Muzealnicy odczytali cały list napisany przed 87 laty przez robotników remontujących zamek biskupów warmińskich w Lidzbarku Warmińskim. Udało się też ustalić losy autorów listu.

Ekipa obecnie remontująca zamek biskupów warmińskich w Lidzbarku Warmińskim list w butelce odnalazła na początku lipca. Zatkana ceramicznym korkiem butelka z browaru św. Jerzego, który działał przed wojną w tym mieście, była zamurowana w blendzie północno-zachodniej wieżyczki zamku tak, że zupełnie nie było jej widać. Kilka dni później muzealnicy wyciągnęli list. Był napisany odręcznie, ołówkiem. Początkowo udało się odczytać tylko fragmenty, m.in. to, że napisali go robotnicy remontujący zamek przed 87 laty (dokładnie 4 lipca 1928 roku) i że budowlańcy przedstawili się w nim imionami i nazwiskami.

Po kilku tygodniach pracy nad listem poznaliśmy już jego całą treść. Jest uroczy! Robotnicy byli nietuzinkowi - mówi kierownik muzeum na lidzbarskim zamku Małgorzata Jackiewicz-Garniec. Najciekawszy wydaje się ostatni akapit listu. Brzmi on tak: Zamurowaliśmy już wiele pism, których musicie poszukać. Dzisiaj przybył cyrk Sohns, nasz August Grumensberg jest zazdrosny o latającego krokodyla. Murarze mają w Lidzbarku płacone za godzinę 94 fenigi i ich dzień pracy trwa 8 godzin. Jest to prawnie uregulowane, poza tym żyjemy w spokoju i wesoło, bo nic ponad przyjemności. Najważniejsze dla nas młodych są pieniądze i kobiety, bądźcie wszyscy szczęśliwi i pomyślcie o nas, jak znajdziecie tę kartkę.

Nie znaleźliśmy jeszcze informacji, co za latający krokodyl przyjechał z cyrkiem do Lidzbarka, będziemy tego szukać w archiwach. Natomiast nasi robotnicy, gdy usłyszeli stwierdzenia o pieniądzach i kobietach stwierdzili, że to przesłanie jest aktualne do dziś - powiedziała Jackiewicz-Garniec.

Muzealnicy ustalili dalsze losy autorów listu

Dzięki temu, że w liście wymienionych zostało z imion i nazwisk dwunastu pracujących przy remoncie robotników, muzealnicy w księgach adresowych odszukali tych ludzi. Okazało się m.in., że murarz - czeladnik Josepf Herrmann, który w czasie pisania listu miał 25 lat, dożył do 1978 roku. Wyjechał z Warmii, pochowano go w Rostocku. Miał czworo dzieci, a jego żona nazywała się Luzia Lehmann.

Pomocnik budowlany Anton Kutzki, który w czasie pisania listu miał 41 lat, został w czasie II wojny światowej powołany do Wehrmachtu. Jako oficer poległ pod Leningradem we wrześniu 1941 roku. Muzealnicy ustalili, że jego żona Anna Schmidt, z którą Kutzki miał troje dzieci, wyjechała do Niemiec i zmarła w Hameln w 1970 roku.

Cieśla Valentin Kablau, który w czasie pisania listu miał 43 lata, pracował w cegielni. Zmarł w 1946 roku w Schwerinie. W sumie ten cieśla miał czworo dzieci. Jego żona Anna zmarła w 1936 roku.

Najprawdopodobniej list będzie prezentowany na wystawie o losach zamku w Lidzbarku Warmińskim, która zaplanowana jest na marzec przyszłego roku.

W zamku znów został ukryty list w butelce

Ekipa, która obecnie remontuje zamek w Lidzbarku Warmińskim także ukryła w wieżyczce "butelkę dla potomnych". Robotnicy włożyli do niej wydruk listu z 1928 roku, kilka pamiątek i swój autorski list. Panowie nie powiedzieli nam, co napisali, to ich tajemnica. Mamy nadzieję, że za 100 lat ktoś ten list odnajdzie - przyznała Jackiewicz-Garniec.  

Zamek biskupów warmińskich w Lidzbarku Warmińskim ze względu na swą architekturę nazywany bywa "Wawelem Północy". W jego komnatach zbudowanych w latach 1350-1401 mieszkali m.in. Mikołaj Kopernik i jego wuj Łukasz Watzenrode, Jan Dantyszek, Stanisław Hozjusz, Marcin Kromer, Jan Stefan Wydżga, czy Andrzej Chryzostom Załuski. Tu żył i tworzył także Ignacy Krasicki, który wokół zamku założył ogrody, a w sąsiedztwie zbudował oranżerię (teraz odnowioną). Od 1963 roku w zamku swoją siedzibę ma filia Muzeum Warmii i Mazur.

(mpw)