Prawie 3,5 miliarda dolarów wynoszą zaległości koncernu naftowego Jukos wobec budżetu państwa – tak przynajmniej uważają rosyjskie służy podatkowe. Liczba gigantyczna, jednak nie dla rosyjskich firm naftowych.
Służby podatkowe muszą przede wszystkim udowodnić, że Jukos rzeczywiście oszukał państwo na taką sumę. Zdaniem obserwatorów nie będzie to wcale takie proste. W dużej części koncern korzystał z tzw. wewnętrznych rajów podatkowych, które były zupełnie legalne i przewidziane przez rosyjskie ustawodawstwo.
Zmniejszenie podatków polegało na tym, że w jednym z regionów Rosji Jukos dokonywał inwestycji, w zamian otrzymywał ogromną ulgę podatkową. Z takiego schematu korzystały wszystkie duże firmy rosyjskie.
Ale nawet jeśli się okaże, że Jukos będzie musiał zapłacić, to wcale nie będzie oznaczać bankructwa firmy. Rocznie Jukos sprzedaje ropę wartości ponad 10 mld dolarów. Sama firma zaś kosztuje ponad 30 mld dolarów.
Od lipca wokół Jukosu trwa kryzys rozpoczęty aresztowaniem głównego bankiera koncernu Płatona Lebiediewa. W ślad za nim 25 października do aresztu trafił ówczesny prezes Jukosu i najbogatszy oligarcha Rosji Michaił Chodorkowski.
Lebiediewowi i Chodorkowskiemu zarzuca się przede wszystkim przestępstwo prywatyzacyjne z roku 1994. Obaj są dodatkowo oskarżeni o przestępstwa podatkowe. Ani jeden, ani drugi, nie przyznają się do winy i twierdzą, że cała sprawa ma podtekst polityczny.
16:00