Bajki są dla dzieci. Przynajmniej w teorii. Niby mają uczyć, mają być pewnego rodzaju wzorem, a tymczasem mogą pokazywać pewne nie do końca „chciane” zachowania. Pinokio kłamał, Puchatek z pewnością nie znał umiaru w jedzeniu, a słynna disneyowa „Mała syrenka” była w stanie porzucić wszystko dla chłopca, o którym wiedziała tylko, że jest… piękny.
Z "Kubusiem Puchatkiem" dorastało wiele pokoleń. Najpierw byli to czytelnicy książek A.A. Milne’a, a od lat ’60 - wielbiciele filmów animowanych. Któż w końcu nie kochał tego nieporadnego misia i jego oryginalnych przyjaciół? Nieco inaczej jednak będzie wyglądała dla nas ta wesoła zgraja, jeśli zaczniemy czytać fanowskie teorie. Otóż wielu uważa, że postacie z "Kubusia Puchatka" przedstawiają... siedem grzechów głównych.
Sam Puchatek, miłośnik miodu, oznacza oczywiście grzech łakomstwa. Miś nie zna umiaru i obżera się do tego stopnia, że nie może potem przecisnąć się przez drzwi domu królika lub dziuple w drzewach, z których bierze miód.
Prosiaczek symbolizuje z kolei chciwość. Ten niewielki, nieśmiały i zakompleksiony zwierzak mieszka bowiem w olbrzymiej posiadłości. Czy tak duże lokum jest mu potrzebne? Na pewno nie, a więc domostwo zwyczajnie się marnuje. Ale co Prosiaczek się pochwali przed znajomymi, to jego.
Kangurzyca odpowiada nieczystości. Jedyna samica w grupie, z dzieckiem, które jednak nie ma ojca. Według fanów mogłoby to świadczyć o tym, że kangurzątko zostało poczęte bez ślubu.
Zaskoczeniem może okazać się Tygrysek. Choć zawsze pełen energii i ochoty na "brykanie", to nie należy on do najbardziej produktywnych mieszkańców Stumilowego Lasu. W pokoju zawsze miał nieporządek i tak naprawdę nigdy nie widzimy go pracującego. Oznaczałoby to, że jego grzechem jest lenistwo.
Sowa reprezentuje oczywiście pychę. Choć te nocne ptaki są uważane za bardzo mądre, tak ciężko nazwać "puchatkową" Sowę za wcielenie Einsteina, choć zdecydowanie się za takiego uważa. Wiele mówi o swojej wspaniałej rodzinie i często daje rady, które najczęściej nie są zbyt pomocne. Do tego nie potrafi czytać i pisać. Choć jest niemal bezużyteczny, tak z pewnością jest najbardziej dumnym bohaterem Milne’a.
Kochany przez wszystkie litujące się nad nim dzieci Kłapouchy jest pesymistą, ale i zawistnikiem. Zazdrości wszystkim ich wyglądu lub domostwa (np. tego Prosiaczkowego). On sam jednak nie robi nic, by zmienić sytuację - mieszka w rozpadającym się szałasie, do tego cały czas odpada mu ogon przybity prowizorycznym gwoździem. Tak jakby chciał wszystkim zazdrościć.
Królik oczywiście reprezentuje gniew. Często się złości i wówczas wyładowuje się na meblach, naturze, a nawet na własnych uszach. Do tego ciągle toczy wojny z gąsienicami, które zalegają się w jego pięknym ogrodzie.
O księżniczkach Disneya powstało już 12 filmów. "Śpiąca Królewna", "Kopciuszek", "Piękna i Bestia" czy "Kraina Lodu". Choć to bajki o kobietach, to jednak często postaci żeńskie w scenariuszach traktowane były "po macoszemu". Według "Washington Post", w animacjach Disneya postacie męskie miały do tej pory zdecydowanie większy udział w dialogach, niż postacie żeńskie.
Idealnym przykładem jest "Aladyn", w którym to kobiety wypowiadały tylko 1/10 wszystkich kwestii. Niektórzy twierdzą, że taki jest po prostu charakter przedstawionego świata - "Aladyn" jest w końcu inspirowany krajami arabskimi, w których panuje prawo szariatu, a kobiety są wykluczone z niektórych sfer życia społecznego. Z kolei przy "Małej syrence" zaznacza się, że główna bohaterka utraciła przecież głos, więc zwyczajnie nie mogła prowadzić żadnego dialogu. Krytycy jednak winią scenariusze - że w ogóle doprowadzono do sytuacji, by żeńskie postaci mówiły mniej.
Eksperci zwracają także uwagę na to, że "filmy o disneyowych księżniczkach" są zwykle schematyczne. Prawie nie ma bohaterek, które przewodzą wielkim bitwom przeciwko Bestii, nie ma kobiet, które siedzą w tawernie i śpiewają pijackie piosenki, nie ma kobiet, które dają wskazówki, ani kobiet, które coś tworzą. Prawie każdy, kto robi coś innego niż szukanie męża, najczęściej jest mężczyzną - mówi o bajkach z wytwórni Disneya lingiwstka Carmen Fought.
Kaczor Donald po dziś zdobywa serca młodszych i starszych czytelników, czy to kwacząc z ekranu, czy to przeżywając przygody na stronach komiksów. Wielu miłośników tego zabawnego nieudacznika wielokrotnie zadawało sobie pytanie: dlaczego Donald chodzi na co dzień bez spodni, ale gdy wychodzi spod prysznica, to musi być owinięty ręcznikiem?
Przypuszcza się, że animatorzy chcieli się po prostu zatroszczyć o dzieci, które oglądały kreskówki. Nie chcieli bowiem, by brali z niego przykład i uznali, że taki pełny negliż jest sprawą powszechnie akceptowaną. Gdyby się bowiem nim zainspirowały, mogłoby podochodzić do różnych nieplanowanych ekshibicjonistycznych sytuacji.
Istnieją też teorie, które jeszcze bardziej upraszczają sprawą - Donald zakładał ręcznik, bo nie chciał, by woda spływająca z jego piór zalała mu podłogę.
Uniwersum Disneya, w którym żyje Donald ma także więcej zagadek i pytań. Dlaczego Goofy jest właścicielem Pluto, skoro obaj są psami? Dlaczego Myszka Miki zawsze nosi rękawiczki? I dlaczego Sknerus McKwacz nigdy nie zginął, choć wskakuje na główkę do basenu wypełnionego twardymi monetami? Niestety, nie oczekujmy, że kiedykolwiek uzyskamy prawdziwe odpowiedzi, na te niezwykle nurtujące pytania.