1 stycznia zgodnie z prawem telekomunikacyjnym powinno dojść do uwolnienia zmonopolizowanego dotąd przez Telekomunikację Polską S.A. rynku połączeń międzynarodowych. Abonenci chcący dzwonić za granicę już jutro powinni móc wybrać, za czyim pośrednictwem chcą to zrobić. To jednak tylko teoria. W praktyce nie zmieni się nic.

Wszystko oczywiście za sprawą Telekomunikacji: aby z „Tepsą” konkurować, trzeba z nią najpierw zawrzeć umowę o przyłączeniu do jej sieci. Tymczasem o tych umowach w Telekomunikacji będzie coś wiadomo najwcześniej po 6 stycznia. Samo zaś przyłączenie niezależnych operatorów do sieci TP S.A. potrwać może nawet kilka lat.

Telekomunikacja przedstawiła Urzędowi Regulacji Telekomunikacji i Poczty projekt harmonogramu przyłączeń. Wynikało z niego, że w pierwszym kwartale 2003 roku, na wybór operatora mógłby liczyć co trzeci abonent. Urząd propozycję tę odrzucił. W nowej propozycji, wybór ma mieć też co trzeci użytkownik telefonu, ale przynajmniej z miast, gdzie rzeczywiście sporo korzysta się z połączeń międzynarodowych, m.in. z Trójmiasta, Katowic, Krakowa.

Większość klientów „Tepsy” ma mieć wybór do końca roku... przyszłego. I to pod warunkiem, że zgodzi się na to Telekomunikacja.

W krajach Unii Europejskiej 80 proc. obywateli ma do wyboru oferty ponad pięciu firm telekomunikacyjnych sprzedających usługi międzymiastowe i międzynarodowe. Jeżeli chodzi o rozmowy lokalne, to więcej niż połowa ma do wyboru przynajmniej dwóch operatorów.

To oczywiście nie znaczy, że po wejściu Polski do UE gwałtownie spadną taryfy TP S.A., ale monopoliście pojawi się prawdziwa konkurencja.

Foto: Archiwum RMF

10:10