Dwie osoby zginęły w poniedziałkowym zamachu bombowym na izraelski autobus z dziećmi w Strefie Gazy. Kilkanaście osób jest rannych. Izrealczycy twierdzą, że w atak zamieszane są palestyńskie władze wojskowe. Premier Izraela Ehud Barak zapowiedział odwet.
Większość pasażerów autobusu to dzieci z żydowskiego osiedla, które jechały do pobliskiej szkoły. Na szczęście autokar był opancerzony a wybuch nastąpił gdy autobus znajdował się około 100 metrów od miejsca eksplozji. Według ekspertów był to ładunek o wadze co najmniej 20 kilogramów trotylu. Według dowództwa armii izraelskiej, zamachu dokonano za pomocą zdalnie sterowanego pocisku o kalibrze 120 mm. W ewakuacji poszkodowanych uczestniczyły wojskowe helikoptery. W Strefie Gazy mieszka w siedem tysięcy Izraelczyków. Wielokrotnie byli oni celem ataków palestyńskich.
Anonimowy rozmówca zadzwonił do biura AFP (francuska agencja prasowa) w Gazie i powiedział, że atak na izraelski autobus z dziećmi był zemstą za śmierć Palestyńczyków w czasie trwającej intifady czyli powstania przeciwko Żydom.
Do zamachu przyznała się nieznana do tej pory palestyńska organizacja o nazwie "Grupy Męczenników al-Aksa". Jednak zdaniem Izraelczyków, za atak odpopwiedzialne są władze palestyńskie. Doradaca premiera Ehuda Baraka zapowiedział odwet za zamach. Gilad Sher powiedział izraelskiej telewizji, że decyzja, jak Izrael odpowie, zostanie podjęta na nadzwyczajnym posiedzeniu rządu. Władze Autonomii palestyńskiej twierdzą jednak, że nie mają z atakiem nic wspólnego. Jaser Arafat nakazał przeprowadzenie szczegółowego śledztwa w tej sprawie. Abu Rudeina, doradca Arafata zaprzeczył, by to Autonomia była odpowiedzialna za zamach: "Jesteśmy przeciwko przemocy wobec cywilów, nie mamy nic wspólnego z tym incydentem". Z oburzeniem reagują na to żydowscy osadnicy:
"Jaser Arafat jest mordercą i kłamcą. Gdy mówi, że wstrzymuje przemoc, to albo kłamie albo nie ma już wpływu na to, co się dzieje. Tak czy inaczej, nie jest już dla nas partnerem".
W związku powtarzajacymi się atakami Palestyńczyków, dowództwo armii izraelskiej zapowiedziało etapową mobilizację rezerwistów. Jak powiedział szef sztabu armii izraelskiej, generał Szaul Mofaz, już w końcu listopada do służby czynnej powołani zostaną pierwsi żołnierze rezerwy. Mobilizacja - powiedział generał - jest konieczna w związku z potrzebami, wynikającymi ze względów bezpieczeństwa. W starciach izraelsko-palestyńskich, trwających od końca września, zginęło już około 250 osób.
W odwecie za wczorajszy zamach, helikoptery po południu rozpoczęły naloty na Strefę Gazy. Do akcji włączyły się także okręty ostrzeliwując Gazę od strony morza. Według wstępnych doniesień izraelskie pociski trafiły między innymi kwatery policji, biura ruchu Fatah Jasera Arafata, stację energetyczną oraz palestyńską stację telewizyjną. W odwetowych, izraelskich nalotach zginął co najmniej jeden Palestyńczyk. Rannych, według różnych źródeł zostało od dwudziestu pięciu do osiemdziesięciu osób. Rzecznik izraelskiej armii podkreślił jednak, że "akcja była ograniczona i objęła zaledwie dziewięć dokładnie wybranych obiektów". Izrael oznajmił, że naloty na palestyńskie cele to "jasne przesłanie" dla palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata i władz Autonomii". Władze Autonomii zażądały od Izraela natychmiastowego wstrzymania odwetowych nalotów na Strefę Gazy, ostrzegając, że może to doprowadzić do tego, iż sytuacja wszystkim wymknie się spod kontroli.
Na pomoc Palestyńczykom w walce z Izraelem gotowy jest w każdej chwili ruszyć Irak. Tysiące Irakijczyków przemaszerowało w poniedziałek przez centrum Bagdadu wykrzykując hasła " święta wojna przeciwko Izraelowi". Władze Iraku twierdzą, że zmobilizowały ponad sześć i pół miliona ochotników gotowych walczyć po stronie Palestyńczyków.
Po wczorajszych atakach z morza i powietrza na Strefę Gazy Izrael zaczął dziś ograniczać dostawy benzyny i oleju napędowego dla Palestyńczyków. Strefa Gazy podzielona jest praktycznie na dwie części - izraelskim wojskowym kordonem. O szczegółach posłuchaj w relacji z Tel Awiwu korespondenta RMF FM Elego Barbura:
Sytuację w Jerozolimie obserwował specjalny wysłannik RMF FM Robert Kalinowski. Jego zdaniem można się spodziewać eskalacji konfliktu. Po obu stronach górę biorą zwolennicy rozwiązań siłowych. Poniedziałkowy zamach w Gazie potwierdza, jak w swej istocie puste są słowa Jasera Arafata o wstrzymaniu przemocy czy chęci powrotu do rokowań pokojowych. Z drugiej strony chwiejący się rząd izraelskiego premiera Baraka waha się przed podjęciem zdecydowanych działań w celu stłumienia palestyńskiego powstania. Jak mówią niektórzy Izraelczycy - Barak tak naprawdę nie wie co ma zrobić i chyba to jest jego w tej chwili największy błąd.
08:30