Od 150 do ponad 200 Filipińczyków zaginęło bez wieści po pożarze, który wybuchł w nocy na jednym z promów. Jednostką płynęło ponad 870 osób. Do zdarzenia doszło w pobliżu wejścia do Zatoki Manilskiej.

Ludzie w panice skakali do wody, skąd wyławiano ich do szalup ratunkowych, a później statków ratowniczych i jednostek straży przybrzeżnej. Uratowano większość pasażerów, jednak wciąż brakuje wieści o co najmniej 200 osobach. Władze mają nadzieję, że znaczną część zaginionych uratowały przypadkowe kutry, które spontanicznie pośpieszyły na ratunek. W wodach zginął jeden człowiek, kilkanaście jest rannych.

Nadal nie wiadomo, co było przyczyna pożaru. Pojawiają się sprzeczne teorie, jedna z nich mówi, że doszło do wybuchu w maszynowni. Niektórzy pasażerowie twierdzą natomiast, że eksplodowało urządzenie klimatyzacyjne.

Duży prom pasażerski "Superferry 14", kursujący między wyspami Archipelagu Filipińskiego, płynął z Manili do Bacolod na wyspie Negros. Pożar wybuchł wczoraj ok. godz. 18 czasu polskiego.

Głównym środkiem komunikacji na Filipinach są niewielkie łodzie i promy. Wypadki na morzu zdarzają się więc często. Dwa lata temu w pożarze promu zginęły 44 osoby, a w maju zeszłego roku w zderzeniu drewnianego promu ze statkiem śmierć poniosło 25 osób.

06:05