Terenom Demokratycznej Republiki Konga we wschodniej Afryce, dotkniętym 4 dni temu erupcją wulkanu, zagraża kolejna klęska. Zagrożenie stanowi toksyczny gaz. Jedną z pierwszych jego ofiar jest biskup miasta Goma, który zdecydował się pozostać w swoim domu. Znaleziono go w stanie śpiączki.
Rezydencja dostojnika położona jest w pobliżu lotniska w Gomie, a więc dzielnicy miasta, która najbardziej ucierpiała. Jej ulicami przepłynęła rozpalona lawa, siejąc spustoszenie. Zdaniem księdza Stanisława Filipka z Pallotyńskiego Sekretariatu Misyjnego, zostało zniszczone centrum miasta. Według niepełnych jeszcze raportów, wybuch wulkanu mógł spowodować śmierć 40 osób. Lawa zniszczyła domy prawie pół miliona ludzi. Rozpalona do czerwoności wulkaniczna substancja zatrzymała się dopiero w wodach jeziora Kivu, wywołując obłoki pary, wznoszące się na długości kilkuset metrów wzdłuż brzegu. Pozbawieni dachu nad głową ludzie szukają zastępczych schronień, część z nich przedostała się do sąsiedniej Ruandy. Utworzono tam dwa obozy dla uchodźców. Napływa do nich pomoc żywnościowa z zagranicy.
rys. RMF
07:10