"Solidarni i samodzielni" - to krótkie hasło opisuje nową linię programową SLD, jaka obowiązywać ma po upływie minionego - przełomowego w życiu tej partii - tygodnia. Samodzielni, bo partia Leszka Millera zerwała wczoraj koalicję z PSL. Solidarni, bo obozy prezydencki i rządowy ogłosiły zawieszenie broni i jedność.
Pozbycie się z rządu ugrupowania, które własny partyjny interes przedkładało nad racje państwowe będzie sporą ulgą dla SLD – mówią komentatorzy. Łatwiej też będzie ministrowi finansów reformować KRUS, a premierowi dotrzymać obietnic dotyczących rolnictwa i handlu ziemią złożonych w Kopenhadze.
Z drugiej jednak strony, mniejszościowe rządy w sytuacji, wkrótce już 20-procentowego bezrobocia i wobec, wywołanego aferą Rywina, kryzysu zaufania do władzy mogą okazać się misją samobójczą z politycznego punktu widzenia.
W takiej sytuacji, deklaracja o solidarności obozu rządowego z prezydenckim ma być zapewne „ożywczym wstrząsem”. Trudno zresztą się dziwić takim deklaracjom solidarności, skoro erozję ugrupowania widać już gołym okiem: rząd ma zero ocen bardzo dobrych, premier - 2 proc., a marcowe wybory do wojewódzkich władz SLD przebiegać będą pod znakiem obalania dotychczasowych baronów przez partyjne doły.
Komentatorzy zauważają również, że PSL, po przejściu do opozycji dołoży wszelkich starań, by eksponować „minusy” wejścia Polski do Unii Europejskiej. Dla ludowców będzie to zresztą jedyna szansa, by w oczach wyborców nie prezentować się blado na tle populistycznej Samoobrony.
Foto: Archiwum RMF
16:05