W Gdańsku trwają negocjacje między Synergią, jedną ze spółek zarządzającą terenami Stoczni Gdańskiej a władzami miasta. Jeśli rozmowy zakończą się fiaskiem, stocznia zbankrutuje, a kilka tysięcy osób straci pracę. Ważą się też losy Stoczni Szczecińskiej Nowa.
W Gdańsku walka toczy się o atrakcyjne grunty i pochylnie, bez których nie można wodować statków, czyli po prostu o wielkie pieniądze.
Właścicielem ziemi i pochylni jest Synergia. Firma zażądała, by miasto zbudowało drogę i zmieniło plany zagospodarowania przestrzennego swojej ziemi. Synergia zagroziła, że jeśli miasto odmówi, to nie przedłuży gdańskiej stoczni dzierżawy pochylni.
Wybudowanie drogi kosztowałoby 140 mln złotych, a miasto nie planowało takiej inwestycji. Władze Gdańska zaproponowały więc spółce, by w zamian za oddanie pochylni wzięła atrakcyjne grunty. Negocjacje trwają. Jeśli nie uda się dojść do porozumienia, można spodziewać się strajków, marszów i wieców pracowników stoczni. Nastroje wśród załogi są naprawdę złe - donosi reporter RMF Adam Kasprzyk:
Ważą się też losy Stoczni Szczecińskiej Nowej. Wczoraj odbyło się spotkanie prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu, wojewody i prezesa zakładu z syndykiem. Chodzi o przekazanie nowej stoczni majątku upadłej Stoczni Szczecińskiej S.A. W ubiegłym tygodniu stoczniowcy protestowali na ulicach Szczecina. Obawiają się, że po wejściu do Unii Europejskiej majątek upadłej stoczni przejmie obcy kapitał. Posłuchaj relacji szczecińskiego reportera RMF, Piotra Lichoty: