„To był najtrudniejszy konkurs w mojej karierze. Mimo złotego medalu czuję niedosyt” – powiedziała dziennikarzom w Londynie Anita Włodarczyk. Polka wynikiem 77,90 m obroniła w tytuł mistrzyni świata w rzucie młotem. „Jestem bardzo zła. Mam nadzieję, że tę złość jeszcze za kilkanaście dni pokażę na rzutni” – podkreśliła.
Scenariusz był inny - miałam wejść do koła, zaliczyć pierwszy rzut, a z drugiego stworzyć show. Niestety nie udało się tego zrealizować - relacjonowała Włodarczyk.
Rzucałam ze znieczulonym palcem. 2 dni przed eliminacjami na treningu rzutowym coś mi strzeliło w palcu. Podejrzewamy, że jest pęknięta torebka stawowa. Trochę mi to pokrzyżowało plany - przyznała. Teraz najważniejsze jest to, żeby jak najszybciej ten palec wyleczyć, bo 15 sierpnia mój ostatni start w sezonie - Memoriał Kamili Skolimowskiej w Warszawie - podkreśliła. Sport jest nieprzewidywalny. Byłam faworytką do złotego medalu. Marzyłam o tym, żeby rzucić rekord świata - nie udało się, jestem zła na siebie - mówiła Polka.
Czekałam, rzucałam, czekałam i się doczekałam medalu - powiedziała dziennikarzom Malwina Korpon, która wywalczyła w Londynie brązowy medal w rzucie młotem. Mistrzostwa świata są po to, żeby zdobywać medale, a nie żeby rzucać "życiówki". Ciężko tutaj było cokolwiek dorzucić tak naprawdę. Byłam troszeczkę zmęczona, ale się udało - podkreśliła. Rzucałam na swoim poziomie - 74 metry. Mogło być lepiej ale jest medal - oceniła. Wiedziałam, że Anita wygra. Cieszę się, że mam brąz. Srebro byłoby idealne, ale marudzić nie będę - podsumowała Kopron.
(mn)