Była przyczyną wojen, jej brak powodem klęsk, a jej obfitość źródłem militarnych zwycięstw, politycznej potęgi i bajecznego bogactwa, ale też... chorobliwego uzależnienia. Marsz do jej władzy nad światem zaczął się w polskiej Galicji. Mowa o ropie naftowej, której historię opisał w książce "Krew cywilizacji" Andrzej Krajewski. Z autorem biografii ropy naftowej rozmawiał Michał Zieliński.

Michał Zieliński: Napisał pan książkę, która jest historią wykorzystania przez człowieka ropy naftowej i tego, co z tego dla ludzkości wynika. Zaczyna pan swoją historię od wieku XIX, a co było wcześniej?

Andrzej Krajewski: Wcześniej ropa była zupełnie marginalna substancją chemiczną. Wykorzystywano ją do smarowania osi wozów, ale jedynie w tych okolicach, gdzie ona samorzutnie wydostawała się spod ziemi. Takich okolic nie ma zbyt wiele. Kiedy zaczęto szukać nowych medykamentów, niektórzy samozwańczy lekarze, wpadali na pomysł, że ropę naftową można wykorzystywać jako substancję leczącą. Przeważnie kończyło się to... tragicznie, bo spożycie większej ilości ropy naftowej może być zabójcze dla organizmu. Były pomysły, żeby leczyć gruźlice przy pomocy ropy. Ale to są naprawdę marginalne wydarzenia i zajmowali się tym hochsztaplerzy. Między innymi ojciec Johna D. Rockefellera był hochsztaplerem, który naciągał ludzi na różnego rodzaju medykamenty i sprzedawał im ropę naftową.

To bardzo ciekawe i do tej postaci oczywiście wrócimy w naszej rozmowie. Jeśli zaś chodzi o lekarstwa, to właśnie farmaceuta był - w pewnym sensie - ojcem wykorzystania ropy naftowej, komercjalizacji tego surowca. Można powiedzieć, że w XIX wieku swego rodzaju polsko-żydowska współpraca doprowadziła do ery nafry. Jak to było?

Tak. Zresztą to nie powinno dziwić, bo w Galicji, w XIX wieku taka mieszanka ludności dominowała, czyli Polacy z dużą ilością Żydów.

W miastach Galicji Żydów było przecież nie mniej niż Polaków....

... a jeżeli chodzi o prowadzenie karczm, o handel, to Żydzi w tych branżach nawet dominowali. W przypadku Ignacego Łukasiewicza to był dosyć szczęśliwy zbieg okoliczności.

To - dodajmy - jest właśnie ten nasz farmaceuta.

Tak. On zaczynał pracę jako aptekarz. Młody, bardzo ambitny i myślący, jak powiększyć swój majątek.  Ignacy Łukasiewicz szukał sposobu jak się dorobić i tutaj Abraham Schreiner, który był i kupcem i szynkarzem, ten sposób przyniósł mu na tacy. Historia wyglądała następująco. Ów żydowski szynkarz szukał sposobu produkcji taniej wódki. Wytwarzanie jej z ziemniaków nie było wcale drogie, jednak zakup surowca coś kosztował. Natomiast w miejscowości w której mieszkał, ropa naftowa sama wyciekała spod ziemi i była za darmo. Myślał dosyć logicznie, bo ta substancja mogła zostać rozbita na prostsze frakcje chemiczne, tyle tylko, że nie była organiczna. Scheriner eksperymentował zatem na ropie naftowej, próbując ją destylować, doprowadził zresztą do wybuchu i poparzył się dosyć boleśnie. W końcu wpadł na pomysł, że warto by było skonsultować się z zawodowcem czyli z aptekarzem. To aptekarze wytwarzali bardziej skomplikowane substancje chemiczne w tamtym czasie. Traf chciał, że udał się do jednej z najlepszych lwowskich aptek w której pracował właśnie Ignacy Łukasiewicz, przynosząc mu swoje próbki ropy naftowej i proponując, by wytworzyć z niej wódkę. To było niemożliwe, natomiast Łukasiewicz poszedł za myślą, że ropę można destylować, a właściwie rafinować. Przy pomocy odpowiednich katalizatorów i podgrzania, ropa naftowa ulega rozpadowi na frakcje, jak benzyna, jak mazut, jak asfalt oraz ropa służąca jako paliwo do silników diesla. Udało mu się uzyskać naftę, w pierwszej kolejności, bo nafta jest bardzo dobrze palna, a jednocześnie nie wybucha tak łatwo jak benzyna. I kolejnym jego genialnym pomysłem było to , żeby użyć ją jako paliwa do lamp.

Tu rozdział historii ropy o współpracy polsko- żydowskiej się kończy. Ignacy Łukasiewicz zostaje sam ze swoim, nazwijmy to, odkryciem.

No nie sam, bo jest jeszcze właściciel apteki..

Nie, nie, oczywiście. Buduje sieć biznesową stopniowo, która mu pozwala skutecznie komercjalizować ten wyrób. Wróćmy jeszcze do tego, że Łukasiewicz bardzo potrzebował pieniędzy. Tu pojawia się wątek obyczajowy!

Planował małżeństwo. I tutaj jest kwestia tego, że będąc osobą bez majątku, z wykształceniem, ale też z zabagnioną przeszłością - bo brał udział w spisku antyrządowym, niepodległościowym, przygotowywał powstanie w Galicji. Spędził dłuższy czas w więzieniu, więc miał przeszłość osoby politycznej podejrzanej, byłego więźnia. Do tego jeszcze bez jakiegokolwiek kapitału. W XIX wieku jednak pozycja majątkowa miała swoje znaczenie. Zwłaszcza jeżeli miało się jakiś plany matrymonialne.

Oczywiście. Dobrze, zostawmy na razie Ignacego Łukasiewicza. To wielki Polak, a rafinacja ropy to przełomowe osiągnięcie, trochę niedoceniane. Raczej mówi się o nim w kontekście lampy naftowej, prawda? A to nie jest jego największa zasługa!

Tu się zgodzę, ponieważ opracowanie technologii rafinacji ropy naftowej było wielką rewolucją technologiczną. Lampa naftowa to jest tylko jeden z użytecznych wynalazków, który przyniósł mu pieniądze i to niespecjalnie wielkie, bo tak naprawdę duże pieniądze przyniosły mu kopalnie ropy naftowej i - przede wszystkim - rafinerie.

Świat niewiele o tym wie. Dalszy ciąg historii Łukasiewicza można znaleźć w pana książce. My przenieśmy się teraz na druga stronę oceanu. Tam był człowiek, o którego ojcu już pan wspomniał i który znacznie skuteczniej - w sensie skali - zdołał skomercjalizować ropę naftową. Jak mu się to udało?

Rockefeller do dzisiaj jest legendą amerykańskiego biznesu. Przeliczenia jakie robił miesięcznik Forbes wskazywały na to, że jego majątek był jednym z największych w dziejach, być może największym. Przeliczenia są szacunkowe, ale obecni miliarderzy - których majątki oscylują wokół stu miliardów dolarów - byli dużo biedniejsi od Rockefellera, pod względem posiadanego kapitału po odliczeniu inflacji.

Coś podobnego! Ten majątek przecież nie wyparował!

On się rozszedł między dzieci, między różnego rodzaju inwestycje, a także na działalność dobroczynną, a także inwestycyjną - w postęp technologiczny przede wszystkim, w tym na badania medyczne.

Wróćmy do początków.

Do początków. Rockefeller był idealnym przykładem self-made man'a, czyli człowieka, który sam wykreował swoją karierę. To przykład amerykańskiego snu. Człowiek, który był dzieckiem hochsztaplera, który porzucił swoją rodzinę. Wychowała go matka. Nie miał w zasadzie żadnych pieniędzy. Wszystkie zdobył własną pracą i własnymi planami biznesowymi, przy czym był to człowiek, który cieszył się opinią absolutnie bezwględnego kapitalisty, dochodzącego do celu po trupach. Kiedy zeznawał przed komisją senacką na początku XX wieku, kiedy przesłuchiwano go w kontekście zdobytego majątku, oświadczył krótko, że między jego sumieniem, a postępowaniem nie było żadnego konfliktu, więc uważa, że wszystko było w porządku. To chyba była kwestia tego, na ile jego sumienie było elastyczne. Rockefeller pierwszy dostrzegł coś, co Łukasiewicz też dostrzegł ale nie potrafił wykorzystac. Mianowicie ropa naftowa daje pieniądze, ale prawdziwe pieniądze daje możliwość jej przetwarzania i dystrybucji, czyli posiadanie rafinerii i sieci dystrybucyjnej. W Ameryce właścicieli szybów naftowych było całe multum. Ponad 1000 szybów naftowych jedynie w Pensylwanii, ale właściwie wszystkie rafinerie, całą sieć dystrybucji i sieć transportu skupił Rockefeller, w krótkim czasie przejmując główne rafinerie, dochodząc do porozumienia z liniami kolejowymi, żeby to on miał monopol na transport ropy naftowej. To wystarczyło, żeby opanować rynek, bo potem mógł spokojnie przejmować także szyby naftowe.

Ta jego obserwacja, że liczy się tzw. downstream - czyli droga po wydobyciu surowca, aż do ostatecznego nabywcy - do dzisiaj jest aktualna. Największe zasoby ropy należą do firm z krajów nienajbogatszych, ale najwyższe zyski wciąż mają amerykańskie i europejskie koncerny. Skoro mówimy o sprzedaży finalnych produktów musimy wspomnieć o samochodach, o motoryzacji. Jak to się w ogóle stało, że silnik spalinowy, pokonał napęd elektryczny i parowy. W czym był lepszy? Był lepszy?

Silnik spalinowy nie był lepszy, natomiast paliwo było lepsze. Pod koniec XIX wieku rozegrała się bardzo ciekawa konkurencyjna walka między silnikami: parowym, elektrycznym i spalinowym. Przy czym konstruktorzy, którzy ulepszali te 3 rodzaje jednostek napędowych prowadzili swoisty wyścig kto stworzy lepszy rodzaj napędu, sprzeda więcej automobili i będzie mieć większy zysk. Silnik parowy jako pierwszy zaczął przegrywać ze względu na to, że węgiel jest bardzo niewygodnym, ciężkim paliwem, nawet jeżeli silnik parowy jest bardzo wydajny. Silnik elektryczny jest prawie doskonały. Nie ma praktycznie wad, poza jedną: potrzebuje prądu. To jest taki paradoks. Ówczesne akumulatory zapewniały prąd na przejechanie kilkunastu, maksymalnie kilkudziesiętu kilometrów, a poza tym były bardzo, bardzo ciężkie, a na wyboistych drogach to ma wielkie znaczenie. Silnik spalinowy jest dużo gorszą jednostką napędową od silnika elektrycznego, ale benzyna jest wyjątkowo wygodnym paliwem. Jest bardzo wydajna, łatwo ją zatankować do baku. To spowodowało, że w pierwszej dekadzie XX wieku wszyscy producenci zorientowali się, że ten rodzaj paliwa i ten rodzaj silnika ma największą przyszłość. Następuje wtedy przepływ kapitału i wszyscy inwestują w badania nad silnikiem spalinowym, żeby go ulepszać, ponieważ konkurencyjne napędy są mniej perspektywiczne. Odwrócenie tego procesu widać obecnie. Wszystkie koncerny samochodowe po sukcesach Tesli nagle zaczęły inwestować w badania nad rozwojem samochodów z napędem elektrycznym, ponieważ nie dość, że to daje perspektywy uzyskania lepszych efektów niż daje silnik spalinowy, to jest jeszcze kwestia polityk rządów, polityk ekologicznych i podatków, subwencji, preferencji dla klientów. To wszystko powoduje, że następuje doładnie odwrotny proces niż na początku XX wieku, gdy zasoby kapitałowe zaczęto inwestować inwestować silnik spalinowy.

I też było to wspierane przez rządy, bo silnik spalinowy nie tylko znalazł zastosowanie cywilne, ale również militarne. Proszę powiedzieć jak koncerny naftowe, które już zdążyły do tego czasu się rozrosnąć, okrzepnąć, jak wykorzystały wojny światowe, głównie drugą, do tego, by poszerzyć swoje wpływy, bo przecież te firmy wspierały różne strony konfliktów.

Prezesi tych firm próbowali wspierać wszystkie strony konfliktów, ze względu na swoje preferencje ideowe. Choćby Henri Deterding, czy Walter Teagle sympatyzowali z dyktatorami, takimi jak Adolf Hitler. W latach 30-tych dużo lepsza była między nimi chemia, niż z politykami pochodzącymi z nadania demokratycznego.

Jeden z prezesów mówił nawet, że woli robić interesy z dyktotatorami niż z demokracjami, bo w demokracji trzeba ciągle wszystkich przekupywać, a w dyktaturze wystarczy skorumpować jedną osobę i to raz, a porządnie.

To powiedział prezes Texaco Torkild Rieber, który wspierał generała Franco i właściwie generał Franco zawdzięczał mu w dużej mierze zwycięstwo w wojnie domowej w Hiszpanii, bo koncern Texaco przez 3 lata zapewniał dostawy paliw dla armii Franco, w zasadzie na kredyt. Dopiero potem generał już jako dyktator rządzący Hiszpanią spłacił te pieniądze, zresztą Torkild Rieber, po tym jak jego kariera została złamana w Stanach Zjednoczonych, właśnie za sympatię z dyktaturą Franco i za sympatię z faszystami, przeniósł się do Hiszpani i został jednym z bliskch współpracowników generała niejako odzyskując w ten sposób dług. Jednak przed wybuchem II wojny światowej i zaraz po jej wybuchu wszyscy prezesi wielkich korporacji naftowych, jak Shell, Standard Oil czy Texaco zostali zmuszeni do odejścia przez rządy. To były spółki prywatne z radami nadzorczymi i akcjonariuszami, więc teoretycznie nie powinny być pod nazdozrem rządów, ale tu działała wspólnota interesów. Firmy naftowe bardzo potrzebują wsparcia swoich państw, a państwa potrzebują koncernów naftowych.

Jaką rolę przewiduje pan dla ropy w przyszłości, w czasie kiedy następuje świt elektromobilności i energii odnawialnej. Jak długo jeszcze ropa będzie ważna? Czy możliwe są jeszcze wojny o ropę?

Myślę, że tak, bo wprawdzie wysoko rozwinięte kraje Zachodu bardzo by chciały się uwolnić od swojego uzależnienia od ropy naftowej i między innymi dlatego wielki nacisk został położony na elektromobilność, ale liczba samochodów spalinowych jest tak olbrzymia, że zastąpienie ich elektrycznymi potrwa dekady. To nie jest kwestia 5 czy 6 lat, tylko 20, 30., przy czym jest to możliwe, ze względu na to że zostały zaangażowane ogromne środki kapitałowe w badania nad postępem w tej dziedzinie. Jeżeli uda się stworzyć jeszcze lepsze akumulatory, bardziej pojemne, prostsze w budowie, lżejsze, tańsze, to silnik elektryczny nieuchronnie wygra.

Ale do produkcji tych akumulatorów potrzebne sa już zupełnie inne surowce i to może jest temat na następną książkę. O tym gdzie są te surowce, kto jest ich właścicielem, jak je można wydobywać i przetrwarzać, za czyją zgodą i tak dalej.

Te metale ziem rzadkich, ziem alkalicznych, one występują rzadko, zgodnie ze swoją nazwą. Ich głównym eksporterem są Chiny, które bardzo pragmatycznie do tego podchodzą, dbając by cena nie spadała. W podobny sposób trzymają Zachód za gardło, jak kraje OPEC w latach 70.

Historia lubi się powtarzać. 

(m)