W warunkach drożyzny, gdy inflacja przekroczyła w sierpniu 16 proc., a jednym z jej głównych motorów napędowych są drożejące nośniki energii, rząd przedstawił program osłonowy, który zakłada „zamrożenie” cen prądu od nowego roku, o ile gospodarstwo nie przekroczy zużycia określonego limitem. To 2000 lub 2600 kWh rocznie. Jak to ma być w praktyce rozliczane? Czy trzeba będzie składać dodatkowe dokumenty? Być może dowiemy się więcej w nadchodzących dniach. W tym tygodniu o oszczędzaniu energii na pewno będą dyskutować w Unii Europejskiej. A kto nie chce stracić znaczącej części swojej miesięcznej wypłaty, niech zdejmie nogę z gazu. To będzie pierwszy tydzień z nowym, bardzo surowym taryfikatorem.
Premier Mateusz Morawiecki zaprezentował w czwartek założenia "Tarczy solidarnościowej". Gwarantował, że od 1 stycznia 2023 roku każde gospodarstwo domowe w Polsce będzie płaciło tyle samo za prąd, co w 2022 roku, o ile nie przekroczy limitu 2000 kWh rocznie. Dla rodzin z co najmniej trojgiem dzieci, osób z niepełnosprawnościami i rolników ten pułap ma wynosić 2600 kWh.
Rząd kusi też bonusem w postaci 10 proc. upustu, jeśli w 2023 zużyjemy o 10 proc. mniej prądu w porównaniu z obecnym rokiem. To ma być rozliczone z dostawcą w 2024 roku.
Bardzo możliwe, że w przyszłym tygodniu rząd przedstawi więcej szczegółów dotyczących tarczy. Jak w praktyce będzie rozliczane nasze zużycie? Czy trzeba będzie składać dokumenty, wnioski? Premier na czwartkowej konferencji mówił, że "po stronie obywateli nie ma żadnej biurokracji, lub będzie ona ograniczona do minimum". Czyli do końca nie wiadomo; czekamy na konkrety. Morawiecki dodał, że np. w przypadku rolników wystarczy zaświadczenie o płaceniu podatku rolnego.
Podczas tej samej konferencji prasowej premier zapowiedział też, że administracja rządowa i samorządowa będzie zmuszona do cięcia zużycia energii o 10 proc. od 1 października. Samorządowcy, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że nie będą w stanie wywiązać się z narzuconego przez rządu obowiązku.
W nadchodzących dniach o oszczędzaniu energii na pewno będą dyskutować też politycy na szczeblu unijnym. Kilka dni temu Komisja Europejska przedstawiła swoje pomysły na kryzys energetyczny. To np. obniżenie zużycia o 5 proc. w momencie, gdy prąd znajduje się w szczycie cenowym, czyli gdy trzeba za niego płacić najwięcej.
Bruksela chciałaby też, żeby kraje członkowskie zaczęły zużywać mniej energii (o minimum 10 proc.) lub dodatkowo opodatkowały nadmiarowe zyski firm z sektora gazu, ropy naftowej czy węgla. Pieniądze miałyby trafiać np. do odbiorców. Z punktu widzenia gospodarstw domowych brzmi to sensownie i wręcz atrakcyjnie. Czekamy na szczegóły.
To będzie nowy tydzień z drakońskimi karami dla kierowców. Od soboty obowiązują wyższe mandaty, a za złamanie niektórych przepisów można dostać nawet 15 punktów karnych.
Co bardzo ważne, policja nie będzie łaskawa dla recydywistów. Jeśli np. ktoś przekroczy prędkość o 42 km/h to dostanie mandat: 1 tys. złotych. Ale jeśli w ciągu 2 lat przydarzy mu się podobna sytuacja, to na kwitku zobaczy... dwukrotność tego mandatu, czyli 2 tys. złotych.
Kolejna zmiana dotyczy punktów karnych, które będą kasowały się po 2 latach od momentu opłacenia kary. W nowym tygodniu lepiej zwolnić. Dla dobra swojego, innych i... własnego portfela.