"Za wszystkie takiego rodzaju sytuacje odpowiada osoba, która dowodzi całością. W tym wypadku moralną i polityczną odpowiedzialność powinien wziąć minister obrony narodowej. To on skierował tych żołnierzy na granicę, mimo że nie są przygotowani do zastępowania funkcjonariuszy straży granicznej czy policji" - tak o dezercji polskiego żołnierza na Białoruś mówił w RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski. Gość Krzysztofa Ziemca przypomniał, że jak sam był ministrem obrony narodowej to miał "podobne sytuacje". "Ja też wtedy brałem za to odpowiedzialność publiczną" - powiedział.
Jeżeli ta dezercja wiązała się z bardzo złymi warunkami żołnierzy, którzy od dłuższego czasu tam służą, a takie plotki krążą, wiązałoby się z długotrwałym, ponad stan, ponad możliwości przebywaniem żołnierzy na samej granicy, w nocy, w mrozie, to są skutki decyzji pana ministra Błaszczaka - powiedział Komorowski.
Były prezydent stwierdził, że polski żołnierz będzie teraz wykorzystywany "do maksimum" przez propagandę Łukaszenki i Kremla. To będzie przejaw tego, że morale żołnierskie siadły i tego się nie da ukryć, i to będzie pokazywane, wykorzystywane. Trzeba stanąć twarzą w twarz z problemem i bronić nie tylko honoru Wojska Polskiego, co jest ważne, ale też racjonalności własnych decyzji - mówił.
Dla mnie jest oczywiste, że (prezydent Andrzej Duda - przyp. red.) powinien zawetować, bo to ustawa (tzw. lex TVN), która łamie umowę polsko-amerykańską dotyczącą ochrony inwestycji wzajemnych. To jest ustawa, która - moim zdaniem - łamie konstytucję, zagraża wolności mediów - mówił w RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski. Stwierdził jednak, że nie ma wierzy, by urzędujący prezydent sprzeciwił się ustawie. Po już tych wszystkich różnych tanich deklaracji prezydenta, że będzie strażnikiem konstytucji, będzie strażnikiem wolności mediów, wolności rynkowych i w zderzeniu z jego praktyką rządzenia, ja nie mam wątpliwości, że za tymi gromkimi zapewnieniami niewiele pójdzie - mówił.
Na uwagę Krzysztofa Ziemca, że jeszcze kilka miesięcy temu Andrzej Duda skłaniał się ku zawetowaniu ustawy, Bronisław Komorowski stwierdził, że "prawdopodobnie jest tak, jak mówił pan Kaczyński, że przekona pana prezydenta". Pan prezydent najprawdopodobniej, bo to jest zgodne z jego charakterem w mojej opinii, pewno skieruje tę opinię do Trybunału Konstytucyjnego i umyje ręce. Wszyscy wiemy, że Trybunał Konstytucyjny jest dzisiaj w pełni dyspozycyjny wobec władzy Jarosława Kaczyńskiego i to właśnie on na końcu w związku z tym podejmie taką decyzję, jaka ma być - mówił były prezydent.
W internetowej części programu Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski przyznał, że zawsze będzie wspierał wolność słowa i jest zaniepokojony tym, że rząd Zjednoczonej Prawicy zaczyna "dążyć do monopolu władzy na informację". Pisowska władza koncentruje w jednym ręku media. Przykładem jest wykupienie przez spółki Skarbu Państwa mediów lokalnych - powiedział.
Krzysztof Ziemiec zapytał swojego gościa, czy powinny odbyć się wcześniejsze wybory. Bronisław Komorowski przyznał, że chciałby, aby opozycja była lepiej do nich przygotowana. Dodał jednak, że jeśli ktokolwiek miałby zyskać na przyśpieszeniu wyborów, to przede wszystkim byłaby to partia rządząca. PiS dostało ciężkiej zadyszki politycznej. Mają wiele kryzysów. Rozgrzebali tysiąc spraw i mają z nimi problemy. Jeśli ktoś będzie zainteresowany wcześniejszymi wyborami, to będzie to ucieczka od kłopotów aktualnej władzy - stwierdził.
Były prezydent odniósł się również do propozycji Lewicy dot. obowiązkowych szczepień. Jestem przekonany, że presja ze strony państwa dałaby dziś około 90 proc. zaszczepienia na koronawirusa. Jeśli na jednej szali położy się przymusowe szczepienia, a na drugiej nieszczęścia ludzi spowodowane śmiercią i chorobami, to nie mam wątpliwości i wybieram przymusowe szczepienia - powiedział.
Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Bronisław Komorowski jest naszym gościem. Dzień dobry, panie prezydencie.
Bronisław Komorowski: Dzień dobry, witam pana, witam państwa.
Panie prezydencie, kto odpowiada za wczorajszą dezercję polskiego żołnierza na polsko-białoruskiej granicy? Kto za to powinien ponieść pana zdaniem konsekwencje?
Takie rzeczy się zdarzają w każdej armii i przykro, że się zdarzyło w polskiej armii i to w takiej napiętej sytuacji, w czasie akcji, w których uczestniczą także żołnierze na granicy polsko-białoruskiej. Na ogół za wszystkie tego rodzaju sytuacje odpowiada osoba, która dowodzi całością. W tym wypadku chyba powinien moralną odpowiedzialność i polityczną wziąć na siebie minister obrony narodowej. On skierował tych żołnierzy na granice, mimo że żołnierze nie są przygotowani do zastępowanie funkcjonariuszy straży granicznej czy policji. Nie do tego są szkoleni, nie do tego są wyposażeni. Więc chyba taką bardziej moralna odpowiedzialność powinien dźwignąć minister obrony narodowej, a nie wskazywać palcem na dowódców najniższej rangi.
Też stał pan kiedyś na czele Ministerstwa Obrony Narodowej. Dobrze pan wie, że minister nie wie o tym wszystkim, co dzieje się na dole. Ja też mogę zapytać, co się stało ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Dochodzą teraz informacje, że ten człowiek miał problemy ze sobą, z rodzinę, z prawem. To nie była osoba, która byłaby idealną jednostką.
Ja byłem nie tylko zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale przez wiele lat ministrem i wiceministrem obrony narodowej, albo przewodniczącym sejmowej komisji obrony narodowej. Ja też miałem podobne sytuacje, powiem nawet, że może bardziej dramatyczne, bo zakończone np. od śmiercią kolegów za przyczyną jednego z żołnierzy, ale dlatego świadomie powiedziałem o moralnej odpowiedzialności cywilnych zwierzchników sił zbrojnych. Ja też wtedy brałem za to odpowiedzialność przed opinią publiczną. Tłumaczyłem w momencie, kiedy doszło do też jakiegoś bardzo dziwnego zjawiska w wyższej szkole łączności w Zegrzu pod Warszawą, gdzie zabił jeden żołnierz podchorąży zabił swoich kolegów. No ja się dziwię trochę panu Błaszczakowi, że mu nie starczyło odwagi, żeby właśnie przed opinią publiczną stanąć i wytłumaczyć. Jeszcze raz powiem: takie rzeczy zdarzały się, zdarzają i będą się zdarzały w przyszłości we wszystkich armiach świata, ale od tego są ministrowie obrony narodowej, aby oni stawali przed opinią publiczną, a nie po to, aby zrzucali odpowiedzialność na dowódców wojskowych najniższej rangi.
Ale sugeruje pan, że minister Błaszczak powinien podać się do dymisji za to, co się stało?
Wie pan, ja za mało wiem o tym, co tam się stało naprawdę. Jeżeli to dezercja wiązałaby się np. z bardzo złymi warunkami, w których żołnierze od dłuższego czasu służą, a takie plotki czy informacje krążą, jeśli np. wiązałaby się z długotrwałym, nie wiem, ponad stan, ponad możliwości przebywaniem żołnierzy na samej granicy w nocy w mrozie itd. no to są skutki decyzji pana ministra Błaszczaka, co za to też powinien ponosić odpowiedzialność. Ale jeżeli przyczyną są jakieś inne, związane albo z używkami, czy z alkoholem, no to sprawa ma się zupełnie inaczej. Tak czy siak moralną odpowiedzialność trzeba umieć brać na siebie, jeśli się jest odpowiedzialnym za siły zbrojne, a nie powinno się zwalać wszystkiego na dowódców najniższego szczebla.
Jeszcze jedno pytanie: jakie to przyniesie - pana zdaniem - konsekwencje dla Polski? Ten człowiek wczoraj udzielił wywiadu białoruskiej telewizji. Powiedział bardzo różne, dziwne rzeczy. Co jeszcze może się wydarzyć? Sytuacja jest bardzo napięta.
Ten żołnierz na pewno będzie wykorzystany do maksimum, jeśli chodzi o propagandę Łukaszenki, czy propagandę Kremla. Jest to niestety przejaw tego, że morale żołnierskie siadły i tego się nie da ukryć. To będzie pokazywane i wykorzystywane. Trzeba stanąć twarzą w twarz z problemem i bronić nie tylko honoru wojska polskiego - co jest ważne - ale także racjonalności własnych decyzji.
Twarzą w twarz będzie musiał stanąć w ciągu dwudziestu jeden dni prezydent Andrzej Duda z tzw. ustawą "Lex TVN". Co powinien zrobić?
Zacznijmy może nie od pana prezydenta Dudy, tylko od opozycji. Opozycja zrobiła wszystko, co mogła i co powinna była zrobić, bo była przeciwko tej ustawie - zarówno na poziomie Senatu, jak i Sejmu. W Senacie udało się tę bardzo złą ustawę zahamować, ale nie udało się jej w pełni zatrzymać. Opozycja udzieliła moralnego i politycznego wsparcia tym, którzy walczą o zachowanie pełnej wolności słowa. Ostrzega też przed skutkami tych decyzji, zarówno jeśli chodzi o relacje polsko-amerykańskie, jak i generalnie o opinię o Polsce, czy skutki dla demokracji Polski.
Jaka powinna być zatem decyzja prezydenta w tej sprawie?
Dla mnie jest oczywiście, że powinien zawetować. To jest ustawa, która łamie umowę polsko-amerykańską dotyczącą ochrony inwestycji wzajemnych. Według mnie, łamie ona także Konstytucję i zagraża wolności mediów. Jednak już po tych wszystkich tanich deklaracjach pana prezydenta, że będzie strażnikiem Konstytucji, wolności mediów, wolności rynkowych itd. oraz przy zderzeniu tego z jego praktyką rządzenia, ja raczej nie ma wątpliwości co do tego, że za tymi gromkimi zapewnieniami niewiele nastąpi.
W wywiadzie dla TVN-u ponad miesiąc temu mówił, że nie podpisze. Wczoraj biuro prezydenckie powiedziało, że będzie analizował.
Upłynął miesiąc i prawdopodobnie jest tak, jak mówił pan Kaczyński - że przekona pana prezydenta. Różnymi metodami pewnie będzie on przekonywany. Ja się osobiście obawiam, że skutecznie. Pan prezydent najprawdopodobniej skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego i umyje ręce. Wszyscy wiemy, że Trybunał Konstytucyjny dzisiaj jest w pełni dyspozycyjny wobec władzy Jarosława Kaczyńskiego. I pewnie to on na końcu w związku z tym ustali, jaka ma być decyzja prezydenta i decyzja Trybunału Konstytucyjnego. Tego się obawiam.
A skąd w ogólne pomysł, żeby odmrozić tę ustawę? Wiele osób było wczoraj zaskoczonych.
Jest się nad czym zastanawiać, bo jest to ewidentnie element psujący relacje polsko-amerykańskie. Również w odniesieniu do ekipy Trumpa. Pamiętamy wszyscy interwencję pani ambasador Mosbacher (ambasador USA w Polsce w latach 2018-2021 - przyp.red.) w tej sprawie, skuteczną na tamtym etapie. Dzisiaj, z tego samego powodu, PiS-owska ekipa psuje relacje z ekipą prezydenta Bidena. Można powiedzieć, że to jest mistrzostwo świata, popsuć relacje z całą Ameryką w tak wątpliwej sprawie, jak wymuszenie sprzedaży części udziałów, które są własnością kapitału amerykańskiego. Powinni się wszyscy obawiać. Pan pyta o prezydenta, a ja bym chętnie zapytał - przepraszam, bo to nie jest rola gościa - co dziennikarze zrobią w tej sprawie? Co pan zrobi w sytuacji, kiedy nadchodzi monopol informacyjny władzy? Co państwo dziennikarze uczynicie, aby powstrzymać ten proces? Weźmy na przykład stację, w której w tej chwili jestem gościem. Też jesteście własnością kapitału zewnętrznego. Co szkodziłoby obecnej ekipie władzy przeprowadzić ustawę, która by wymuszała sprzedaż np. 51 proc. kapitałowi polskiemu?
Chyba władza nie może, bo to jest też kwestia unijnych przepisów, a Bauer jest firmą w dużej części niemiecką, więc pewnie to nie wchodziłoby w grę.
Chyba, że pan uważa, że obecna ekipa władzy tylko gada antyniemiecko, a zachowuje się proniemiecko. To możliwe.
Myślę, że przepisy unijne by na to nie pozwalały.