Przewidziałem, że pomysł wysłania Anny Fotygi do ONZ to pomysł bardzo dużego ryzyka. Fotyga przekroczyła granice, nagrody pocieszenia nie będzie - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Bronisław Komorowski. Marszałek Sejmu ujawił, że wie, iż PiS coś szykuje na liderów PO. Sam zapewnił, że jest czysty jak kryształ.
Konrad Piasecki: Kiedy Anna Fotyga obwieściła światu, że czuje się poraniona, poczuł się pan przez moment jak Nostradamus?
Bronisław Komorowski: Nie pretenduję do roli wieszcza, czy proroka.
Konrad Piasecki: Ale pan był w tym studiu pierwszym, który wzywał, by nie posyłać jej do Nowego Jorku. Stąd to pytanie.
Bronisław Komorowski: Tak mi się wydawało, że to pomysł bardzo dużego ryzyka i rzeczywiście na to wyszło. Nie mam satysfakcji, bo wolałbym, żeby Polska swoją politykę zagraniczną organizowała w spokoju i bez tego rodzaju potknięć.
Konrad Piasecki: Ale uważa pan, że Anna Fotyga rzeczywiście warta jest nieuniknionych w tej sytuacji wojen z prezydentem?
Bronisław Komorowski: Nie sądzę, żeby pan prezydent chciał blokować powołanie wielu ambasadorów polskich na świecie, dlatego, że sam ma niedawne doświadczenie, gdy musiał zmienić stanowisko. Słynna sprawa Andrzeja Krawczyka, który wyjechał jako charge d’affaires do Bratysławy, a po paru miesiącach, pod presją sytuacji, a tą sytuacją była wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Bratysławie, został ambasadorem.
Konrad Piasecki: No ale nie wszędzie prezydent będzie jechał, więc wysyłanie wszędzie charge d’affaires może być bolesne.
Bronisław Komorowski: Ale nie można się zgadzać na taką sytuację, że iluś poważnych kandydatów na ambasadorów staje się zakładnikami politycznymi ze względu na panią Fotygę.
Konrad Piasecki: Czy w tej sytuacji rzeczywiście nie należy dawać jakiejś placówki pocieszenia Fotydze?
Bronisław Komorowski: Nie. Placówki dyplomatyczne nie mogą być nagrodami pocieszenia. To są miejsca ciężkiej pracy i reprezentowania Polski i polskiej polityki zagranicznej.
Konrad Piasecki: Nawet gdyby to się miało skończyć niewysyłaniem ambasadorów?
Bronisław Komorowski: Przyjdą wybory prezydenckie, albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni. Więc ja bym się nigdy nie godził na tego rodzaju ustępstwa, aczkolwiek widać, że premier stara się maksymalnie wyjść naprzeciw oczekiwaniom prezydenta. I to jest jakaś wartość, bo to stabilizuje politykę państwa polskiego. No ale została – według mnie – przez panią Fotygę przekroczona granica pewnego dopuszczalnego sugerowania, że jakby jest z innej rodziny politycznej. No bo posunęła się de facto do zapowiedzi, że nie uznaje polityki zagranicznej rządu.
Konrad Piasecki: Są takie chwile, gdy żałuje pan wprowadzenia Janusza Palikota do polskiej polityki?
Bronisław Komorowski: Na razie nie, są chwile irytacji na Janusza Palikota.
Konrad Piasecki: Ale żalu? Poczucia, że jakby pan mógł cofnąć czas, to by pan go na te polowania nie zabierał i do polskiej polityki nie wprowadzał?
Bronisław Komorowski: Janusz Palikot ma swoje własne miejsce i zupełnie autonomiczną pozycję w polityce. Nie jesteśmy braćmi syjamskimi, jak pan pewnie zauważył.
Konrad Piasecki: Że syjamskimi, to zauważyłem, ale że braćmi politycznymi to bym mógł dyskutować.
Bronisław Komorowski: Janusz ma, za co go zawsze lubiłem i ceniłem, to jest to, że widać, że jemu zależy na jakichś sprawach. Widać, że nie traktuje kariery politycznej jako rzeczy dla siebie najważniejszej.
Konrad Piasecki: Na niektórych sprawach zależy mu tak bardzo, że przekracza granicę śmieszności.
Bronisław Komorowski: Rzeczywiście, według mnie przekroczył już wielokrotnie granice dopuszczalnej krytyki.
Konrad Piasecki: Ale jak pan widzi ten spot, w którym Platforma to Palikot, a skoro Platforma i Palikot, to „małpki”, prostytucja i wibratory, to też nie ma pan w sobie żalu, że go pan wprowadził?
Bronisław Komorowski: Żal to niewłaściwe słowo. Mogę się irytować na Janusza Palikota, bo uważam, że zachowuje się często w taki sposób, że szkodzi sobie i Platformie, chociaż wielu osobom się to podoba. Ale, jeśli chodzi o spot, powiem, że najlepszą formą odpowiedzi na spoty PiS-u, jest spot Szymona Majewskiego. To jest właśnie ten poziom rozmowy politycznej, który PiS wybrał i trzeba mu odpowiadać takimi samymi zachowaniami, ale jednocześnie nie udając, że to jest debata polityczna.
Konrad Piasecki: A jak pan słyszy, że Palikot szykuje się na fotel szefa partii, to?
Bronisław Komorowski: To myślę, że albo chciał zadrwić z dziennikarzy, a dziennikarze kupili ten pomysł, albo chciał kogoś podrażnić.
Konrad Piasecki: Myśli pan, że Schetyna rzeczywiście knuje przeciwko Palikotowi?
Bronisław Komorowski: Nie, nie, proszę pana, nie miałem okazji rozmawiać z Januszem Palikotem, ale według mnie trochę drażnił się z dziennikarzem, a dziennikarz w to uwierzył.
Konrad Piasecki: Pan mówi tak: Palikot jest pierwszy, ja pewnie będę następny. Przed wyborami będzie wysyp oskarżeń. Wie pan, że tak mówi ktoś, kto wie, że coś szykuje się na jego głowę?
Bronisław Komorowski: Wie pan, my oczywiście mamy jakieś informacje z PiS-u, że krążą gdzieś, gdzie są usłużni dziennikarze, którzy się zajmują zbieraniem różnych haków, że są całe instytucje. Mamy doświadczenie z poprzedniej kampanii.
Konrad Piasecki: A czym ma zostać uderzony Bronisław Komorowski?
Bronisław Komorowski: Nie mam zielonego pojęcia…
Konrad Piasecki: Ale pan wie, że czymś będzie uderzony?
Bronisław Komorowski: Nie, ja akurat takich informacji nie mam, ale mamy doświadczenie ze sposobu postępowania PiS-u w czasie poprzednich wyborów. Po kolei były ataki na różne osoby i teraz też tak samo będzie. Może być pan spokojny. Ja nie wiem czy to będzie Donald Tusk, czy będzie Schetyna, czy będzie Drzewiecki, czy będzie ktokolwiek inny… czy Bronisław Komorowski, to jest obojętne. Widać wyraźnie, że PiS wrócił do starej taktyki, porzucił taktykę miłości politycznej ogłaszaną przez Jarosława Kaczyńskiego parę miesięcy temu i wrócił do polityki awantury i agresji w stosunku do wybranych osób.
Konrad Piasecki: Dziś jest pan bohaterem artykułu w "Gazecie Polskiej", zarzuty powiązania z Prokomem, polowania, wspólna willa wynajmowana przez Krauzego…
Bronisław Komorowski: Z kim? Z Prokomem?
Konrad Piasecki: Tak, z Prokomem. Willa w Lasach Janowskich…
Bronisław Komorowski: No i pan widzi, powiedziałem i już jest.
Konrad Piasecki: A może pan wiedział, że ten artykuł się ukaże?
Bronisław Komorowski: No akurat nie wiedziałem. Ale tak się na ogół zaczyna. Dopóki PiS miał decydujący wpływ na media publiczne, to zawsze jakaś niszowa gazetka coś napisała, a później szło to falą bardzo daleko.
Konrad Piasecki: Odnosząc się do meritum, gazeta sugeruje, że były polowania w willi wynajętej przez Prokom, a potem były kontrakty zbrojeniowe dla Prokomu i firmy Auto-Hit. Pan ma w tej sprawie czyste sumienie?
Bronisław Komorowski: Ja mam czyste jak kryształ. Ja znam sprawę dokładnie i rzeczywiście bywałem we Władysławowie i polowałem, tylko tyle, że ci panowie nie wiedzą, że osoba, która prowadziła, a nie była właścicielem tego ośrodka, jest ojcem mojej chrześniaczki. To są po prostu powiązania rodzinne, a nie polityczne.
Konrad Piasecki: Ale przyzna pan, że powiązania rodzinne też mogą czasem owocować podejrzanymi związkami.
Bronisław Komorowski: To jest śmieszne. Ja pana Krauzego na oczy nie widziałem.
Konrad Piasecki: Wytoczy pan "Gazecie Polskiej" proces?
Bronisław Komorowski: Nie wiem, przeczytam to, ale uważam, że nie warto "Gazetą Polską" się zajmować, bo to kompletna nisza medialna.
Konrad Piasecki: A "Rzeczpospolita" wczoraj pisze: Będzie komisja konstytucyjna w Sejmie. Będzie rzeczywiście?
Bronisław Komorowski: Wie pan, zobaczymy, taka jest propozycja Lewicy, aby rozpocząć pracę nad zmianami w konstytucji, od powołania takiej wielkiej komisji czy rady konstytucyjnej. Ja osobiście sądzę, że zawsze lepiej jest powoływać wielkie ciała, z takim szumem, jeśli jest już dogadany główny kierunek zmian w konstytucji, a przynajmniej jest jakieś porozumienie polityczne.
Konrad Piasecki: Bo na razie go nie ma. System prezydencki, czy kanclerski to są jakieś mętne idee.
Bronisław Komorowski: Więc ja widzę tą pracę od innego końca, od złapania najpierw ewentualnie porozumienia, czy warto zająć się zmianami w konstytucji, a dopiero potem uderzanie w wielki dzwon komisji.
Konrad Piasecki: Czyli ogłaszanie dzisiaj, że komisja konstytucyjna będzie, jest przedwczesne?
Bronisław Komorowski: Przedwczesne, aczkolwiek jest to projekt do rozważenia, absolutnie.