"Już 24 tys. spośród dzieci uchodźczych trafiło do polskich szkół. To lawinowo rośnie. To zazwyczaj te dzieci, które rozumieją polski i mówią po polsku" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Przemysław Czarnek. "Apelujemy do samorządowców, żeby tworzyć dla tych dzieci oddziały przygotowawcze w szkołach, bo to jest dla tych dzieci najmniej stresujące środowisko" - dodawał minister edukacji i nauki.

To mogą być klasy międzyrocznikowe w szkole - od klasy I-III, IV-VI, VII-VIII. Mogą to być również klasy międzyszkolne, a nawet międzygminne - tłumaczył gość Roberta Mazurka. Wszystko po to, żeby przez te kilka miesięcy miały poziom nauczania adekwatny do swej wiedzy, rozwoju edukacyjnego w Ukrainie, z dużą ilością języka polskiego - dodawał Przemysław Czarnek.

Tworzenie tego rodzaju oddziałów, z użyciem różnych obiektów, które kiedyś były szkołami albo które można zaadaptować na szkoły, będzie najmniej inwazyjne - ocenił gość Roberta Mazurka. Zapłacimy za to samorządom pełną stawkę - ze środków zewnętrznych, unijnych, z pieniędzy z Kanady i USA, bo to będą niemałe środki. Wszystkie zewnętrzne środki na ten cel wykorzystamy i każda złotówka trafi do samorządów - deklarował minister.

Robert Mazurek dopytywał szefa MEiN o ukraińskojęzycznych nauczycieli. Mamy zarejestrowanych przez kuratorów 11 tys. nauczycieli polskich ze znajomością języka rosyjskiego, ukraińskiego lub rosyjskiego i ukraińskiego. W różnych województwach już są ci nauczyciele wykorzystywani - mówił Czarnek. Mamy w specustawie, którą mam nadzieję dzisiaj dokończymy, możliwość elastycznego zatrudniania nauczycieli ukraińskich. Jeśli chodzi o zatrudnienie w charakterze pomocy nauczyciela wystarczy tu zwykłe oświadczenie i znajomość języka polskiego, także niedokumentowana, nie potrzebujemy tutaj egzaminów państwowych - opisywał minister. W specustawie zawarto, że będą mógł wydać rozporządzenie, które będzie regulowało procedurę, która będzie bardzo elastyczna w uznawaniu uprawnień nauczycieli ukraińskich - zapewnił Czarnek.

Czarnek o "lex Czarnek": Posłowie już pracują nad nową ustawą

Prezydent powiedział, że niestety musi zawetować ustawę. Ale nie dlatego, że jest ona zła - bo powiedział to też na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, że są tam też przepisy, które powinny wejść w życie - ale dlatego, że teraz jest czas na jedność. I ja przyjąłem to do wiadomości. Ale przyjąłem do wiadomości również narrację pana prezydenta, że w późniejszym czasie jak najbardziej tak. Dlatego posłowie w komisji edukacji, nauki, młodzieży, posłowie PiS już przystąpili do prac nad nową ustawą - zadeklarował w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.

Robert Mazurek pytał swojego gościa również o ostatnie apele Donalda Tuska o odblokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Ja ze swojej strony będę w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin i w Brukseli, i na szczycie w Paryżu zabiegał o to, żeby ze strony europejskiej nie było cienia wątpliwości, że dzisiaj Polska potrzebuje maksymalnej pomocy, wszystkich dostępnych środków, w tym środków dla samorządów - mówił Tusk. Zdaniem Czarnka, "gdyby pan Donald Tusk, gdyby miał odrobine honoru to schowałby się w szafie i na razie nie wychodził". Jeśli pan Donald Tusk mówi, że będzie chciał KPO skierować tylko na samorządy, tak jakby samorządy były jakąś prywatną własnością Platformy Obywatelskiej"- mówił Czarnek. Albo jeśli pan Donald Tusk stoi na czele polityków, którzy spróbują dalej nakładać sankcje na Polskę za jakąś rzekomą niepraworządność, którą - nawet pani Mosbacher (Georgette Mosbacher - przyp. red.) stwierdziła, że to jest przejaw rosyjskiej propagandy, która trafiła na Zachód, to z kim ja rozmawiam. Nie mam najmniejszego zaufania do pana Donalda Tuska jako głównego pomocnika Angeli Merkel. A ktoś tego Putina wyhodował przez te 20 lat - dodał.

Robert Mazurek: Dzień dobry, kłaniam się nisko państwu. W studiu razem ze mną jest minister edukacji Przemysław Czarnek, były wojewoda lubelski. To dlatego ważne, że lubelskie to teraz to województwo, które przyjmuje tę pierwszą falę uchodźców z Ukrainy. Jak sobie radzą?

Przemysław Czarnek: Radzą sobie znakomicie, choć siłą rzeczy to już 15 dni wojny, więc pomoc z zewnątrz, która przychodzi - mówię z zewnątrz, z wszystkich innych województw, za którą bardzo dziękujemy - jest ogromna i będzie coraz większa. Wolontariusze, również nauczyciele, którzy udzielają się w rozmaitych salach gimnastycznych, w których są punkty recepcyjne - to już piętnasty dzień tej pracy, bardzo ciężkiej pracy w charakterze wolontariatu, ale radzą sobie znakomicie. Byłem w Horodle, to najdalej na wschód wysunięta polska gmina granicząca z Ukrainą, blisko jest Włodzimierz Wołyński - tam nawet było słychać odgłosy wybuchu. Byłem pod wielkim wrażeniem - dzieci, które uczęszczają do szkoły, frekwencja znakomita. Po to pojechałem również, żeby powiedzieć dzieciom polskim, że są bezpieczne, nie muszą się bać, bo to jest bardzo ważne. Musimy powiedzieć polskim uczniom, do których docierają przeróżne informacje i dezinformacje: "jesteście bezpieczni, możecie chodzić do szkoły tak jak te dzieci w Horodle". W sali gimnastycznej obok jest punkt recepcyjny, gdzie są matki z dziećmi ukraińskimi i tam wolontariat rodziców tych dzieci polskich, które chodzą do szkoły w Horodle, ale również nauczyciele - to rzeczywiście jest imponujące, pięknie działa, znakomicie zorganizowane przez pana wójta, przez pana dyrektora, przez rodziców. To wszystko funkcjonuje, natomiast kryzys uchodźczy trwa.

Właśnie - czy państwo sobie z tym poradzi? Bo na razie wszystko opiera się na takim odruchu serca bardzo wielu ludzi. To jest zresztą zrozumiałe. Ale ten odruch serca ma też swoją wyporność. Po pierwsze ludzie nie będą w stanie do mieszkań, do domów przyjąć więcej osób. Czy jesteśmy przygotowani na przyjęcie następnych fal uchodźców, jeśli nie daj Boże ludzie będą dalej musieli uciekać z Ukrainy?

Bez wątpienia są jakieś granice, bez wątpienia będziemy potrzebować wsparcia innych krajów europejskich. To wsparcie już zapowiadane. Nie tylko europejskich - Kanada, Stany Zjednoczone, czy inne kraje zapowiadają to wsparcie i na pewno z tego wsparcia będziemy korzystać. Siłą rzeczy - dziś mamy 1,5 mln uchodźców, z czego 650-700 tys. to są dzieci, natomiast jeśli będzie drugie tyle czy trzecie tyle...

Zatrzymajmy się na chwilę na tej liczbie. Nawet jeżeli z tej liczby odejmiemy tych, którzy pojechali już dalej na zachód, to znaczy, że Polska i tak przyjęła więcej osób niż cała Europa w 2015 roku w wielkim kryzysie migracyjnym. My przyjęliśmy ich w dwa tygodnie.


To prawda, ale też proszę zwrócić uwagę na to, że my z naszymi sąsiadami Ukraińcami mamy do czynienia na co dzień. Ukraińców w Polsce było już według różnych szacunków od miliona do dwóch milionów i tu akurat nie mamy żadnego problemu kulturowego. Jesteśmy z tego samego kręgu kulturowego i tutaj nie ma takich problemów, jak w tym kryzysie migracyjnym 2015 roku w Europie.

Pan mówi 600-700 tys. dzieci ukraińskich przyjechało do Polski - pewnie jest trudno tak naprawdę to policzyć. Część z nich prędzej czy później będzie musiała trafić do szkół.


Już 24 tys. spośród dzieci uchodźców trafiły do szkół polskich. To jest stan na dzisiejszy poranek.

Wczoraj mówił pan o 11 tysiącach.

To lawinowo rośnie. Ale to 24 tys., jak państwo policzycie, na 650-700 tys. dzieci to jest około pół procent dopiero. Więc jeszcze 99,5 proc. dzieci nie trafiło do polskiego systemu. Siłą rzeczy najpierw te dzieci, które przechodzą przez granicę, muszą się zakwaterować, muszą odpocząć, muszą się pozbyć traumy. Dopiero myślą o tym, gdzie pójść do szkoły. Na siłę nikogo nie będziemy zmuszać do tego, żeby poszedł do szkoły i to bardzo szybko. 24 tys. dzieci to są zazwyczaj te dzieci, które rozumieją język polski, albo nawet mówią w języku polskim. Natomiast te dzieci, które nie rozumieją w języku polskim i nie mówią po polsku, pewnie czekają z tą decyzją.

Najmniejsze dzieci, one i tak się szybko nauczą...

To prawda. Tutaj nie ma problemów, ale apelujemy wciąż do samorządowców, żeby tworzyć dla tych dzieci oddziały przygotowawcze w szkołach, bo to jest dla nich środowisko najmniej stresowe.

Właśnie, co to są te klasy przygotowawcze?

To są klasy, które mogą być międzyrocznikowe: od I-III, od IV-VI, od VII-VIII. Złożone z ukraińskich dzieci w szkole, ale też z wykorzystaniem infrastruktury pozaszkolnej, jako część szkoły podstawowej jednej, drugiej czy trzeciej. Mogą to być również klasy międzyszkolne, a nawet międzygminne - w zależności od tego, ile będzie dzieci. Wszystko po to, żeby przez te kilka miesięcy miały poziom nauczania adekwatny do swojej wiedzy i rozwoju edukacyjnego w Ukrainie. Z dużą ilością języka polskiego.

Trzeba będzie ich inaczej uczyć, bo to polski dla cudzoziemców. To nie jest ten polski co dla nas.

To jest dużo łatwiejsze również jeśli chodzi o polski system oświatowy. Pamiętajmy o jednej rzeczy - w Polsce musi funkcjonować normalnie, najnormalniej jak to jest możliwe, polski system oświaty dla dzieci polskich, które teraz się uczą. Tworzenie tego rodzaju oddziałów przygotowawczych i to jeszcze z użyciem infrastruktury pozaszkolnej, różnych obiektów, które kiedyś były szkołami albo które można zaadaptować na szkoły, będzie najmniej inwazyjne.

Panie ministrze, wie pan, że zaraz pojawi się pytanie - kto za to zapłaci samorządom?

Zapłacimy za to samorządom absolutnie pełną stawkę. Mówiliśmy już o tym, nawet w rozliczeniu miesięcznym. Ze środków, które będziemy zbierać zewsząd, ze środków zewnętrznych - unijnych, pochodzących z pieniędzy z Kanady czy Stanów Zjednoczonych, to będą niemałe środki, możemy to powiedzieć. Wszystkie zewnętrzne środki na ten cel wykorzystamy i każda złotówka trafi do samorządów według wag, które samorządy znają.

"Nauczyciele - asystenci" - pojawiła się teraz taka koncepcja, żeby w szkołach, które przyjmą te dzieci, pojawili się tam ukraińskojęzyczni nauczyciele, którzy pomogą tym dzieciom, nawet jeżeli nie będą z nimi cały czas na lekcjach. To nie będzie nauczyciel opiekun dziecka niepełnosprawnego, tylko jakaś inna formuła. Mamy tych nauczycieli?

Mamy zarejestrowanych przez kuratorów 11 tys. nauczycieli polskich, również tych, którzy znajdują się emeryturach, świadczeniach kompensacyjnych, a specustawa pozwala im na zatrudnienie z powrotem w szkole. Mówię o świadczeniach kompensacyjnych - 11 tys. ze znajomością języka rosyjskiego, ukraińskiego, bądź rosyjskiego i ukraińskiego razem. W różnych województwach już są ci nauczyciele wykorzystywani. Mamy możliwość w specustawie, którą mam nadzieję dzisiaj dokończymy i wejdzie za chwilę życie, zatrudniania elastycznego nauczycieli ukraińskich.

Czy oni będą musieli mieć dyplomy nostryfikowane, czy czeka ich procedura uznawania ich wykształcenia?

Nie. Jeśli chodzi o zatrudnienie w charakterze pomocy nauczyciela, to tutaj zwykłe oświadczenie wystarczy. Znajomość języka polskiego, także niedokumentowana. Nie potrzebujemy tutaj egzaminów państwowych, będziemy zatrudniać elastycznie. Przepisy na to pozwalają.

Gdyby oni chcieli lub musieli zostać dłużej w Polsce, czy będą mieli szansę wkroczyć na polski rynek pracy nauczycielskiej?

Tak jest. W tej samej specustawie mamy delegację ustawową do rozporządzenia, które będę mógł wydać, które będzie regulowało tego rodzaju procedurę. Będzie ona bardzo plastyczna, elastyczna w uznawaniu uprawnień nauczycielskich nauczycieli ukraińskich. Tych, którzy są, jak i również tych, którzy przyszli wraz z dziećmi z Ukrainy. To wszystko przed nami w najbliższych dniach albo już teraz, bo niektóre rzeczy już obowiązują. Elastyczne zatrudnianie matek ukraińskich czy Ukraińców, którzy przychodzą do nas na stanowiskach pomocy nauczycielskiej i nauczycieli, to jest coś, co już jest w specustawie i będzie w rozporządzeniu wydanym na podstawie specustawy.