Europejskie giełdy rozpoczęły dzień od mocnych spadków. Na parkietach w Londynie, Frankfurcie i Paryżu indeksy poszły w dół o średnio 5 procent, w Moskwie - o prawie dziewięć. Kłopoty nie ominęły także warszawskiej giełdy.
Eksperci spodziewają się dalszych spadków, wojny emocji, nerwówki i popisów giełdowych spekulantów, bo to oni będą mieć teraz największy wpływ na wydarzenia na światowych parkietach. Próbują utrzymać się na powierzchni i próbują grać na giełdzie, to nie jest inwestowanie - mówi analityk Adam Ruciński w rozmowie z reporterką RMF FM Kamilą Biedrzycką:
Wszyscy czekają na wydarzenia w Stanach Zjednoczonych i reakcję rynku na wdrożenie planu Paulsona. To oznacza spadki w granicach 5-10 procent, bo giełdę opanowało najgorsze z możliwych uczuć – niepewność.
I rzeczywiście. Wartość londyńskiego indeksu Footsie-100 tuż po rozpoczęciu transakcji spadła o 1,73 procenta, ale po kilkunastu minutach spadek wyniósł już 5,02 procenta. Paryski indeks CAC 40 stracił na otwarciu 4,67 procenta. Na giełdzie we Frankfurcie spadek był nieco łagodniejszy i wyniósł 3,29 procenta.
Stratami rozpoczęły się także poniedziałkowe sesje na dwóch największych parkietach w Rosji - RTS i MICEX. W ciągu pierwszych 25 minut indeks RTS spadł o 7,76 procenta, natomiast wskaźnik MICEX zjechał aż o 10,25 procenta.