"Są na świecie firmy, o których mówi się, że są zbyt duże, żeby upaść. I do takiej kategorii Facebook się kwalifikuje" - mówi prof. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego, badacz społeczny analizujący m.in. dezinformację w sieci i ruchy antynaukowe. Przy okazji 18. urodzin społecznościowego giganta, które poprzedził spadek notowań na nowojorskiej giełdzie i odpływ użytkowników, z ekspertem rozmawiała Aleksandra Filipek, prowadząca w internetowym Radiu RMF24.
NAJCIEKAWSZE ROZMOWY I NAJWAZNIEJSZE INFORMACJE ZNAJDZIESZ W INTERNETOWYM RADIU RMF24
Aleksandra Filipek, Radio RMF24: Z jednej strony osiemnaste urodziny. Z drugiej -średnia dzienna liczba aktywnych użytkowników Facebooka w ostatnim kwartale 2021 roku spadła po raz pierwszy w historii platformy. Czy biorąc pod uwagę te dane, można powiedzieć, że Facebook jest już passé i najlepsze czasy ma już za sobą?
Prof. Dariusz Jemielniak, Akademia Leona Koźmińskiego: Ja bym tak nie powiedział, są w końcu na świecie firmy, o których mówi się, że są zbyt duże, żeby upaść. I do takiej kategorii Facebook się kwalifikuje. To po prostu jest tak duży moloch, bo przecież to nie jest tylko Facebook, ale też Whatsapp, Instagram i cała koncepcja metaversum. Więc sądzę, że jeśli to jest początek upadku, to on i tak będzie rozłożony na dekady.
Mało tego, on bezpośrednio wpływa na nasze życie, prawda? Mówi się o tym, że Facebook wie o nas wiele. Ile tak naprawdę wie?
Wie prawie wszystko. Jak będzie miał multiversum, to będzie wiedział dokładnie wszystko, co do milisekundy. Czyli z kim się spotykamy - wie, co myślimy, jakie mamy poglądy polityczne, jaką mamy orientację seksualną - wie, czy kogoś lubimy, co właśnie robimy. Tego rodzaju dane są bardzo cenne z punktu widzenia reklamodawców, ale też niestety bardzo intymne.
Są też dane, które bezpośrednio wpływają na to, jak może potoczyć się historia. Głośnych spraw z tym związanych pojawiło się wiele. Facebook Papers na przykład, przypomnijmy, o co chodziło w tej aferze.
Tych raportów było bez liku, od początku istnienia Facebooka, co jakiś czas pojawia się skandal. Wtedy Mark Zuckenberg mówi " teraz już się poprawimy, będzie wszystko dobrze". A co się dzieje? Oczywiście dzieje się niewiele, dlatego że Facebook w swoim modelu biznesowym zawiera to, że musi monetyzować informacje na temat użytkowników. Samo to, że wypływają informacje o tym np., że Facebook przyczyniał do siania dezinformacji, także szereg informacji politycznych wpływających bezpośrednio na wyniki wyborów. To oczywiście wywołało mały skandal, ale np. już ze współczesnych badań wiemy, że Facebook troszkę się poprawił. Ale poprawił się w krajach zachodnich. Myślę, że trzeba sobie zadać pytanie, na co się zgadzamy z Facebookiem. Czy to nie są takie podwójne standardy, że jak się w Ekwadorze czy Peru coś dzieje, to jest okej, bo to nie jest świat globalnej północy. Czy też powinniśmy mieć wymogi takie same dla wszystkich krajów.
Czy faktycznie pod tym względem coś się od tamtej pory zmieniło, od 2019 roku, od tamtej głośnej afery? Czy faktycznie Facebook dzisiaj nie ma wpływu na nasze codzienne wybory?
Powiedziałbym tak, my do końca nie wiemy w ogóle, co Facebook robi. Dowiadujemy się tylko, gdy ktoś uchyli rąbka tajemnicy, zrobi wielką aferę, właśnie takim "whistleblowerem". Moja hipoteza jest taka, że Facebook niektóre rzeczy robi fajne, jak najbardziej, z punktu widzenia dobra społecznego. Ale robi też mnóstwo rzeczy, które są bardzo kontrowersyjne. Nawet z ostatniego roku wiemy np., że Facebook, z jednej strony podejmuje działania, które mają na celu zwalczanie dezinformacji szczepionkowej, czyli propagowania nonsensów na temat szczepień, nieprawdziwych informacji antyszczepionkowych. Jednocześnie zarabia duże pieniądze na propagowaniu właśnie tego typu informacji. Trzeba więc zadać pytanie o konflikt interesów. Jak ktoś zarabia dziesiątki milionów dolarów na tym, że dostaje reklamy od grup antyszczepionkowych, to czy rzeczywiście będzie równie gorliwie zwalczał tego rodzaju informacje?
Czy informacja o odpływie użytkowników, o której słyszeliśmy - od wczoraj około pół miliona aktywnych użytkowników zrezygnowało z korzystania z Facebooka na co dzień. Czy może to być konsekwencja właśnie tego typu działań?
Z całą pewnością, liczne skandale związane z naruszeniem prywatności, z tymi naruszeniami informacyjnymi naszych praw, z ingerencją w wybory... to wszystko się nawarstwia, nakłada. Czasem nie jest tak, że jedna afera spowoduje od razu tąpnięcie, ale ona powoduje to, że zaczyna się już rysa, która później będzie mogła się pogłębiać. Natomiast ja bym tego nie demonizował. Przy ponad miliardzie użytkowników, jak pół miliona odpłynęło, to jednak wciąż są to małe wahania. Być może to jest elementem nasycenia. Trzeba też zwrócić uwagę na czas, który ludzie spędzają na Facebooku. A tego czasu w pandemii spędzili sporo. Nie wróżyłbym z tego od razu jednoznacznie, że Facebook się skończył.