Spalonych 12 placówek bankowych, zniszczone samochody i budki telefoniczne to bilans nocnych niepokojów wywołanych w Barcelonie przez dzikich lokatorów. W Hiszpanii osoby okupujące puste domy i lokale są zrzeszeni w specjalnej organizacji, by mogli łatwiej bronić swoich racji. Coraz częściej ludzie ci łączeni są też z radykalnymi grupami, opowiadającymi się za przemocą.

Nocne zamieszki były odpowiedzią na próbę eksmisji nielegalnych mieszkańców dwóch domów. Najwięcej jest ich w Katalonii. W tym autonomicznym regionie Hiszpanii jest też najwięcej pustostanów. W samej Barcelonie i okolicy jest ich około 200 tysięcy.

Po nieudanej próbie eksmisji do sądu wpłynęła skarga. Jej autorami są sąsiedzi dzikich lokatorów, którzy domagają się ukarania policjantów usiłujących eksmitować "ocupas". Zrobili to, mimo, że wygląd dzikich lokatorów może odstraszać. Noszą oni bowiem „dredy” i ubierają się jak bezdomni. Nie pracują i nie uczą się. Twierdzą, że są przeciwnikami „systemu”, choć większość z nich pochodzi z dobrze zarabiającej klasy średniej. Podejrzewa się ich także o kontakty z baskijskimi separatystami z ETA. Udowodniono to jednemu z liderów „ocupas”. Posłuchajcie też relacji korespondentki RMF w Barcelonie – Ewy Wysockiej.

foto: Archiwum RMF

20:15