Dziś mija górnicze ultimatum postawione premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Równo tydzień temu związki zawodowe wezwały szefa rządu do podjęcia rozmów w sprawie sytuacji w branży. Działalność wznowił komitet protestacyjno-strajkowy i ogłoszono pogotowie strajkowe. Jeśli rozmów nie będzie, trzeba się liczyć z protestami - ostrzegali związkowcy. "Premier jest posłem ze Śląska, w końcu tutaj, w tych miastach robotniczych, w których funkcjonuje górnictwo i przemysł ciężki, dostał najwięcej głosów. Zobowiązaniem nie tylko premiera, ale i posła jest m.in. to, żeby o przyszłości Śląska rozmawiać" - mówił w RMF FM Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność".
Mimo że minął tydzień, nie ma odzewu premiera Morawieckiego. Związkowcy chcieli, by uczestniczył w rozmowach, i żeby odbywały się one w Katowicach.
Premier jest posłem ze Śląska, w końcu tutaj, w tych miastach robotniczych, w których funkcjonuje górnictwo i przemysł ciężki, dostał najwięcej głosów. Zobowiązaniem nie tylko premiera, ale i posła jest m.in. to, żeby o przyszłości Śląska rozmawiać - tłumaczył w RMF FM wezwanie premiera do rozmów ze związkowcami Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność".
Dziś po południu zbiera się związkowy komitet strajkowy, który oficjalnie zdecyduje, co dalej. Ale już teraz, ponieważ emocje coraz bardziej dają znać o sobie, nie sposób wykluczyć akcji, które mogą zacząć się wcześniej. Najwyraźniej problem widać w w Rudzie Śląskiej, gdzie niepewna jest przyszłość trzech kopalń, choć obecnie formalnie to jeden zakład.
Co do formy ewentualnych protestów, to - jak sugerują związkowcy - mogą być one bardzo różne: od akcji w samych kopalniach, przez pikiety, blokady czy manifestacje.
Dominik Kolorz mówił w środę w Popołudniowej rozmowie w RMF FM, że strajk na Śląsku może rozpocząć się nawet dziś.
Jeżeli do rozmów nie dojdzie do poniedziałku i nie posuniemy się przynajmniej o dwa, trzy kroki do przodu w dwóch, trzech systemowych kwestiach i nie zrobimy pisemnych ustaleń, to jest możliwe, że strajk na Śląsku zacznie się od poniedziałku, wtorku przyszłego tygodnia - powiedział.
Szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" zdradził też, jak może wyglądać planowany strajk. Te akcje protestacyjne i strajkowe będą bardziej przypominać to, z czym mieliśmy do czynienia w 2015 r., czyli wtedy jak pani premier Kopacz wyszła i powiedziała ludziom na Śląsku, że likwiduje pięć kopalń. Przypomnę, że wtedy były strajki na dole, masowe protesty na ulicach, protesty w Warszawie. To może być taka formuła - mówił.
10 września stronie społecznej został zaprezentowany Plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030 oraz projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku.
"Oba te dokumenty w obecnym kształcie są nie do zaakceptowania przez stronę społeczną. Ich realizacja będzie równoznaczna z likwidacją większości przemysłu zlokalizowanego w woj. śląskim oraz utratą setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie, przemyśle hutniczym i stalowym, a także w dłuższej perspektywie m.in. w branży motoryzacyjnej, która już dzisiaj znajduje się w głębokim kryzysie, a także w innych sektorach przemysłu energochłonnego" - czytamy w związkowym stanowisku.
Jego autorzy wezwali rząd do "podjęcia natychmiastowych i zdecydowanych działań na rzecz zablokowania kolejnego zaostrzenia polityki klimatycznej UE", a także do "radykalnej przebudowy Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku ze szczególnym uwzględnieniem inwestycji w niskoemisyjną energetykę węglową". Zaapelowali też do rządu o dialog.
"Dotychczasowy przebieg rozmów ze stroną rządową w ramach tzw. zespołu ds. transformacji górnictwa i energetyki był tego dialogu zaprzeczeniem. Przedstawiciele Ministerstwa Aktywów Państwowych oraz resortu klimatu prowadzą wobec strony społecznej politykę faktów dokonanych, prezentując związkom zawodowym już podjęte decyzje, nie wyrażając jednocześnie chęci jakichkolwiek konsultacji czy choćby merytorycznej dyskusji o propozycjach zgłaszanych przez związki zawodowe" - podkreślili związkowcy.