„Szpieg, który wiedział za mało” to oparta na dokumentach IPN-u historia żołnierza polskiego wojska zwerbowanego przez amerykański wywiad w Wietnamie. Zenon Celegrat szpiegował przez 3 lata aż został zdekonspirowany i w 1979 roku usłyszał wyrok 25 lat więzienia. Wyszedł stamtąd już po zmianie systemu politycznego w Polsce w 1990 roku. Do dziś żyje spokojnie w Polsce. Jego burzliwą historię spisali Piotr Świątkowski i Jarosław Burchardt. Ich książka ma premierę 1 lipca.
Adam Górczewski RMF FM: Mimo różnic w historiach obu szpiegów, Celegrat nazywany jest wielkopolskim Kuklińskim. Co ich łączyło?
Jarosław Burchard: Ci dwaj panowie byli agentami amerykańskich służb specjalnych - jeden i drugi pracował dla Centralnej Agencji Wywiadowczej CIA. Na podstawie danych, które mamy, wiemy, że Kukliński zgłosił się sam do amerykańskich służb, żeby ostrzec przed tym, co może spotkać Europę i świat w wyniku tajnych zbrojeń Związku Radzieckiego. W przypadku Zenona Celegrata było odwrotnie - został zwerbowany przez amerykański wywiad po to, żeby udzielać informacji o systemie, który znajduje się w Polsce. To są cechy, które ich różnią. Podobieństwem było to, że dane jednego i drugiego sprawiały, że amerykański wywiad wiedział, czego się spodziewać w przypadku bądź uderzenia wyprzedzającego Związku Sowieckiego na Europę, bądź w jaki sposób bronić przed tym uderzeniem. Dane przesyłane przez jednego i drugiego były weryfikowane. Ponieważ ze stopnie sierżanta sztabowego, czyli stopnia warsztatu części zamiennych do sprzętu radiolokacyjnego i łączności jednostki obrony powietrznej kraju, czy też stopnia sztabowca, który opracowuje plany na ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego można było wysnuć uzupełniające się wnioski. Jeśli takich agentów strona amerykańska miała kilkunastu bądź więcej w państwach Układu Warszawskiego rysował się obraz tego systemu.
Jakich informacji dostarczał Celegrat?
Jako sierżant sztabowy, szef warsztatu łączności, miał dostęp do podzespołów, które pracowały w urządzeniach nawiązujących łączność, bądź też elementach rozpoznawczych typu stacje radiolokacyjne. Z tego pułapu mógł wiedzieć jakie są nowinki, np. wymiana sprzętu, kody łączności, kubki rozpoznania, które umieszcza się w urządzeniach "swój-obcy" stacji radiolokacyjnej. To są ważne informacje dla przeciwnika, który może w pierwszych sekundach wojny zneutralizować system łączności. Ale nie było one aż tak ważne jak działalność Ryszarda Kuklińskiego, który miał dostęp do tajemnic uzbrojenia, które wchodziło w skład wyposażenia wojsk Układu Warszawskiego.
Zbierał zatem informacje uzupełniające?
To widać po poleceniach, które otrzymywał. Np. jedź gdzieś w Polskę, jak masz delegację, i sprawdź, czy w tym konkretnym miejscu (czyli wywiad już wie, że coś jest) znajduje się obiekt sowiecki, który nas interesuje. Czyli, ty w mundurze podoficera polskiego wojska możesz tak zaplanować trasę, żeby obok tego obiektu przejechać. Bądź też trafiasz do jednostki, która współpracuje z wojskiem sowieckim. I tutaj wywiad amerykański daje mu możliwości sprawdzenia tych informacji. Trafia na przykład do jednostki w Skwierzynie, która jest podobna do jednostki, w której Zenon Celegrat służy. Ta ma na swoim wyposażeniu mobilne zestawy rakiet przeciwlotniczych i dlatego Celegrat może dalej podać informację, że są to rakiety skrzydlate w wersji Krug lub Kub, które na wyposażeniu tego pułku mogły wtedy być. I widzimy, że Amerykanie nawet nie dają mu możliwości pójścia gdzieś dalej, pogrzebania głębiej, żeby go nie zdekonspirować.
Jaki obraz PRL-u wyłania się z dokumentów, na których oparliście tę książkę?
Z punktu widzenia Ludowego Wojska Polskiego mamy dwie rzeczywistości. Celegrat informuje nas o strukturze życia cywilno-wojskowego wojska polskiego. Widzimy, że jest to grupa uprzywilejowana, ponieważ mówi się w życiu codziennym, że oficerowie, którzy wyjeżdżają na misję, otrzymują całkiem niezłe wyposażenie, które z punktu widzenia szarego obywatela PRL pozwala im na więcej niż w miarę godziwe życie. Druga sprawa to fakt, że lata 70. to czas pewnego prosperity. Po wyjściu z przaśności gomułkowszczyzny trafiamy na czasy Gierka, gdzie podoficer po takim pobycie zagranicznym może sobie pozwolić na zakup nowoczesnego jak na Polskę samochodu Fiat 126p. Poza tym widzimy tutaj elementy polityczne, ponieważ kadra na ten wyjazd dobierana jest tylko w części według klucza fachowości, bo głownie są to jednak oficerowie polityczni, a nie techniczni. No i samo zabezpieczenie, które nie jest do końca dobre, bo wiemy, że Celegrat został pozyskany w wyniku nieprawidłowego przeszkolenia. I jeszcze jedna rzecz - warto zwrócić uwagę na relacje między wojskowymi. Stopień zależności służbowej często nie przekładał się na walory życia prywatnego. Po służbie w jednej restauracji stanowili monolit - łączył ich alkohol.
(j.)