Dymisja dwóch najważniejszych generałów świadczy o tym, że nawet armia nie czuje się bezpiecznie z PiS – powiedział Bronisław Komorowski. Były prezydent i były minister obrony narodowej był gościem Rozmowy o 7:00 w RMF FM i Radiu RMF24. Jego zdaniem po wygranych przez opozycję wyborach trzeba będzie zweryfikować wszystkie decyzje szefa MON, Mariusza Błaszczaka. Zdaniem Komorowskiego debatę przedwyborczą przegrali dwaj premierzy: Tusk i Morawiecki, a Kaczyński nie wziął w niej udziału, bo jest zagubionym w rzeczywistości staruszkiem. Były prezydent nie weźmie też udziału w referendum, bo uważa je za faul na demokracji.
Dymisja dwóch najważniejszych żołnierzy, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmunda Andrzejczaka i gen. Tomasza Piotrowskiego, Dowódcy Operacyjnego, która wczoraj zatrząsła polską armią była zachowaniem godnym generałów. Bronisław Komorowski nie zgadza się z opinią, że te dymisje na kilka dni przez wyborami wpisują się w kampanię wyboczą opozycji.
"Generałowie zachowują się niesłychanie wstrzemięźliwie w tej kwestii. Widocznie przyjęli zasadę, że żołnierz, gdy już nie może wytrzymać z przełożonym albo gdy nie zgadza się z przełożonym podaje się do dymisji i nie robi z tego żadnej ostentacji i nie stara się podgrzewać atmosfery" - powiedział były prezydent.
Komorowski, nawiązując do hasła wyborczego PiS: Bezpieczna przyszłość Polaków", powiedział, że dymisja generałów rozbija logikę kampanii propagandowej PiS. "Budują ją na haśle spraw bezpieczeństwa, sugerując, że to PiS jest gwarantem bezpieczeństwa. A okazuje się, że nawet armia nie czuje się bezpieczna w kontekście kontaktu z funkcjonariuszami PiS" - powiedział.
Uważa, że generałów, którzy złożyli dymisję o zaangażowanie polityczne będą podejrzewać "propagandyści PiS-u". "Wszyscy wiemy, że konflikt między ministrem (Błaszczakiem - red.) a tymi dwoma generałami, najważniejszymi w Polsce, ujawnił się co najmniej od momentu, gdy pan minister Błaszczak oskarżał generałów, żeby przykryć własną nieudolność w kwestiach rakiety rosyjskiej, podczas gdy sam jest tutaj mocno nie w porządku, co generałowie bardzo dyskretnie, ale wtedy ujawnili. To było albo apogeum konfliktu, albo dzisiaj doszły następne jakieś sprawy, które spowodowały, że generałowie zachowali się po generalsku, to znaczy: jak się nie zgadzają z przełożonym, to składają dymisję, a nie odmawiają wykonania rozkazu, choćby był to najgłupszy albo najszkodliwszy rozkaz" - mówił w Rozmowie o 7:00 w RMF FM i internetowym Radu RMF24 Komorowski.
Innym powodem napięć między generałami a szefem MON jest zdaniem Bronisława Komorowskiego wykorzystywanie przez PIS wojska w swojej kampanii wyborczej i pomijanie ich przy podejmowaniu najważniejszych decyzji dotyczących armii.
"Pewnie gdzieś była kropla, która przepełniła kielich goryczy i spowodowała, że generałowie odeszli. Ostatnio były inne sprawy związane z przedwyborczym nadużywaniem przez ministra Błaszczaka wojska do celów czysto propagandowych. Osobiście wiążę te decyzje z tym, to jest moje przeczucie, że generałowie są pod presją, także swoich własnych podwładnych, innych oficerów, którzy mówią: chrońcie nas przed uczynieniem z wojska dekoracji wyborczej dla PiS (...) Generałowie w końcu powiedzieli: no, nie, nie odmówimy wykonania rozkazu, ale się podamy na znak protestu do dymisji. To jest jedna z możliwych przyczyn, a inna to pomijanie obu generałów w najważniejszych decyzjach. Dwóch najważniejszych generałów w wojsku polskim było przy istotnych decyzjach pomijanych. Minister Błaszczak nie działał w zgodzie z zasadami cywilnej kontroli nad siłami zbrojnymi, bo działał jak ktoś, kto reprezentuje interesy partii" - powiedział Komorowski.
Były prezydent skrytykował w Rozmowie o 7:00 w RMF FM i Radiu RMF24 także system zakupów dla polskiego wojska, za którym stoi Mariusz Błaszczak. "Tajemnicą poliszynela jest, że decyzje o zakupach (dla polskiej armii - red.) o wielomiliardowej wartości są realizowane przez ministra Błaszczaka na zasadzie, że to jest jego decyzja, nie wiadomo z kim to konsultuje. Nawet nie wiadomo kogo informuje o pieniądzach, które trzeba będzie wydać na te programy. Parlament nic nie wie na ten temat, jest pomijany. I tak samo ci generałowie, w tym generał odpowiedzialny za planowanie rozwoju sił zbrojnych, bo taką rolę odgrywa szef sztabu generalnego" - powiedział.
Cieszy go podnoszenie poziomu nowoczesności uzbrojenia polskich sił zbrojnych, ale decyzje ministra Błaszczak, po wygranych przez opozycję wyborach, będą musiały - zdaniem Komorowskiego - zostać zweryfikowane. "Trzeba będzie na pewno dokonać korekty decyzji pana ministra Błaszczaka i przepuścić je zarówno przez ocenę przez parlament, bo on decyduje o pieniądzach, jak i ocenę fachowców, także planistów ze sztabu generalnego. Powinni budować siły zbrojne i tak planować ich wyposażenie, jak wyglądają plany NATO obrony terytorium państwa polskiego. Na pewno potrzebna będzie weryfikacja decyzji pana Błaszczaka" - powiedział były prezydent.
Dodał też, że trzeba będzie sprawdzić, jak wydawane są pieniądze na zakupy dla wojska. "Musi być przedmiotem troski państwa polskiego to, jak są wydawane coraz większe pieniądze. Czy są wydawane poza granicami kraju, czy też na polski przemysł zbrojeniowy? PiS poszedł już w pełni w otwarte kupowanie bez offsetu, czyli bez zamówień wzajemnych innego kraju (...) Zlekceważył wszystkie potrzeby polskiego przemysłu zbrojeniowego" - oskarżał Komorowski.
Zapytany w Rozmowie o 7:00 w RMF FM i RMF24 o generałów Wiesława Kukułę i Macieja Klisza powołanych na stanowiska, z których zrezygnowali generałowie Andrzejczak i Piotrowski, Bronisław Komorowski powiedział: "Niepokoją mnie nie tyle kwestie personalne, ile to, że PiS - od czasów ministra Macierewicza - podporządkował ministrowi obrony narodowej, cywilowi, bezpośrednio niektóre struktury wojska. To pierwszą strukturą były Wojska Obrony Terytorialnej, i to do tej pory funkcjonuje (...) potem jeszcze dodano wojska specjalne. Podlegają bezpośrednio szefowi MON, a nie szefowi sztabu generalnego. Minister Błaszczak czerpie z tego zasobu kadrowego, który ma swoje ograniczenia. Nie odmawiam ogromnych talentów pana generała Kukuły w zakresie organizacji dowodzenia w linii, ale w jego karierze wojskowej brakuje doświadczenia w zakresie planowania rozwoju sił zbrojnych, brakuje przejścia przez np. instytucje centralne MON (...) W moich czasach absolutnie niezbędne było to, aby szef sztabu generalnego, najważniejszy żołnierz miał za sobą karierę zawierającą m.in. przejście przez sprawy związane ze strategią obronną. Pan generał Kukuła takiej możliwości nie miał. Jeżeli jest człowiekiem zdolnym, nadrobi to za kilka miesięcy" - podkreślił.
Poniedziałkową przedwyborczą debatę w TVP zdaniem Komorowskiego przegrali premierzy: Donald Tusk i Mateusz Morawiecki, a skorzystali na niej przedstawiciele mniejszych partii. "Jednego jestem pewien, że przegrali ją dwaj premierzy. Premier Morawiecki ujawnił nieprawdopodobne pokłady tupetu i politycznego chamstwa (...) Myślę, że wyborcy to dostrzegli. Myślę, że udało się Morawieckiemu wyprowadzić w równowagi Donalda Tuska, było widać jego zdenerwowanie. A te połajanki osobiste w jedną i drugą stronę spowodowały, że otworzyli premierzy pole do popisu dla pozostałych uczestników tej tzw. debaty. Chyba najlepiej wykorzystał to pan Hołownia (...) spointował całą tę debatę w sposób umiejętny mówiąc: albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS (...) Liczę na to, że ta debata pogłębi spadek poparcia dla PiS, bo też dobrze wypadł Krzysztof Bosak (...) Konfederaci mają szansę odbierania PiS-owi głosów. A Hołownia być może wywalczył jakieś dodatkowe poparcie ze strony wyborców niezdecydowanych czy też wahających się pomiędzy różnymi środowiskami opozycyjnymi" - ocenił Komorowski.
Nieobecność na debacie prezesa PiS, Komorowski tłumaczył jego strachem. "Kaczyński bał się uczestnictwa w jakiejkolwiek debacie publicznej. Myślę, że on jest już po prostu człowiekiem zmęczonym życiowo. Wdziałem wczoraj filmik, jak niszczył jakiś wieniec pod pomnikiem katastrofy smoleńskiej. Zachował się jak zagubiony w rzeczywistości staruszek (...) On świadomie ucieka od konfrontacji, bo wie, że w tej konfrontacji to on traci nerwy, to ujawnia niecierpliwość, to się daje łatwo prowokować, to on wygaduje rzeczy skrajne" - powiedział gość Tomasza Weryńskiego.
Komorowski nie chciał zdradzić, kto jego zdaniem, jeśli to opozycja wygra wybory i stworzy rząd, powinien zostać premierem. "Postawiłbym na tego, który będzie miał największą szansę uzyskać nie tylko większość w parlamencie dla swojej misji, ale również na kogoś, kto będzie potrafił zjednoczyć w faktycznym działaniu rząd, który będzie trójczłonowy ze względu na skład koalicji wyborczej. Nikomu nie służy rozważanie tego, kto ma być premierem przed wyborami, bo pachnie to arogancją" - mówił Komorowski.
Przypomniał też, że nie weźmie udziału w referendum, które w najbliższą niedzielę odbędzie się razem z wyborami do Sejmu i Senatu. "Jak będę odbierał kartę do głosowania poproszę, aby komisja nie wręczała mi kart referendalnych, bo uważam, że to referendum jest faulem politycznym na demokracji. Połączenie referendum z wyborami przez stronę rządową jest zabiegiem czysto propagandowym" - powiedział.