"Nie wchodzi się do walącego się domu, a strefa euro jest dzisiaj takim walącym się domem" - mówi Zbigniew Kuźmiuk z PiS, odnosząc się do porannej deklaracji ministra Jacka Rostowskiego, który stwierdził, że za jego kadencji politycznej Polska raczej nie wejdzie do strefy euro. "Nie ma takiego jasnowidza, który mógłby odpowiedzialnie podać datę, kiedy Polska będzie na tyle bezpieczna ekonomicznie i gospodarczo, by podejmować takie decyzje" - komentuje Adam Szejnfeld z PO.
Krzysztof Berenda: Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że on sobie nie wyobraża, że wejdziemy do strefy euro za czasów, kiedy on w ogóle będzie aktywnym politykiem. Zgadzacie się panowie z tą propozycją? To jest dobry termin, żeby to tak odsuwać w czasie?
Zbigniew Kuźmiuk: Ja bym w tej sprawie nie wyznaczał żadnej daty, bo - mówiąc wprost - nie wchodzi się do walącego się domu. Strefa euro jest dzisiaj takim właśnie walącym się domem i nie widać perspektywy, żeby mogło być inaczej.
Adam Szejnfeld się z tym zgadza?
Adam Szejnfeld: Strefa euro to jest strefa, zwłaszcza po przyjęciu paktu fiskalnego, w której będą ukrócone nieroztropne decyzje polityków europejskich, szczególnie tych krajów europejskich, które doprowadziły do kryzysu w Europie, ale którego skutki niestety w Polsce odczuwamy. Strefa euro to będzie także grupa państw, która będzie kreowała w przyszłości siłę i potęgę Europy, będzie jądrem Europy. Dlatego uważam, że miejsce Polski jest w gronie tych państw, ale kiedy - to tu się zgadzam z moim kolegą parlamentarnym... Ważniejsze jest to, abyśmy my jako kraj spełniali warunki przystąpienia do strefy euro, niźli przystępowali do strefy euro.
Jesteście panowie w stanie wyznaczyć jakąś datę, kiedy w ogóle byłoby to możliwe?
Zbigniew Kuźmiuk: Panie redaktorze, dawanie jakiejkolwiek daty, spełnianie kryteriów, których nie spełnia większość krajów należących do euro, jest po prostu absurdem.
Adam Szejnfeld: Dlatego bardzo ważną decyzją jest przyjęcie paktu stabilizacji rozwoju wcześniej, a teraz paktu fiskalnego, ponieważ strefę euro - nie walutę euro - należy wyprostować i wprowadzić na normalną drogę. Natomiast dzisiaj, w 2013 roku nie ma takiego jasnowidza, który mógłby odpowiedzialnie podać datę, kiedy to sytuacja będzie na tyle bezpieczna ekonomicznie, gospodarczo i społecznie, żeby Polska podejmowała decyzje rozstrzygające.
Usystematyzujmy. Czyli obaj panowie jesteście za tym, że do tej strefy euro kiedyś powinniśmy dojść, tylko ona musi być zupełnie inna, niż jest teraz?
Zbigniew Kuźmiuk: To jest walący się dom i do niego nie powinniśmy wchodzić. A w nawiązaniu do tego, co powiedział poseł Szejnfeld: Grecja jest wyprowadzana właśnie tym zaciskaniem fiskalnym szósty rok do parametrów z Maastricht.
Tak samo było z Hiszpanią.
Zbigniew Kuźmiuk: Przepraszam pana bardzo, PKB greckie spadło w tym czasie o 30 procent! To jest spadek PKB, który następuje po długotrwałej wojnie. Więc jeżeli to jest taka przyszłość, to ja nie życzę jej Polakom.
Widzę, że tutaj nie ma zgody, ale w takim razie ustalmy: co my tutaj w Polsce powinniśmy zrobić - czy będziemy w strefie euro, czy będziemy żyli koło zmienionej strefy euro - żebyśmy byli bezpieczni - i jedni, i drudzy?
Zbigniew Kuźmiuk: Ale nam jest potrzebny przez długie lata nasz pieniądz, bo tylko posiadając własną walutę jesteśmy w stanie realizować strategię doganiania.
Adam Szejnfeld: Oczywiście posiadanie waluty narodowej, krajowej nie jest warunkiem sine qua non, czy wystarczającym, żeby dobrze się rozwijać. Wystarczy tylko spojrzeć na przykład węgierski: PKB Węgier zapikowało w dół i zobaczymy, gdzie się w ogóle Węgry zatrzymają w swoim rozwoju. A przypomnę, że mają forinta, a nie euro, czyli nie nazwa - mówiąc kolokwialnie i trochę prześmiewczo - waluty ma tu znaczenie, tylko system gospodarczy i odpowiedzialna polityka fiskalna danego państwa.