Rynki Hiszpanii, Portugalii, Grecji i Finlandii są już w pełni dostępne dla pracowników z Polski i innych państw-nowych członków Unii Europejskiej. W ten sposób kraje te dołączyły do Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji.
Niemcy i Austria zapowiedziały kategorycznie, że przedłużą restrykcje o kolejne trzy lata. Pozostałe z piętnastu starych krajów Unii nie otworzą jeszcze w pełni rynków, ale chcą stopniowo znosić ograniczenia w tych sektorach, w których brakuje im rąk do pracy.
I tak od 1 maja o pracę bez ograniczeń można ubiegać się we Francji w sektorach: budownictwa, usługach publicznych, hotelarstwie i gastronomii, rolnictwie, przemyśle maszynowym i metalowym, przemyśle przetwórczym i handlu nieruchomościami.
Przebojem będzie Półwysep Iberyjski – uważa szef Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej. - Sektor budowlany cierpi na deficyt rąk do pracy. To jest rynek, na którym prywatny zamawiający oczekuje na wykonawcę - mówi Stefan Assanowicz i dodaje, że praca czeka także w rolnictwie. Poza tym jego zdaniem Polaków może przyciągać także krajobraz i styl życia.
W Finlandii na polskich pracowników czekają pensje takie, jak na miejscowych – mówi fiński ambasador Jan Store. Zarobki są tam nawet cztery razy wyższe niż u nas. Dyplomata zaznacza jednak, że wyższe niż w Polsce są także koszty życia.
Swój rynek pracy dla obywateli ośmiu nowych państw Unii od maja otworzyła całkowicie Islandia. Choć kraj ten nie jest członkiem Unii, jest to jako państwo wchodzące w skład Europejskiego Obszaru Gospodarczego - podlega więc unijnej zasadzie swobody przepływu pracowników.