Kilkadziesiąt milionów euro z funduszu PHARE, którymi mogliśmy dysponować już od 1 stycznia, jest dla Polski niedostępne. Powodów tego stanu rzeczy jest wiele. Między innymi nadal nie mamy uchwalonej ustawy o zamówieniach publicznych.
Bez unijnych standardów na rozpisywanie przetargów, Bruksela nie da nam ani centa. UE narzeka, że ustawa o zamówieniach publicznych utknęła w Sejmie i może jej nie być do połowy roku.
Do winy nikt oczywiście się nie przyznaje. Ustawa owszem jest jeszcze w Sejmie, ale w piątek lub w sobotę ma być uchwalona. Nad projektem pracowano więc niecałe dwa miesiące, bo ustawa trafiła do Sejmu w listopadzie – tłumaczy szef komisji gospodarki: Tego rodzaju ustawy w Sejmie się proceduje średnio 6-8 miesięcy. My zrobiliśmy na 16 posiedzeniach, czyli jest superexpress.
Pytanie więc, dlaczego rząd tak późno wysłał do Sejmu tę ustawę? Dlaczego rząd nie nadał jej klauzuli pilności, dlaczego nie skierował na szybką ścieżkę legislacyjną, dlaczego w ogóle żaden z ministrów nie pisnął, że ustawa powinna wejść w życie 1 stycznia: Nie tylko, że nie podnoszono, że ta ustawa ma być w jakimś określonym czasie – np. 1 stycznia – tylko, że ona w ogóle nie ma wpływu na kwestie przychodzenia do Polski środków akcesyjnych.
Niewiedza? Lekceważenie? Nie wiadomo. Rzecznik rządu tłumaczy tylko, że wszystko odbywało się zgodnie z harmonogramem, który rząd przyjął na początku roku. Wiceminister Tadeusz Kozyk uspokaja: Nie jest to jeszcze takie opóźnienie, w przypadku którego można byłoby mówić o jakiejś utracie środków czy niebezpieczeństwie utraty środków.
To prawda, pieniędzy nam nie zabiorą, tylko później nam je dadzą. Kłodą, która blokuje fundusze unijne jest też brak działającego systemu informatycznego SIMIK. To taka baza danych o wszystkich projektach. SIMIK powinien działać na początku roku i oczywiście jest jeszcze w proszku. Ministerstwo Finansów nie podpisało nawet umowy z firmą, która ma budować tę sieć.
09:25