W relacjach nt. środowych wydarzeń w Komendzie Głównej Policji nie zgadza się tak wiele, że nie da się tego przemilczeć. Eksplodujący prezent w postaci zużytego granatnika nie mieści się w granicach sprawdzalnej rzeczywistości tak samo, jak spowodowanie wybuchu samym przestawieniem wyrzutni. W oficjalnych wyjaśnieniach klei się tak niewiele, że właściwie prawie nic.
Przede wszystkim mylący jest przekaz o wybuchu, czyli eksplozji, o których w wydanym dzień po incydencie komunikacie pisze MSWiA. Granatniki nie wybuchają, tylko strzelają. Podobnie jest z pistoletami i karabinami itp. Nikt nie mówi, że karabin, pistolet czy inny typ broni palnej wybuchł czy eksplodował - one jedynie strzelają.
Granatniki to także broń miotająca, tyle że większego kalibru, służąca do odpalenia pocisków (w tym wypadku rakietowych), które owszem, mają wybuchnąć, ale daleko od strzelającego. Kiedy mówimy np. o ostrzale rakietowym Ukrainy, to pociski wystrzeliwane są w Rosji, a wybuchają w Ukrainie.
Gdyby w pomieszczeniach na zapleczu gabinetu szefa KGP nie doszło do zwykłego wystrzału, ale rzeczywiście do wybuchu wystrzelonego granatu, ani gen. Szymczyk, ani inne osoby w pobliżu by tego nie przeżyły.
Narracji wybuchu nie potwierdzają także opisane przez samego generała zniszczenia i jego własne obrażenia. Gdyby doszło do eksplozji, zniszczeniu uległoby całe otoczenie, tymczasem zniszczenia polegają na punktowym przestrzeleniu dwóch stropów, w których powstały dziury wielkości talerza. To nie są ślady wybuchu, tylko wystrzelenia pocisku, który przez te stropy przeleciał.
To kolejna zdumiewająca rozbieżność między relacjami a rzeczywistością. Według zgodnych doniesień, pocisk został wystrzelony z niemieckiego granatnika RGW-90, a komendant był przekonany, że ma do czynienia z granatnikiem zużytym.
Sęk w tym, że gdyby był zużyty, to by nie wystrzelił.
Odróżnienie zużytego RGW-90 od załadowanego jest stosunkowo proste; granatnik zużyty to tylko wzmocniona włóknem i wyłożona warstwą aluminium plastikowa rura o średnicy wewnętrznej 9 cm, z dołączonymi dwoma także plastikowymi uchwytami, składaną kolbą i urządzeniem spustowym. Najcięższy w broni jest sam umieszczony pośrodku pocisk - granat z głowicą bojową i napędem rakietowym, uzbrajający się po osiągnięciu odległości bezpiecznej dla strzelającego.
Granatnik zużyty jest lekki, załadowany waży zaś w zależności od typu umieszczonego w nim pocisku od 7,5 do 10 kilogramów. Jeśli się je bierze w rękę i przesuwa - nie sposób nie zauważyć różnicy.
Do wystrzelenia pocisku z granatnika nie dochodzi przypadkowo. Ważącą kilka kilogramów metrową rurę wyposażono w osłonięty tradycyjnie spust oraz położony za nim skrzydełkowy bezpiecznik. Bez jego przesunięcia w dół oddanie strzału jest niemożliwe. A żeby wystrzelić, trzeba broń odbezpieczyć i pociągnąć za spust. To nie może się wydarzyć samo z siebie.
Podobne granatniki w dziesiątkach tysięcy używane są dziś we frontowych warunkach w Ukrainie, są przewożone, przepakowywane, przenoszone także przez pojedynczych piechurów i używane tylko zgodnie z przeznaczeniem. Nic nie wiadomo o podobnych wypadkach, a akurat jakiś dziwnie uszkodzony RGW-90 trafił do gabinetu Komendanta Głównego Policji w Polsce?
Nawet gdyby tak jednak było, doświadczony policjant z pewnością powinien pamiętać podstawowe zasady obchodzenia się z bronią. To tzw. BLOS, czyli akronim słów Broń, Lufa, Otoczenie, Spust:
Broń - każdą broń należy zawsze traktować jako załadowaną,
Lufa - zawsze powinna być skierowana w bezpiecznym kierunku; celu, kulochwytu, w powietrze lub pod kątem 45 stopni w ziemię,
Otoczenie - przed oddaniem strzału zawsze sprawdzamy czy nikt nie znajduje się na linii strzału,
Spust - dotykany jest tylko w celu oddania strzału. W każdym innym przypadku palec należy trzymać na jego osłonie albo na szkielecie broni.
Z opisu wydarzenia, przedstawionego przez samego gen. Szymczyka wynika, że nie przyszło mu nawet do głowy, że broń może być załadowana. Zaufanie dla ofiarowujących prezent, którzy zapewniali, że dziwnie ciężka broń wciąż jest bezpieczna wzięło górę i generał zapomniał o zasadzie BLOS.
Jak jednak doszło do odpalenia broni, skoro potrzebne do tego było jeszcze odbezpieczenie jej i naciśnięcie spustu?