8 i 9 maja Europa świętuje rocznicę zakończenia II wojny światowej. Ale nie dla wszystkich to święto wiąże się wyłącznie z radosnymi wspomnieniami.
Dla tych, którzy w maju 1945 roku walczyli na froncie wschodnim, niemiecka kapitulacja oznaczała koniec walk i koniec strachu o własne życie. Cieszyliśmy się jak dzieci – wspomina chorąży Stanisław Subda. 8 maja nadszedł komunikat dowództwa naszego i Armii Radzieckiej, że Berlin upadł, Hitler nie żyje. Zapanowała wielka radość wśród żołnierzy, wpadali sobie w objęcia Polacy i Rosjanie. To było wielkie święto.
Dla niektórych jednak to święto było podszyte goryczą. Przykro było dla tych żołnierzy, którzy wracali ze Związku Radzieckiego - opowiada Roman Nogal. Oni stracili swoje domy, zostali deportowani, nie mieli gdzie wrócić. To była dla nich wielka tragedia.
Janusz Tymon, jeden z powstańców warszawskich, wspomina, że o końcu wojny dowiedział się w szpitalu od żołnierzy z dywizji im Kościuszki. Czułem i radość, i trochę niesmaku, że to nie ci żołnierze, nie z tym orłem, którym chcielibyśmy; biedna wrona była, a nie orzeł w koronie.
Na orła w koronie Polacy musieli poczekać 45 lat - lat, w których o goryczy tamtych minionych lat nie można było mówić.