Bez przełomu zakończyło się ponad czterogodzinne czwartkowe posiedzenie Komisji Trójstronnej w Centrum "Dialog" w Warszawie. Związki zawodowe zapowiadają, że nie odstąpią od planów protestu związanych z reformą emerytalną. Od premiera usłyszały twarde "nie" dla przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Donald Tusk powiedział jedynie, że weźmie pod uwagę możliwość pewnego złagodzenia reformy.
To złagodzenie reformy ma polegać na przechodzeniu na emeryturę wcześniej niż w wieku 67 lat, ale pod warunkiem, że potencjalny emeryt zdążył zgromadzić odpowiednio wysoki kapitał w ZUS-ie. W takim wypadku część osób mogłaby powiedzieć: "Nie chcę pracować dłużej, wolę niższą emeryturę". W przypadku kobiet taka częściowa emerytura byłby możliwa w wieku 62 lat.
Nie ma jednak pewności, że rząd zgodzi się na takie rozwiązanie i że tak ostatecznie będzie wyglądać reforma emerytalna. Premier mówił na posiedzeniu Komisji Trójstronnej jedynie, że warianty łagodzenia reformy zostaną poddane analizie. Na nic więcej na razie nie można liczyć - przyznaje minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Będą przeanalizowane, przeliczone te wnioski. Ostateczną decyzję podejmuje oczywiście Rada Ministrów - podkreśla.
Związki zawodowe wychodziły więc ze spotkania zawiedzione. Tym bardziej, że premier uparcie powtarzał, że zrobi wszystko, by nie dopuścić do referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego. Zdaniem szefa Solidarności Piotra Dudy, Tusk "uparcie prze do 67 lat": 67. Od tego - mówi pan premier - nie ma odwrotu.
Szef Solidarności zapowiada już utworzenie przed kancelarią premiera stałego namiotowego "miasteczka sprzeciwu" - na wzór białego miasteczka pielęgniarek. Poza tym 30 marca planowana jest wielotysięczna manifestacja przed Sejmem. Wtedy właśnie ważyć się będą losy wniosku Solidarności o referendum. Podpisało się pod nim półtora miliona ludzi.
W czasie, kiedy Donald Tusk rozmawiał o reformie z przedstawicielami związków zawodowych, przed budynkiem Centrum "Dialog" demonstrowało kilkaset kobiet z OPZZ, Solidarności i Forum Związków Zawodowych. Na jednym z transparentów widniał napis: "W ramach Donka miłości tyraj do starości". Protestujące przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego kobiety wręczyły premierowi kwiaty i garnek z jajami po to, by - jak tłumaczyły - "premier nie robił sobie z nich jaj".
Sprzeciw związkowców w sprawie podniesienia wieku emerytalnego to w tej chwili niejedyne zmartwienie Donalda Tuska. Z powodu różnych wizji reformy emerytalnej pojawiły się zgrzyty w koalicji. PSL domaga się bowiem złagodzenia reformy. Po listopadowym exposé premiera, w którym zapowiedział zmiany, ludowcy zgłosili kilka propozycji w tej sprawie. Pojawił się między innymi pomysł obniżania wieku emerytalnego kobiet o trzy lata za każde urodzone dziecko (ale nie więcej niż o dziewięć lat) czy dopisywania do kapitału emerytalnego kobiet 10 procent składek zgromadzonych na ich koncie w momencie przejścia na emeryturę. Ludowcy zaproponowali też inny wariant reformy - podwyższenie wieku emerytalnego o dwa lata do 2020 roku i odłożenie w czasie decyzji w sprawie dalszych zmian.
Żadna z tych propozycji nie znalazła jednak uznania w oczach szefa rządu. Tusk odrzucił je podczas wtorkowego spotkania z Waldemarem Pawlakiem. Dzień później zebrał się zarząd Platformy, który - jak poinformował szef klubu PO Rafał Grupiński - upoważnił premiera do przeprowadzenia konsultacji z innymi klubami parlamentarnymi w sprawie budowania większości dla reformy.
Niemal natychmiast gotowość do rozmów - choć pod pewnymi warunkami - zgłosiły Ruch Palikota i SLD. Możliwość negocjacji odrzuciły natomiast PiS i Solidarna Polska, które nie zgadzają się na podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat.