„Z całą pewnością problemy budżetowe USA, tzw. shutdown to nie jest dobra wiadomość. Z wielu powodów. Gospodarka to jest tylko jedna strona. Myślę, że gorszą wiadomością jest to, iż to wpływa na obniżenie prestiżu Stanów Zjednoczonych, a nam jako sojusznikowi zależy, aby pozycja USA na globalnym rynku była wysoka i stabilna” – mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim Ryszard Schnepf, ambasador RP w Waszyngtonie.
Paweł Żuchowski: Panie ambasadorze, jeszcze nigdy w historii wyniki handlowe z USA nie były tak dobre. Polskie firmy eksportują do USA coraz więcej towarów. Prognozy na ten rok są jeszcze lepsze. Czy nie obawia się pan, że sprawa amerykańskiego budżetu, przymusowe urlopy powstrzymają ten imponujący trend ?
Ryszard Schnepf: Czy to ma wpływ na polskie firmy? One rzeczywiście dają sobie świetnie radę i Polska przestała być postrzegana w Stanach Zjednoczonych jako producent kiełbas, pierogów czy wódki. Mamy znakomite produkty elektroniczne, informatyczne, które tutaj się sprzedają. Mamy sieć restauracji, której właścicielem jest firma z Wrocławia. Mamy też ogromne sukcesy w dziedzinie kosmetyki. Ale oczywiście ta sytuacja, która powstała teraz nie jest dobra. Może nie bezpośrednio z puntu widzenia prowadzenia działalności handlowej z firmami amerykańskimi, bo te są przeważnie prywatne. Natomiast może to mieć jakiś negatywny wpływ na pracę służb celnych. Jednym słowem agencji rządowych, które w tym momencie już nie funkcjonują albo pracują na zwolnionych obrotach. Oczywiście sytuacja martwi, ale patrzymy z nadzieją, bo przecież do porozumienia obu partii, czyli republikańskiej i demokratycznej w tej materii musi dojść. Jest kwestia tego, aby to nastąpiło jak najszybciej.
Krótko mówiąc, nasze firmy nie powinny popaść w kłopoty, bo nie handlują z instytucjami federalnymi. A według Pana: jak długo może trwać ten kryzys budżetowy?
W rozmowie z jednym z senatorów usłyszałem, że wszyscy zapewne dowiemy się o tym z mediów, czyli to one będą prawdopodobnie wiedziały najwcześniej. Nie ma tutaj pewnych przewidywań. Ten, kto zgadnie zasługuje na dużą nagrodę. Jednak dla Partii Republikańskiej postawienie się w roli blokującego m.in. ruch turystyczny, skoro parki narodowe są zamknięte - to ogranicza ogromnie turystykę w Stanach Zjednoczonych, to stawia tę partię w niezwykle niezręcznej sytuacji i może się odbić na jej notowaniach. Sądzić można więc, że te rokowania nie będą trwały zbyt długo i w przyszłym tygodniu doczekamy się porozumienia.
Wspomniał pan o turystyce. Ja wczoraj spotkałem przed pomnikiem Lincolna grupę polskich turystów. Zawiedzionych. Teren jest ogrodzony barierkami. Wszędzie informacje, że z powodu braku porozumienia budżetowego to miejsce jest zamknięte dla turystów. Branża poniesie duże straty?
Ja myślę, że to jest przede wszystkim strata amerykańskiej strony, ponieważ mniej ludzi przyjedzie z obawy przed tym co ich czeka. Często są to obawy nieuzasadnione, jednak turyści przyzwyczajeni do kłopotów, jakie ich czekają w różnych miejscach na świecie patrzą na swoje podróże, zwłaszcza Za Ocean, bardzo ostrożnie. Z całą pewnością możemy spodziewać się obniżenia zainteresowania podróżami do Stanów Zjednoczonych, podróżami turystycznymi w najbliższych dniach. Ale to trochę jak z giełdą, która w pierwszej chwili zareagowała na całym świecie spadkami, a później - wierząc w gospodarkę amerykańską i wierząc w zdrowy rozsądek polityków - wzrosła.
Sprawa budżetu amerykańskiego pochłania polityków w USA. My liczyliśmy, że w tym roku wejdzie reforma imigracyjna, która zawiera dla nas przychylne zapisy mogące doprowadzić do zniesienia wiz dla Polaków podróżujących do USA. W tym roku nie ma szans na wejście w życie. Co oznacza, że znów sprawa wiz spada na dalszy plan.
Faktycznie. Ja nie byłem takim optymistą jak senatorowie z Chicago, którzy prorokowali, że do końca roku będziemy mieli ustawę imigracyjną. Właściwie powinniśmy się tego spodziewać, że zamknięcie roku budżetowego, które dokonuje się z ostatnim dniem września wywoła kontrowersje i próby politycznego przesilenia w Kongresie właśnie na początku października. Ta sytuacja była więc do pewnego stopnia do przewidzenia, aczkolwiek nikt nie sądził, że zajdzie tak daleko i że konsekwencje będą tak poważne. Z całą pewnością do końca października Kongres będzie zajęty problemami budżetowymi. Pamiętajmy, że jeszcze czeka wielka debata na temat deficytu budżetowego, która będzie niezwykle emocjonalna i która też wywoła starcie, dyskusję i przedłużające się rokowania. To opóźni z całą pewnością kwestię nowej ustawy imigracyjnej, co jest z pewnością na rękę Republikanom. Chcieliby przesunąć termin debaty w tej sprawie. Myślę, że na początku przyszłego roku, wiosną możemy spodziewać się poważniejszego zajęcia się tym tematem.
Czyli czekamy do wiosny. Znów czekamy kolejne miesiące.
Politycy muszą do tego wrócić. Ta kwestia będzie decydować z pewnością o wynikach przyszłych wyborów. Zwłaszcza wyborów prezydenckich. Fakt, że poprzednie wybory dopiero co były sprawia, że nie jest to sprawa pierwszego zainteresowania. Ale do tego tematu trzeba będzie wrócić. Ostatnie wybory pokazały, że rosnąca grupa Amerykanów latynoskiego pochodzenia tak naprawdę decyduje, kto będzie prezydentem.
Jest jeszcze jedna sprawa, która może się nie udać z powodu kryzysu budżetowego. W przyszłym tygodniu miał odbyć się w Waszyngtonie w bardzo wyjątkowym miejscu, bo na Kapitolu pokaz filmu o Lechu Wałęsie. Mieli być amerykańscy politycy. Miał być Lech Wałęsa, który przed laty występował w tym miejscu. Ale Kapitol może być w tym czasie po prostu zamknięty.
Faktycznie przeżywamy moment ogromnej rozterki. W przyszłym tygodniu publiczne budynki mogą nadal być zamknięte. Ten film ma być pokazany w Kongresie. Ten zamysł zawiera istotną symbolikę powrotu po wielu latach do miejsca, w którym odbyło się słynne przemówienie Lecha Wałęsy do Kongresu zaczynające się od słów "My naród". Liczyliśmy, że będziemy mogli tę sekwencję powtórzyć również z udziałem tych ludzi, którzy z tego okresu znają Lecha Wałęsę. Czy to się uda? Myślę, że w najbliższych dniach będziemy musieli podjąć decyzję, czy szukamy nowego terminu, czy być może uda się doprowadzić do realizacji tego wspaniałego, aczkolwiek bardzo trudnego projektu.
Trzeba podkreślić, że uzyskanie zgody na takie wydarzenie w Kongresie, z udziałem zwłaszcza amerykańskich polityków to nie jest łatwa sprawa. Dlatego trochę byłoby szkoda.
Film jest pretekstem do przypomnienia roli Polski w przemianach w naszej części Europy, ale i na całym świecie. Tak więc to wydarzenie ma znacznie szerszy zamysł niż tylko pokazanie filmu, który jest niezwykle ciekawy. Rozmawiałem nie tylko z prezydentem Lechem Wałęsą, ale także z reżyserem Andrzejem Wajdą, którego stan zdrowia nie pozwalał na przyjazd do Waszyngtonu. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone były kluczowym państwem dla podtrzymania naszego ducha. I to mogę zaświadczyć. Dlatego to byłoby ważne wydarzenie.