"Oszczędzanie nie jest dla bogatych. Jest dla osób, które mają problem z płynnością finansową. Odkładanie nawet niewielkich kwot pozwala na to, byśmy w przyszłości mogli spać spokojnie" - przekonuje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Grzegorzem Kwolkiem Marcin Polak, edukator finansowy Fundacji Think. Jak dodaje, można mieć wysokie dochody i puste konto w banku, można też zarabiać mniej i mimo to mieć odłożone pieniądze na "czarną godzinę".
Grzegorz Kwolek: Czy Polacy potrafią oszczędzać?
Marcin Polak: To jest bardzo trudne pytanie, dlatego że najpierw powinniśmy zdefiniować co to znaczy oszczędzanie. Czy to jest tak, jak niektórzy twierdzą, odkładanie dużych kwot pieniędzy na konta, na lokaty oszczędnościowe, czy inwestowanie na giełdzie, albo w fundusze inwestycyjne. Czy pewna postawa, która pozwala spać spokojnie. Czyli można powiedzieć takie wybieganie w przyszłość. Chodzi o postawienie znaku zapytania, czy jak coś się wydarzy to będę miał z czego sfinansować swoje nieprzewidziane wydatki.
I mają Polacy takie postawy, takie nawyki?
Z badań postawy Polaków wobec oszczędzania, które realizuje Fundacja Kronenberga, wynika bardzo ciekawy obraz takiego statystycznego Polaka. Który z jednej strony twierdzi, że warto oszczędzać: uważa tak 61 procent pytanych. Z kolei 24 procent uważa, że nie ma to sensu. Można na tej postawie twierdzić, że Polacy rozumieją potrzebę oszczędzania, ale pytanie, czy to robią. Jak spojrzymy na to, co faktycznie robią, to już nie jest tak dobrze. 44 procent Polaków oszczędza, a tylko 10 procent robi to regularnie. Czyli traktujemy oszczędzanie, jako postawę służącą bezpieczeństwu finansowemu, i służącą bezpieczeństwu nazwijmy to psychicznemu. Z jednej strony uważamy, że warto, ale tego nie robimy.
Nie robimy, bo może nie mamy z czego odkładać?
Społeczeństwo jest oczywiście bardzo zróżnicowane i w tych badaniach, które realizowaliśmy w ramach programu "Tydzień dla oszczędzania", różne takie grupy można wskazać. Ale bardziej pod kątem tego, co robią. Zdarzają się osoby rozrzutne, nieświadomie pewnych zjawisk w codziennym życiu. Są osoby, które oszczędzają przez przypadek, albo takie, które bardzo rygorystycznie podchodzą do swoich pieniędzy. Skrupulatnie planują i wydają tylko tyle, ile zaplanują. Trudno powiedzieć, że któraś z grup społecznych oszczędza lepiej niż inne. Ponieważ oszczędzanie jest pewną postawą psychiczną, to tkwi ono w głowie. To jest postawa, która może dotyczyć osoby bardzo zamożnej, albo z niskimi dochodami. Często słyszymy też taką odpowiedź, że nie oszczędzam, bo nie mam z czego.
Oszczędzanie jest tylko dla bogatych?
Jest takie stare powiedzenie i pewna prawidłowość jeszcze z Chin się wywodząca. Te najniższe warstwy, najbiedniejsze warstwy w społeczeństwie chińskim, są nieporównywalnie bardziej uboższe niż w społeczeństwie polskim. Ale jest taka cecha Chińczyków: to jest oszczędzanie. Jak się okazuje, osoby, które mają najmniejsze dochody nieporównywalne do dochodów najuboższych Polaków, oszczędzają najwięcej. Towarzyszy im taka myśl, że nie wiadomo, co będzie jutro i muszą być przygotowani na najgorsze. Oszczędzanie nie jest tylko dla bogatych, przede wszystkim jest dla osób, które mają problem z płynnością finansową i z wiązaniem końca z końcem. Bo odkładanie nawet drobnych pieniędzy, pozwala mieć poduszkę bezpieczeństwa, dzięki której w sytuacjach naprawdę trudnych można zminimalizować straty albo wręcz przeżyć, dzięki temu, że ma się coś odłożonego.
Istnieje między oszczędzaniem a zamożnością?
Dzięki oszczędzaniu na pewno można się wzbogacić. Tu przechodzimy trochę z czynności polegającej na odkładaniu środków do przysłowiowej skarpety do lokowania ich w taki sposób, aby te pieniądze pracowały na nas. Oczywiście najprostszym sposobem oszczędzania jest włożenie pieniędzy na oprocentowany rachunek w banku. Powtarzam oprocentowany, bo pokutuje takie przeświadczenie, że jak trzymam pieniądze w banku to oszczędzam. Ale przecież na kontach typu ROR nie ma oprocentowania, to nie jest oszczędzanie, to jest tylko przechowywanie pieniędzy. Podobnie jak przechowywanie gotówki w domu. Przy obecnej inflacji to niewiele na tym tracimy, przy nieco wyższej tak. Zawsze trzeba pamiętać, że co roku wartość pieniędzy przechowywanych na takim rachunku jest nieco niższa. Natomiast od najmłodszych lat warto uczyć dzieci oszczędzania. Odkładania drobnych kwot. A jeśli myślimy o takim długofalowym oszczędzaniu, to warto nasze środki włożyć na rachunek oprocentowany. Na konto oszczędnościowe, gdzie pieniądze będą mogły zarabiać. Tak, żeby cały czas ten kapitał, który jest podstawą do przyznania odsetek mógł być większy.
Kiedy należy zacząć uczyć się oszczędzania? Wspomniał pan właśnie o tych najmłodszych latach. Kto powinien tego uczyć? Rodzice? Szkoła?
Ja myślę, że oszczędzania jest pewną cechą, która powinna być rozwijana od najmłodszych lat. Nie musimy od razu mówić o oszczędzaniu pieniędzy, ale o pewnej postawie, takiego racjonalnego gospodarowania różnymi zasobami. Powinni to zacząć rodzice, powinni taka postawę kształcić, a potem oczywiście powinna w jakimś stopniu to wzmacniać szkoła. Najpierw podstawowa i potem zwłaszcza szkoła gimnazjalna, kiedy to już kształtuje się ta świadomość finansowa. Z badań wynika, że dzieje się to około 13 roku życia. Już wtedy powinniśmy dawać większą, bardziej złożoną wiedzę, dzięki której uczeń mógłby uświadomić sobie korzyści z oszczędzania. Chodzi o pokazywanie zasad działania rynku: tego jak przyrastają odsetki, pokazywać jak długofalowo planować swoje wydatki, uczyć pracy z budżetem domowym. To w długim terminie pozwala świadomość finansową ukształtować. Taki człowiek wychodzący ze szkoły powinien mieć przydatną, praktyczną wiedzę do wykorzystania w dorosłym życiu. Oczywiście, to są zalecenia, bo nie do końca jest tak, że szkoła je realizuje.
(ug)