"Jestem coraz bardziej przekonana, że to ma sens" - mówi o projekcie darmowego podręcznika dla uczniów klas pierwszych minister edukacji narodowej, Joanna Kluzik-Rostkowska w Kontrwywiadzie RMF FM. Czy rząd może się z tego pomysłu wycofać? "Nie ma już odwrotu. Jest bardzo wielu zadowolonych z nowego elementarza. Nie spotkałam żadnego rodzica, który mówiłby, że to zły pomysł" - twierdzi szefowa MEN w RMF FM i zapewnia, że pewnym jest już nie tylko darmowy podręcznik dla tegorocznych pierwszoklasistów, ale i darmowe podręczniki dla kolejnych trzech roczników od 2015 roku. "134 tysiące zł brutto, tyle będzie wynosiło honorarium Marii Lorek, autorki Elementarza"- mówi minister Kluzik-Rostkowska. "75 milionów złotych to koszt całościowy projektu. Najdroższy jest druk" - tłumaczy.
Konrad Piasecki: Już pani pożałowała pomysłu elementarza dla każdego dziecka?
Joanna Kluzik-Rostowska: Absolutnie nie. Jestem jeszcze bardziej przekonana, że to ma sens.
Mało zadowolonych, dużo krytykujących.
Nie. Dużo zadowolonych...
... znalazła pani zadowolonego? Jednego?
Znalazłam bardzo wielu zadowolonych, znalazłam również krytykujących. Natomiast to, co mnie zaskakuje, bardzo mile, to, że nawet ci, którzy krytykują, to robią to bardzo merytorycznie. Bez emocji.
Rozumiem, że nie ma odwrotu. 1 września elementarz będzie?
Nie ma odwrotu, proszę mi wierzyć. Może inaczej. Ja nie spotkałam żadnego rodzica - a spotykam ich wielu; zaczepiają mnie w sklepach, na ulicy i tak dalej - który mówiłby: nie to jest zły pomysł.
A może oni jeszcze nie znają jego elementarza? A diabeł tkwi w szczegółach.
60 tysięcy osób weszło na stronę. Było kilkaset opinii. Ten podręcznik naprawdę nie budzi złych emocji. Oczywiście możemy się spierać, czy za dużo czerwieni, czy za dużo zielonego.
Kończąc dyskusję: czy apele o to, żeby przełożyć o rok wprowadzenie elementarza, to jak grochem o ścianę.
Wydawcy powtarzają to jak mantrę. Ja jak mantrę powtarzam: będzie elementarz 1 września 2014 roku.
Nawet jeśli wielu uważa, że ten, który pokazaliście, jest słaby...
... zawsze będą tacy, którym będzie się podobał bardziej albo mniej. Autorka przyjmowała te wszystkie uwagi z dużą pokorą. Dziś będę się z nią widziała. Na pewno wiele z nich uwzględniła. Na pewno można się spierać, czy jest za dużo taty, czy jest za mało taty.
Zmierzmy się z tymi zarzutami. Świat z elementarza to świat bogatych i szczęśliwych. Czytam taką uwagę.
Nie mam poczucia, że to jest świat bogatych i szczęśliwych. Nie wiem, czy należy pokazywać dzieciom w pierwszej klasie świat nieszczęśliwych. Gdyby ten podręcznik pokazywał...
... problem w tym, że część tych dzieci żyje w nieszczęśliwym świecie.
W ogóle żyjemy w świecie, który czasem jest szczęśliwy, a czasem nieszczęśliwy.
Ale pani uważa, że elementarz jest od ukazywania świata szczęśliwego, a nie szarego i ponurego?
Elementarz jest dodatkiem do pracy nauczyciela i Maria Lorek, mówi tak... Maria Lorek, która również była nauczycielką....
I ta, co także ponoć wzięła pięć milionów za elementarz.
No tak pięć milionów - ja naprawdę nie wiem, skąd się wzięło to pięć milionów. 134 tys. 792 złotych brutto - tyle będzie wynosiło honorarium Marii Lorek. To jest dodatek do pracy nauczyciela. Maria mówi tak: "Przychodzę do klasy i rozmawiam z dziećmi. Kiedy z nimi rozmawiam, okazuje się, że te dzieci mają różne problemy w swoim środowisku. Nie zapiszę w elementarzu wszystkich możliwych życiowych sytuacji, w jakich znajdują się moje dzieci. Od tego jest nauczyciel."
Jest zarzut, że za dużo jest o tacie, a tymczasem, co trzecie dziecko chowa się bez taty.
Tego zarzutu nie jestem w stanie przyjąć. Jeśli z jednej strony uważamy, że tata powinien uczestniczyć w życiu rodziny - a uważam, że tak, to z drugiej strony nie można go w tej rodzinie nie zauważać. Równie dobrze można by mieć pretensje, że nie wolno pokazywać babci i dziadka, bo nie wszyscy mają babcię i dziadka. Bywa również taka sytuacja, że niestety nie mamy w tej rodzinie, bo coś się wydarzyło. Nie mówiąc już o sytuacjach trochę bardziej zabawnych, czyli jak ktoś ma psa, kota albo nie ma.
A co z lewactwem i gender, bo podobne też przemycacie treści lewackie i genderowskie?
Ten podręcznik był również sprawdzany pod kątem takim równościowym. Ale jakie lewactwo, Boże - to jest... Mam nadzieję, że to jest nowoczesny, rozsądny podręcznik do pierwszej klasy.
Pani mówi: "Jakie lewactwo, Boże", to mamy wszystko w jednym zdaniu.
Wszystko razem! I jeżeli miałabym usatysfakcjonować albo skrajną prawicę, albo skrajną lewicę, to niestety nie jestem w stanie tego spełnić ani wobec jednej, ani wobec drugiej strony.
Strasznie droga ta impreza się okazała. Premier mówił: "nie więcej niż 10 mln", a czytam - 75 mln złotych. 7,5 razy więcej.
Tu mamy do czynienia z różnymi liczbami. Zacznę od tego, że 1 września 2014 roku będą miała dobrą wiadomość dla rodziców pierwszoklasistów, czyli, że nie będą ponosić żadnych kosztów - ani podręcznika do edukacji wczesnoszkolnej, ani podręcznika do języka obcego, ani ewentualnych ćwiczeń dodatkowych. To oznacza, że zostanie w ich kieszeni ponad 120 mln złotych. Jeżeli chodzi o sam koszt podręcznika, to najdroższą pozycją jest druk, i to się zamknie w kilkunastu milionach. Nie chcę podawać teraz dokładnej kwoty.
To skąd się wzięła ta kwota 75 mln?
Ta kwota wzięła się stąd, że my oprócz tego, że proponujemy podręcznik, dedykujemy każdemu pierwszakowi 50 zł. To jest kwota, za którą nauczyciel - jeżeli będzie chciał - będzie mógł kupić materiały dodatkowe, ćwiczenia.
Czyli 75 mln to koszt całościowy całego programu.
Tak, to jest koszt całościowy, również z przystosowaniem podręcznika dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych itd.
Mówi pani: "w tym roku pierwszoklasiści", a w przyszłym roku?
W tym roku startujemy, a w przyszłym ta dobra wiadomość, czyli pieniądze w kieszeni, będzie dla klasy pierwszej, drugiej i czwartej szkoły podstawowej oraz pierwszej gimnazjum. W 2017 roku dochodzimy do sytuacji, w której cała podstawówka i całe gimnazjum ma podręcznik wieloletni, finansowany z budżetu państwa, wypożyczany uczniom, będący własnością szkoły.
Aż szkoda, że tak wcześnie miałem dzieci...
Zawsze można...
Tak, oczywiście. Tegoroczna matura z polskiego to bzdura, zaścianek i głupota?
To oczywiście nie jest bzdura i głupota.
Poloniści narzekają, że "znów Sienkiewicz", "znów Wyspiański", "wbijanie na pal", "patriotyzm"... Ile można?
Powiem tak. Jeśli pan mnie pyta, czy chciałabym pewnej równowagi pomiędzy Sienkiewiczem a Gombrowiczem, to tak. Chciałabym tej równowagi i możemy się zastanawiać.
Może wyjść z tego kanonu XIX-wiecznego?
Jestem zwolenniczką krytycznego myślenia. Jeżeli zamiast Sienkiewicza w pewnym momencie pojawiłby się Gombrowicz, czy Witkacy, byłabym szczęśliwa. Mam nadzieję, że będziemy mogli na ten temat porozmawiać. Ja ten postulat odejścia od takiego romantyzmu nierównoważonego zdrowym rozsądkiem rozumiem i popieram.
Słuchacze też pytają, kiedy zostanie podniesiony próg zaliczenia matury? 30 proc. - porażka rządzących.
To jest taki problem, że z drugiej strony pytają się mnie, kiedy ja ten próg w ogóle zniosę.
Kiedy w ogóle matura zostanie zniesiona?
Chciałabym w pewnym momencie, jak już te matury przejdą, zrobić takie seminarium, bo rzeczywiście pojawia się pytanie...
Te 30 proc. też panią niepokoi, rozumiem?
Nie tylko mnie niepokoi. Niepokoi różnych ludzi w różną stronę. Kłopot polega na tym, że matura jest dzisiaj de facto również egzaminem wstępnym na wyższe uczelnie. Trzeba to widzieć w szerokim kontekście.
Ale pani chciałaby znieść te 30 proc. docelowo?
Ja nie ma odpowiedzi na to pytanie dzisiaj.
Czy ma pani odpowiedź na pytanie czy i polski i matematyka obowiązkowe? Bo też są takie pytania słuchaczy.
No nie, obowiązkowe.
Jedni mówią: a po co ten polski? A inni: po co ta matematyka?
Polski, matematyka - obowiązkowe. Powrót matematyki na matury uważam za bardzo szczęśliwy. Już zaowocowało to tym, że mamy znacznie więcej chętnych na uczelnie techniczne.
I na koniec melduje pani pełną gotowość szkół na przyjęcie sześciolatków?
Muszę sprawdzić, jak wyszły ankiety wizytatorów, bo ankiety dyrektorów szkół wyszły bardzo dobrze i okazało się że mamy 95 proc. przygotowanych dobrze i bardzo dobrze. 7 promili jest nie przygotowywanych, teraz mamy zidentyfikowane te 7 promili, więc dopracujemy.
Czyli mówimy rodzicom sześciolatków - te dzieci, które urodziły się przed 30 czerwca 2008 roku 1 września pójdą do szkoły. I nie będzie od tego już odwrotu.
Tak , ale mówię jeszcze tak: rodzicu jeżeli jesteś zaniepokojony, to pójdź do szkoły i zobacz, jak to wygląda. Pójdź porozmawiaj z dyrektorem, sprawdź jak przygotowana jest szkoła.
Ale już nie ma wyjścia skoro dziecko musi pójść do szkoły.
Ale jeżeli jesteś czymś zaniepokojony, to my mamy specjalną infolinię napisz albo zadzwoń. Jeśli ja się dowiem o czymś co niepokoi rodziców jeszcze w maju, to jeszcze mam trochę czasu, żeby coś z tym zrobić.
Także rodzicu pisz do nas...
Tak zaniepokojony, rodzicu idź i sprawdzaj. Mamy mapę, na której każda szkoła jest tam umieszczona.
Ale jest obowiązek wprowadzony: 30 czerwca 2008.
Jest obowiązek - proszę mi wierzyć szczególnie w mniejszych miejscowościach nie ma żadnego niepokoju, bo jest to szansa edukacyjna dla każdego dziecka.