„Wojna trwa od 24 lutego, a naszych rządzących zaskakuje fakt, że na terytorium Polski spada rakieta. To podobne zaskoczenie do tego, kiedy w styczniu drogowców zaskakuje zima” – mówił Generał Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w stanie spoczynku Mieczysław Gocuł w Rozmowie w południe w RMF FM. „Nie mam wątpliwości, że Stany Zjednoczone już wczoraj doskonale wiedziały, co się stało” – dodał gość Krzysztofa Berendy.
Najważniejsze informacje dotyczące wydarzeń w Przewodowie, reakcji przedstawicieli naszego rządu i sojuszników znajdziecie w RELACJI MINUTA PO MINUCIE oraz na STRONIE GŁÓWNEJ naszego serwisu.
"Powstał ogromny szum medialny i chaos informacyjny w tej sprawie. Jest kilka faktów. Faktem jest, że wczoraj o godzinie 15.40 wybuchła głowica rakiety zabijając dwie osoby. Do tej pory nie ma żadnej informacji z rządu. Ubolewam nad tym, że wszystkie informacje, jakie można było uzyskać, były ze źródeł zachodnich" - mówił gen. Gocuł w RMF FM.
Krzysztof Berenda zapytał swojego gościa, czy Polska posiada uzbrojenie umożliwiające zapobieganie w przyszłości podobnym incydentom. "Niestety, jako kraj, nie posiadamy takich zdolności. Natomiast takie zdolności posiada Sojusz. Pytanie jest takie, o czym 28 i 30 czerwca 2022 roku zdecydowali nasi przedstawiciele na szczycie NATO w Madrycie. W ramach katalogu o zarządzaniu kryzysowym jest opcja zapobiegania. Co w ramach opcji zapobiegania zrobiono, żeby do wczorajszego incydentu nie doszło? Wielokrotnie powtarzałem, że w interesie narodowym Polski i Ukrainy jest to, żeby Ukraina wygrała tę wojnę. W interesie sojuszniczym jest to, żeby wygrać pokój, zapewnić bezpieczeństwo na wschodniej flance Sojuszu" - mówił generał w stanie spoczynku.
Gen. Mieczysław Gocuł był też pytany o to, jak to możliwe, że rakieta zza wschodniej granicy spadła na terytorium Polski. "Nie jesteśmy w stanie na całej granicy z Federacją Rosyjską, Białorusią i Ukrainą zapewnić ciągłej osłony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Stąd moje pytanie do rządzących, czy nie za wcześnie wyciągnięto, błędne, w moim przekonaniu, wnioski, co do kierunku modernizacji naszego wojska. Kupiono uzbrojenie typu czołgi i artyleria zapominając, że ma to sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy mamy skuteczną obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową. Nie mamy sprzętu, który zapewniłby minimalne, nie mówię o pełnym, ale minimalne bezpieczeństwo" - mówił generał.
Czym są szczególne konsultacje w ramach artykułu 4. Traktatu o NATO? Jak wyjaśnił gen. Mieczysław Gocuł, przede wszystkim takie konsultacje dotyczą bezpieczeństwa jednego z członków Sojuszu. Odbywają się w specjalnym trybie, na poziomie ministrów obrony, ministrów spraw zagranicznych lub ambasadorów państw. Konsultacje mają implikacje do systemów obronnych Sojuszu, które mogą uruchomić systemy reagowania kryzysowego NATO.
"Pierwszym etapem systemu reagowania kryzysowego jest ostrzeganie i alarmowanie. Drugim etapem jest ocena strategiczna dowódcy sił NATO w Europie. Mamy prawo oczekiwać, że kolejnym etapem reagowania kryzysowego, a mamy ewidentny kryzys, są tzw. response options - opcje odpowiedzi. Konsultacje są po to, żeby wypracować wspólnego stanowisko i w oparciu o nie podejmować wspólne sojusznicze działania" - wyjaśniał gość w Rozmowie w południe w RMF FM.
Wiele wskazuje na to, że rakieta, która spadła w Przewodowie, nie była rakietą rosyjską, a rakietą wystrzeloną przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Jak w takiej sytuacji powinna zareagować strona polska?
"Pełne konsekwencje za wybuch, jeśli była to rakieta ukraińska, ponosi strona ukraińska. Natomiast nie mamy wątpliwości, że pełną odpowiedzialność za eskalację sytuacji bezpieczeństwa na wschodniej flance Sojuszu ponosi Rosja" - uważa gen. Mieczysław Gocuł. "Ta kwestia powinna być rozstrzygana w działaniach dyplomatycznych" - dodał.
Jednak, zdaniem gen. Gocuła, Ukraina, jeśli to jej rakieta spadła w Przewodowie, musi ponieść konsekwencje za skutki wybuchu. "Między innymi w stosunku do rodzin poszkodowanych, w stosunku do zniszczonej infrastruktury. ‘Przepraszam’ to za mało. Zadośćuczynienie ofiarom tego zdarzenia i podjęcie działań, które zapewnią, że w przyszłości taki incydent nie będzie miał miejsca" - podkreślił gość RMF FM.
Były szef sztabu generalnego WP przyznał, że Ukraina posiada rakiety S-300 - takie, jak ta, która spadła we wtorek w Przewodowie. "To jest przestarzały już zestaw przeciwlotniczy o zasięgu do 300 kilometrów" - wyjaśnił generał.
Zwrócił ponadto uwagę, że Rosjanie, jeśli już wystrzeliwują pociski, powinni brać pod uwagę sytuację, że mogą one znaleźć się blisko granicy z Polską. "(Rosjanie) muszą uwzględniać również takie zdarzenia, że obrona przeciwlotnicza będzie zwalczała ich rakiety i może dojść do tego typu eskalacji" - przekonywał gen. Gocuł.
Pytany, jak doszło do sytuacji, w której pocisk ukraiński, zamiast na wschód, poleciał w kierunku zachodnim, ekspert tłumaczył, że mógł być to błąd ludzki, wynikający np. ze słabej znajomości obsługi systemu S-300 lub błąd techniczny.
Były szef sztabu generalnego WP przekonywał, że po zdarzeniach w Przewodowie NATO powinno wzmocnić obronę powietrzną i przeciwlotniczą na terytorium swych państw członkowskich - tych, które położone są w rejonie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. "Mówię tutaj o Polsce, o państwach bałtyckich, mówię też o tych krajach, które dzielą granicę z Ukrainą. (...) Te działania mogą mieć różny charakter: rozmieszczenia elementów infrastruktury systemu obrony powietrznej, wzmocnienia przestrzeni powietrznej (...), rozmieszczenia elementów infrastruktury przeciwrakietowej na terytorium Polski" - wyliczał gen. Gocuł.
Tego typu parasol ochronny - jak dodał - powinien objąć też część terytorium Ukrainy przy granicy z Polską. "To oznacza, że samoloty Federacji Rosyjskiej nie mogą wlatywać w tą przestrzeń, to oznacza też, że wszelkie rakiety będą zestrzeliwane, ale to również oznacza, że istnieje potrzeba podpisania porozumienia międzynarodowego z Ukrainą" - zaznaczył ekspert.
Gen. Gocuł opowiedział się za wprowadzeniem dalszych sankcji na Rosję oraz dodatkowym wzmocnieniem sił zbrojnych Ukrainy w systemy obrony powietrznej i przeciwrakietowej. "Jestem daleki od tego, żeby karać Rosję przekazując Ukrainie zdolności do działań ofensywnych dalekiego zasięgu, bo to będzie eskalować ten konflikt" - przestrzegał generał.