Daewoo oznacza w języku koreańskim Wielki Świat. U nas nazwa ta kojarzy się za to coraz częściej z Wielkimi Problemami Koreańczyków, które odczuwają pracownicy polskich fabryk Daewoo. Wczoraj w fabryce FSO na warszawskim Żeraniu rozpoczęły się zwolnienia grupowe. Pracę może stracić nawet 1300 osób. Zarząd zakładu takie działania tłumaczy spadkiem sprzedaży samochodów i trudną sytuacją finansową zakładu.

Jak powiedziała sieci RMF FM dyrektor do spraw personalnych fabryki Ewa Czajka, w Daewoo zostaną „ludzie o najwyższej przydatności zawodowej”. Ponadto zakład będzie się starał chronić część pracowników. Chodzi o ludzi, którzy są głównymi żywicielami rodzin oraz o tych którzy przepracowali w firmie ponad 20 lat. Walkę o każdego pracownika zapowiadają też związki zawodowe. Tu nie można generalizować co do przydatności osób, trzeba rozpatrywać każdy przypadek z osobna. Pracodawcy obiecują odprawy w wysokości od czterech do piętnastu pensji. Pani dyrektor podkreśla, że FSO zatrudniło specjalną firmę, która ma pomóc zwalnianym pracownikom. Ma ona zapewnić oferty pracy oraz - co również bardzo ważne - cykl szkoleń związany ze znalezieniem się pracownika na rynku pracy. Trwają też rozmowy z burmistrzami warszawskich gmin, którzy obiecali szukać miejsc pracy dla zwalnianych pracowników Daewoo. Wczoraj, po ponad tygodniu, kończy się natomiast kolejna przerwa w produkcji fabryki na Żeraniu. Według zarządu Daewoo FSO spółka zrobiła przerwę ze względu na Święta Wielkanocne.

Niepewny los lubelskiej fabryki

Ważą się także losy lubelskiej fabryki Daewoo. Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu okaże się czy konsorcjum Polmot odkupi od Koreańczyków udziały w spółce. Nieoficjalnie mówi się, że szanse na wejście tego inwestora zmalały praktycznie do zera i wszystko zmierza do ogłoszenia upadłości firmy. Szanse są, ale wszystko zależy od banków-wierzycieli i od tego czy zgodzą się rozłożyć w czasie spłatę zaciągniętych długów. Chodzi o kwotę co najmniej 400 milionów złotych. Spotkanie w tej sprawie miał zorganizować sam premier. A jeszcze przed świętami uzgodniono plan działań, które być może natychmiast pozwolą spółce uruchomić produkcję bieżącą tak, by jak najbardziej zmniejszyć koszty jej funkcjonowania. Wojewoda lubelski Waldemar Dudziak nie chciał powiedzieć jakie to działanie, bo według niego w tej chwili najważniejsze są rozmowy z bankami. Jeśli jednak banki nie zgodzą się na rozłożenie długów na raty sąd ogłosi upadłość spółki, a wierzyciele nie odzyskają swych pieniędzy. Podobno stosowny wniosek jest już przygotowany. Co na to wszystko inwestor? Upadłość pozwoli mu pozbyć się Koreańczyków i chyba o to chodzi – mówią proszący o zachowanie anonimowości ludzie z kręgów zbliżonych do zarządu spółki. A ponad dwa tysiące ludzi pójdzie na bruk.

04:10