Temat mówienia sobie per pan i na ty poruszaliśmy już na tym blogu - jeśli dobrze pamiętam - nie raz. Dziś chciałbym wrócić do tego tematu. Nie będę jednak przytaczać wyłącznie zasad, ale kilka historii, które wprawiły mnie ostatnio w niemałe zakłopotanie.
Mniej więcej w połowie stycznia wsiadłem do samochodu, włączyłem radio i usłyszałem znajomy głos jednego z moich ulubionych dziennikarzy. Była to akurat pora jego cotygodniowego programu. Gościem audycji był 23-letni komik, swoją drogą nietuzinkowa osoba. Gospodarz zwracał się do swojego gościa po imieniu, w czym nie upatrywałbym się niczego dziwnego. To jednak, że młody gość mówił do 62-letniego radiowca per ty wydało mi się kuriozalne.
Zastanawiam się, czy była to inwencja własna standupera, czy też panowie uzgodnili taki sposób komunikacji przed programem. Trudno mi to zakładać, biorąc pod uwagę dosyć twarde reguły gry, które dziennikarz przedstawił gościowi na początku. Gdy komik przywitał się słowami: Witam. Cześć. Cześć, prowadzący w ciepłym tonie objaśnił: "Cześć" - mówisz tak bezpośrednio, tymczasem chciałbym ci powiedzieć, że to jest poważna stacja radiowa. Nie można kląć.Trzeba być w miarę uporządkowanym. I sensownie odpowiadać na pytania prowadzącego.
W minionym tygodniu wszedłem do jednej z najbardziej znanych krakowskich kawiarni i podszedłem do baru, żeby zamówić herbatę. Barman przywitał mnie słowami: Co ci podać?. Takie zachowanie działa na mnie jak kubeł zimnej wody. Nie mam przecież piętnastu lat... Poproszę pana o o herbatę - zacząłem z naciskiem na pan. Niewiele to dało, barman tykał do końca tej żenującej rozmowy. Może więc czas zmienić strategię...
I ostatnie zdarzenie. Parę dni temu złożyłem przez telefon zamówienie w popularnym sklepie z meblami. Rozmowa przebiegała w bardzo miłej i rzeczowej atmosferze. Po jakimś czasie otrzymałem maila z potwierdzeniem zamówienia, który rozpoczynała się od słów "Cześć Wojciechu“. To była kropka nad "i“. Czy myśmy przeszli na ty? Nie przypominam sobie. Jeśli w kraju, z którego pochodzi ta marka ludzie mówią do siebie per ty, to szanuję to i przyjmuję do wiadomości. W Polsce jest jednak inaczej. Dobrze by było, gdyby więc gość zechciał uszanować zasady kultury, które obowiązują w naszej tradycji. My, goszcząc w jego ojczyźnie, postaramy się poznać i szanować zasady tamże obowiązujące. Nie jest to wyraz zaściankowości, lecz szacunku wobec tradycji naszych rodziców i dziadków. Ostatecznie pamiętamy, by będąc w Rzymie, zachowywać się jak Rzymianie.
Przypadek wspomnianego sklepu nie jest odosobniony. Na podobne marketingowo-komunikacyjne rozwiązania do tej pory namawiano między innymi banki i sieci sprzedaży. Powiedzmy sobie wprost: to łamanie zasad dobrego wychowania i kultury osobistej. Nie mówimy tutaj przecież o działaniu obliczonym na wywołanie skandalu, lecz o takim zaprojektowaniu komunikacji, by klient miał poczucie należytego szacunku.
Nie czerwienię się, kiedy ktoś bez zgody zwraca się do mnie na ty. Za każdym razem czuję się jednak zażenowany i straszliwie rozczarowany tym, jak bardzo spłaszcza się w ten sposób relacje międzyludzkie, które są wielowymiarowe i wielokolorowe. Takie powinny pozostać. Wiele rozmów, które odbyłem na ten temat dotychczas i chociażby ostatnie komentarze pod wpisem o mówieniu na ty na moim fanpage’u pozwalają mi wierzyć, że nie tylko ja mam takie podejście do sprawy. Jeśli więc jest nas więcej, zechciejmy na ten temat porozmawiać - w rodzinach, z przyjaciółmi, ze znajomymi w pracy. Przedstawiajmy odpowiednie zasady dzieciom: starsi i nieznajomi to albo ciocie lub wujkowie, albo panie i panowie. I przede wszystkim mówmy o swoich potrzebach z taką samą odwagą, z jaką tykają nam osoby, które w tej wątpliwej modzie nie widzą nic niestosownego. Nie musimy się na to zgadzać. I co najważniejsze, nie musimy mieć poczucia, że bycie z kimś na pan/pani musi być pozbawione sympatii czy serdeczności. Jest wręcz przeciwnie, Drogie Panie i Drodzy Panowie.