USA wzmacniają odstraszanie nuklearne, ale tematu Nuclear Sharing w NATO nie podejmują. Boją się, żeby nie podważać spójności politycznej Sojuszu - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Wojciech Lorenz. Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych tłumaczył także, czy Polsce potrzebna jest broń nuklearna. Komentował również wtorkową wizytę brytyjskiego premiera Rishiego Sunaka i szefa NATO Jensa Stoltenberga w Polsce.

Wojciech Lorenz podkreślił, że Polska podejmuje "całkiem skuteczne działania jeśli chodzi o adaptację NATO do wzmocnienia odstraszania Rosji zarówno w wymiarze konwencjonalnym, jak i nuklearnym". W tym momencie w Sojuszu dyskusji o zmianie rozmieszczenia tych miejsc, gdzie amerykańska broń nuklearna w Europie jest składowana, nie ma, natomiast podejmowane są decyzje, które mają wzmocnić wiarygodność odstraszania nuklearnego - tłumaczył ekspert.

Prowadzący rozmowę Piotr Salak dopytywał o słowa prezydenta Andrzeja Dudy - czy Polska jest gotowa militarnie, żeby w takim programie uczestniczyć?

Prezydent powiedział chyba wprost, że Polska byłaby gotowa gościć na swoim terytorium broń nuklearną. Natomiast tutaj jest jeszcze opcja pośrednia, która byłaby pewnie w jakiejś perspektywie bardziej realistyczna. Bez składowania tej broni na polskim terytorium, a dzięki temu, że Polska też będzie państwem posiadającym samoloty F-35, które w zasadzie standardowo będą przystosowane, albo wymaga to niewielkich zmian w oprogramowaniu, do przenoszenia tego rodzaju broni, że mogłaby być jednym państw, które w pewnej sytuacji mogłyby także tego rodzaju uzbrojenie przenosić - odpowiadał Lorenz.

Podkreślał, że amerykanie nie podejmują tematu Nuclear Sharing w NATO.

Boją się, żeby nie podważać spójności politycznej Sojuszu. On przeszedł długą i bolesną drogę od czasu rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 roku. Zaczął wzmacniać odstraszanie nuklearne, ale to jest bardzo drażliwy obszar polityki Sojuszu. Część państw jeszcze w 2010 roku - Belgia, Holandia, Niemcy - w ogóle rozważały całkowite wycofanie się z tego programu. Broń nuklearna jest tak niepopularna w zachodnich społeczeństwach - mówił.

Mimo to od tamtej pory podjęto decyzje o nasileniu sygnalizowania nuklearnego przez NATO, odtajnieniu nazwy ćwiczeń nuklearnych, sygnalizowaniu, że takie ćwiczenia się odbywają, o modernizacji infrastruktury. Więc odstraszanie nuklearne jest wzmacniane, ale USA obawiają się podejmowania tematu. Po pierwsze nie ma konsensusu w samych USA, że warto to zrobić, a po drugie - uważają, że mogłoby to fundamentalnie zagrozić politycznej spójności sojuszu - zaznaczył.

"Rosja wie, że na temat Nuclear Sharing nie ma dyskusji w NATO"

Ekspert zauważył także, że Rosja zdaje sobie sprawę z tego, że na ten temat w NATO nie ma żadnej dyskusji. Widzą, że tematu nie ma, dlatego reakcja Kremla była dość łagodna. Ale (Moskwa) wykorzystuje każdą szansę do tego, żeby propagandowo zaatakować NATO. Tego rodzaju wypowiedzi zawsze są wykorzystywane przez rosyjską propagandę do tego, żeby pokazywać, że NATO stanowi dla Rosji zagrożenie, że rozmieszczają wojska przy rosyjskich granicach, a teraz będą jeszcze rozmieszczać broń nuklearną - zaznaczył.

Piotr Salak pytał swojego gościa także o plany przeniesienia rosyjskiej broni nuklearnej na Białoruś.

Już przed szczytem w Wilnie wskazywaliśmy, że rozmieszczenie rosyjskiej broni nuklearnej na Białorusi i polityka Białorusi wymaga większego zaangażowania NATO w uwzględnianie białoruskiego zagrożenia w planach sojuszniczych i to się stało. Białoruś została też objęta większym nadzorem sojuszu - powiedział.

Jak zauważył, nie ma pewności i dowodów na to, że rosyjska broń nuklearna jest na Białorusi. Były zapowiedzi, podjęto działania, które mają przygotować infrastrukturę, natomiast nie ma informacji, żeby fizycznie te głowice zostały tam przetransportowane - dodawał.

"Coraz łatwiej jest przekonywać decydentów na Zachodzie, że celem Rosji nie jest tylko podporządkowanie sobie Ukrainy"

Gość RMF FM był też pytany o dzisiejszą wizytę brytyjskiego premiera Rishiego Sunaka i szefa NATO Jensa Stoltenberga w Polsce. Dlaczego dwaj ważni politycy przyjechali do naszego kraju tego samego dnia? Czy to coś oznacza?

Jest to ciekawe. Nie mam wglądu, dlaczego do tych wizyt w tym momencie dochodzi. Wiadomo, że dla Wielkiej Brytanii Polska jest jednym z głównych partnerów, jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy. Spotkania pomiędzy Sunakiem a Tuskiem od czasu zmiany w Polsce nie było. Mamy też z Wielką Brytanią podpisany traktat, gdzie Brytyjczycy dają gwarancje bezpieczeństwa Polsce, więc jest tutaj płaszczyzna do wspólnego działania. Mamy też niedługo szczyt NATO w Waszyngtonie, który nie może być tylko szczytem rocznicowym. On musi wysłać jasny sygnał determinacji, że Zachód jest gotowy dalej wspierać Ukrainę i adaptować się rosyjskiego zagrożenia - mówił.

Problemy z przyjęciem pakietu finansowego (dla Ukrainy) w USA wyraźnie pokazały, że ta możliwość ograniczenia czy zatrzymania amerykańskiego wsparcia dla Kijowa jest realna. Jest też perspektywa wygrania wyborów prezydenckich przez Donalda Trumpa, więc państwa europejskie szukają sposobu na to, żeby - np. gdyby doszło do scenariusza, że Trump wygrywa wybory i podejmuje decyzje, że USA nie wspierają już Ukrainy, a nawet mogą osłabić swoje zaangażowanie w NATO - utrzymać obecność wojską USA w Europie poprzez relację bilateralną, a z drugiej strony znaleźć sposób na skuteczniejsze wykorzystanie europejskiego potencjału do zbudowania europejskiego filaru w NATO. I to już nie może odbywać tylko w UE, bo tam nie ma Wielkiej Brytanii czy Turcji, ale to musi się odbywać na poziomie europejskim przy współpracy - tłumaczył Lorenz.

Piotr Salak zauważył, że coraz więcej zagranicznych polityków mówi, że mamy "czasy przedwojenne". Co konkretnie mają na myśli?

Raczej to, co my, czyli lata 30. Coraz łatwiej jest przekonywać decydentów na Zachodzie, że celem Rosji nie jest tylko podporządkowanie sobie Ukrainy. Tylko Rosja ma szersze cele dotyczące wymuszenia strefy buforowej w naszym regionie, na obszarze byłych państw układu warszawskiego i byłych republik sowieckich. Na to jasno wskazuje ultimatum, jakie Rosja wystosowała wobec USA i NATO w grudniu 2021 roku - zaledwie kilka tygodni przed ofensywą na pełną skalę. Zażądała wycofania wojsk amerykańskich i natowskich na pozycje sprzed 1997 roku i podpisania prawnie wiążących traktatów, które ograniczałyby USA i sojusznikom zachodnim wysyłanie wsparcia do regionu i rezygnacji z tzw. polityki otwartych drzwi, czyli polityki rozszerzenia Sojuszu - mówił.

"Odstraszanie nuklearne i system obrony powietrznej i przeciwrakietowej to są dwa uzupełniające się elementy"

Według niego jesteśmy w podobnym momencie historii do sytuacji z 1937-38 roku.

Dlatego że Rosja jeszcze potrzebuje czasu na to, żeby odbudować swój potencjał, który został bardzo poważnie osłabiony w czasie wojny w Ukrainie, żeby mogła realistycznie stworzyć zagrożenie dla sojuszu. Mamy kilka lat na to, żeby - zakładając, że ten potencjał będzie wzmacniała - (...) wzmocnić nasze moce przemysłowe i potencjał militarny - powiedział ekspert.

Piotr Salak pytał także o europejską kopułę antyrakietową. Czy jest ona potrzebna?

Wojna w Ukrainie pokazuje, że tych systemów trzeba mieć ogromne ilości. Nie wystarczy kilkadziesiąt wyrzutni, które będą chronić główne miasta i instalacje militarne. Trzeba mieć jak najwięcej systemów, jak najwięcej rakiet do przeciwdziałania środkom napadu powietrznego przeciwnika i po prostu tego nigdy nie będzie za dużo - mówił. Odstraszanie nuklearne i system obrony powietrznej i przeciwrakietowej to są dwa uzupełniające się elementy - dodawał analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Opracowanie: