„Polski rząd zastrasza hotelarzy. Nielegalnie przychodzi sanepid i policja nękając tych ludzi” – tak w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marek Łuczyński skomentował masowe kontrole biznesów, które otworzyły się mimo koronawirusowych restrykcji. W ocenie prezesa zarządu Polskiej Izby Hotelarzy "hotelarze nie powinni przyjmować mandatu od policji". "W tej sytuacji prawnej jaką mamy rozporządzenia są wbrew konstytucji" - ocenił gość Marcina Zaborskiego.
Gościem Popołudniowej rozmowy w RMF FM był Marek Łuczyński. Według prezesa zarządu Polskiej Izby Hotelarzy w hotelarstwie panuje obecnie "dramatyczna sytuacja".
Marcin Zaborski dopytywał swojego gościa, ilu przedsiębiorców postanowiło otworzyć swoje biznesy pomimo obowiązujących obostrzeń.
Obecnie ponad 70 proc. hoteli jest zamkniętych. Ponad 120 tys. pracowników gastronomii już nie pracuje w gastronomii - powiedział przedstawiciel Polskiej Izby Hotelarzy.
Wiem od ludzi mieszkających w Karpaczu, że w samym Karpaczu w poniedziałek otworzyło się ponad 60 obiektów - dodał. To są bardzo trudne decyzje o otwarciu hoteli czy restauracji. Ludzie się boją - przyznał gość Marcina Zaborskiego.
W ocenie Łuczyńskiego "polski rząd zastrasza hotelarzy". Nielegalnie przychodzi sanepid i policja nękając tych ludzi - powiedział gość Marcina Zaborskiego, dodając: To są bardzo trudne decyzje o otwarciu hoteli czy restauracji. Ludzie się boją.
Według Polskiej Izby Hotelarzy i adwokatów zrzeszonych w Izbie absolutnie nie powinni się tego bać - zaznaczył.
Hotelarz nie powinien przyjmować mandatu od policji. Gdybyśmy mieli stan wyjątkowy, czy nadzwyczajny byłaby zupełnie inna sytuacja. Wtedy lockdown byłby zasadny - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marek Łuczyński.
W tej sytuacji prawnej jaką mamy rozporządzenia są wbrew konstytucji - dodał gość Marcina Zaborskiego.
Na antenie RMF FM poruszono także kwestię odbierania rządowego wsparcia firmom, które wznowiły działalność mimo obowiązujących obostrzeń covidowych. To jest szantaż ze strony rządu - w dużej części bardzo skuteczny - ocenił Marek Łuczyński, dodając jednocześnie: Otwierają się podmioty, które są pod ścianą, głównie małe i średnie pensjonaty. Jaką mają alternatywę? Rząd nie dał im jej.
Nie postulujemy żadnej anarchii. My chcemy odpowiedzialnie otwierać branżę. Dlatego stworzyliśmy bardzo odpowiedzialne procedury sanitarne - podkreślił przedstawiciel Polskiej Izby Hotelarzy.
Polityka środka, którą wybrał premier Morawiecki jest zabójcza dla turystyki i hotelarstwa - powiedział z kolei Marek Łuczyński w internetowej części Popołudniowej rozmowy.
Albo trzeba było wprowadzić stan nadzwyczajny i dać godziwe rekompensaty, jak to jest w Niemczech, Czechach czy w Austrii. I wtedy potulnie siedzimy w domach, czekamy do wiosny. Lub też odpowiedzialnie luzujemy restrykcje, które są teraz niewspółmiernie surowe do sytuacji, która ma miejsce teraz w Polsce - dodał szef Polskiej Izby Hotelarzy.
Marcin Zaborski zapytał swojego gościa także o aktualne wyniki finansowe polskich hoteli.
Jest totalna zapaść. Wyniki są ponad połowę gorsze niż w zeszłym roku. Wielu ekspertów mówi, że hotelarstwo na świecie dojdzie do poziomu sprzed pandemii w roku 2023-24. Decydujący będzie ten tydzień, dwa - opowiedział Łuczyński.
Prezes Polskiej Izby Hotelarzy uważa też, że hotelom w Polsce zagraża wykupienie przez obcy kapitał, z powodu kłopotów finansowych spowodowanych pandemią.
Obecnie hotele mają gigantyczne problemy z płynnością finansową. Codziennie słyszę o coraz gorszej sytuacji i słyszę o pojawiających się na polskim rynku funduszach zagranicznych, które będą czekały na dogodny moment. Ten moment, jeżeli branża nie zostanie otwarta w lutym, to wiosna może być okresem skupu hoteli - powiedział Łuczyński.
Marcin Zaborski, RMF FM: Ile hoteli działa dziś i zaprasza turystów, mimo epidemicznych zakazów albo wbrew epidemicznym zakazom?
Marek Łuczyński: Szanowny panie redaktorze, obecnie ponad 70 proc. hoteli jest zamkniętych. Ponad 120 tys. pracowników gastronomii już nie pracuje w gastronomii. Mamy dramatyczną sytuację.
To powolutku. Ale ja pytam o coś bardzo konkretnego. Ile hoteli zdecydowało się otworzyć mimo zakazów? Ile hoteli spośród tych, które są zrzeszone w Polskiej Izbie Hotelarzy?
Panie redaktorze, ja mam informację z różnych regionów Polski. Tutaj słyszeliśmy ostatnio o Karkonoszach, o można powiedzieć takim zrywie z Karpacza. Wiem od ludzi mieszkających w Karpaczu, że w poniedziałek otworzyło się ponad 60 obiektów noclegowych.
W samym Karpaczu?
W samym Karpaczu.
A jeśli chodzi o całą Polskę, to ma pan jakieś dane, zebrane informacje ze wszystkich hoteli, ile jest takich miejsc w Polsce?
Panie redaktorze, jest to bardzo trudne do zebrania, ponieważ, niestety, polski rząd zastrasza tych ludzi, zastrasza hotelarzy. Nielegalnie przychodzi sanepid oraz policja nękając tych ludzi. I proszę naprawdę mi wierzyć, że to są bardzo trudne decyzje o otwarciu hoteli czy restauracji. I naprawdę ludzie się boją. Natomiast według Polskiej Izby Hotelarzy i adwokatów zrzeszonych w izbie absolutnie nie powinni się tego bać.
Pana zdaniem nielegalnie to się wszystko odbywa. Za chwilę o tym porozmawiamy. Ale to m.in. pan namawiał i namawia restauratorów i hotelarzy do tego, żeby otwierali swoje lokale, swoje restauracje, swoje hotele, i przyjmowali u siebie klientów. Pytanie jest takie, czy pomoże pan tym restauratorom i tym hotelarzom, którzy dostaną karę od sanepidu, np. 30 tys. zł?
Panie redaktorze, przede wszystkim hotelarz nie powinien przyjmować mandatu od policji. Gdybyśmy mieli stan wyjątkowy, gdybyśmy mieli stan nadzwyczajny zupełnie inna byłaby sytuacja. Wtedy lockdown byłby zasadny, natomiast w tej sytuacji prawnej, jaką mamy, rozporządzenia są wbrew konstytucji.
Ok, ale pan mówi o mandacie od policji, a ja mówię o karze administracyjnej od sanepidu - 30 tys. zł, taka kara może się zdarzyć. Pytanie czy pan jako prezes Polskiej Izby Hotelarzy, namawiający hotelarzy do tego, żeby otwierali swoje hotele pomoże, weźmie na siebie choćby część finansową tej kary?
Panie redaktorze, po pierwsze Polska Izba Hotelarzy wspiera wszelkie oddolne inicjatywy, które wystąpiły w ostatnich dniach i tygodniach.
I podzielicie się kosztami takich kar?
Panie redaktorze, tych kar nie powinno być i ich nie będzie.
Ale one już są. Już pierwsza dzisiaj np. padła, o czym mówiliśmy w "Faktach". I co wtedy?
Polska Izba Hotelarzy otworzyła asystę prawną i ochronę prawną, nie tylko dla członków Izby, więc jeżeli taki hotelarz, z bardzo wielką chęcią skontaktuję się z tym człowiekiem, udzielimy pro bono pomocy prawnej dla tego człowieka, który bezkarnie został osądzony przez ludzi z sanepidu.
A ci, którzy otwierają swoje restauracje i swoje hotele, wbrew tym zakazom, które wprowadził rząd rozporządzeniem będą musieli oddać pomoc finansową otrzymaną z budżetu w ramach tarczy branżowej czy tarczy finansowej?
To jest niestety szantaż ze strony rządu. I niestety, muszę powiedzieć, że w dużej części bardzo skuteczny. Natomiast tak, jak mówię - otwierają się podmioty, które są już, panie redaktorze, pod ścianą, to są często małe i średnie - głównie małe pensjonaty. To są ludzie na tzw. "jdg" - to są jednoosobowe działalności gospodarcze. I przepraszam, jaką mają alternatywę? Rząd nie dał im tej alternatywy. My nie postulujemy tutaj żadnej anarchii. My chcemy odpowiedzialnie otwierać branżę, odpowiedzialnie ją rozmrażać. I dlatego też stworzyliśmy bardzo odpowiedzialne procedury sanitarne, które nazwaliśmy "Bezpieczna Gościnność Usługowa".
O tym za chwilę porozmawiamy, panie prezesie. Ale na to, co pan powiedział przed chwilą, rząd odpowie tak - choćby słowami z dzisiaj - prezes Polskiego Funduszu Rozwoju mówi, że z tarczy finansowej PFR-u w 3 dni subwencję otrzymało ponad 4 tys. firm. I to wsparcie trafiło m.in. do 1100 punktów gastronomicznych i 530 hoteli.
Panie redaktorze, te liczby może dla kogoś z branży robią wrażenie, natomiast my samych hoteli skategoryzowanych w Polsce mamy ponad 2800.
Tak, ale to są dane z ostatnich 3 dni, panie prezesie. Ostatnie 3 dni - takie dane są podane.
Musi pan pamiętać, że tarcza PFR-owa jest, niestety, i to z głębokim smutkiem muszę przyznać, bardzo dziurawa. Jutro zgłosimy swoje postulaty do tarczy, swoje uwagi. Bo ona wyklucza bardzo wielu przedsiębiorców, bardzo wielu hotelarzy. M.in. jeżeli mieli w miarę dobry październik zeszłego roku, to niestety nie będą mogli skorzystać z tarczy PFR-owej. Pewne punkty tej tarczy są bardzo, powiedziałbym, zawiłe, niesprawiedliwe, i my to jutro przedstawimy.
Namawiacie hotelarzy, żeby szli do sądu i domagali się odszkodowań. Ile osób, ile firm zgłosiło się do was właśnie po to, żeby złożyć pozew?
Panie redaktorze, ilość pozwów, które obecnie reprezentujemy, to jest ponad 30. Łączna wartość odszkodowania, jaką wyliczyliśmy pod koniec zeszłego tygodnia to 11,2 mln zł.
Odszkodowań, których się domagacie?
Których się domagamy. Średnie odszkodowanie na jeden podmiot to prawie 400 tys. zł. I ilość podmiotów, z którymi jeszcze jesteśmy w trakcie rozmów, to jest ponad 20. Każdego dnia otrzymuje telefony i zapytania o to. Jeżeli państwo nie potrafi pomóc przedsiębiorcom, nie potrafi pomóc hotelarzom, to jest to jedyna forma zadośćuczynienia, godziwej rekompensaty, jaką hotelarze mogą uzyskać.
Kilkadziesiąt pomysłów na pozew, na te 2 tys. różnych hoteli w Polsce, o których pan mówił. Ale to są wszystko pozwy indywidualne, jeśli dobrze rozumiem, które się będą toczyć przed sądami. A czy bierzecie pod uwagę możliwość złożenia pozwu zbiorowego przeciwko skarbowi państwa, za lockdown?
Panie redaktorze, tutaj adwokaci izbowi uznali, że pozwy indywidualne są lepszą alternatywą niż pozwy zbiorowe. Wiemy, że chociażby branża fitness szykuje się do takiego pozwu również inne organizacje. Natomiast według danych statystycznych ministerstwa sprawiedliwości tylko 37 proc. pozwów zbiorowych jest w ogóle rozpoznawanych. Pozwy indywidualne są po prostu skuteczniejsze. Po prostu można uzyskać większe rekompensaty od skarbu państwa.