„Nie uważam, żeby tam (w stadninie w Janowie Podlaskim - przyp.red.) było wszystko w porządku, dlatego wysłałem tam Głównego Lekarza Weterynarii i kontrolę z instytutu weterynarii w Puławach, najlepszych polskich specjalistów” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. „Stwierdzili, że konie są w dobrym stanie, są zdrowe, zostały wykonane zabiegi, których z powodu koronawirusa nie można było przeprowadzić” – dodał.
Pytany o wyniki finansowe stadniny powiedział, że "wszyscy opierają się na plotkach". Wyniki finansowe dużych gospodarstw skarbowych, które utrzymują zasoby genetycznie określonych gatunków są w dużej mierze bliskie zera lub ujemne. W Janowie wyniki dobre były raz - w 2015 roku, kiedy pan Trela sprzedał najlepszą polską klacz. Wtedy wynik był bardzo dobry i wszyscy się do tego wyniku odnoszą - mówił.
Wynik jest ujemny, natomiast do końca czerwca będą analizy finansowe i wtedy dostanie pan precyzyjną odpowiedź - powiedział.
Dopytywany, czy straty mogą wynieść 5-7 mln zł, odpowiedział, że to nieprawda. Ma pan jakieś konkretne pytania do mnie? Bo zaczyna być rozmowa bardzo nieprzyjemna i mogę być wobec pana nieprzyjemny - mówił Ardanowski.
Marcin Zaborski pytał także ministra o testy na koronawirusa dla pracowników sezonowych.
Jest wprowadzona kategoria pomocnika rolnika i rolnicy płacą za tych pracowników składkę wypadkowo-chorobową. Ci ludzi są w polskich systemie zabezpieczania społecznego i przebywając w Polsce mogą mieć te testy opłacone przez NFZ - mówił minister. Dodał, że państwo jest gotowe wykonać test "każdemu ubezpieczonemu". Nie wie jednak, ile dokładniej osób przyjedzie. W ciągu całego poprzedniego roku było to 68 tys. osób - mówił.
Na uwagę, że na bezpłatne testy nie mogą liczyć nauczyciele, Ardanowski powiedział, że "pracownicy sezonowi przyjeżdżają też po to, by nauczyciele mieli co jeść", bo część zbiorów w Polsce jest uzależniona od siły roboczej. Wystąpiłem również z apelem do Polaków, którzy pozostają bez pracy, nie mają prawa do zasiłku, czy też młodzież lub nauczycieli, którzy nie będą pracowali, żeby przez te kilka-kilkanaście dni popracowali u rolników - dodał.
Ten wynik zeszłoroczny mnie nie zadowala i liczę, że nowy człowiek, który tam przyszedł, przedstawiając plan naprawczy - bo rzeczywiście narobił się i przedstawił bardzo dokładne analizy sytuacji - w krótkim czasie (sprawi, że - red.) ta stadnina będzie stadniną wzorcową, bo do tej pory przez lata niestety taka nie była - powiedział Jan Krzysztof Ardanowski w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Ponoszę odpowiedzialność za cały stan polskiego rolnictwa i nie zamierzam na nikogo przerzucać odpowiedzialności. Jeżeli ustalę, że były zaniedbania pracowników - nie tylko prezesa, ale również pracowników, którzy pełnią funkcję średniego szczebla zarządczego, również załoga, która tam funkcjonuje od wielu lat - to nie są żadni nowi ludzie. Jeśli nie potrafią sobie poradzić z prowadzeniem dużego gospodarstwa, może po prostu są nie na miejscu - dodał minister rolnictwa.
Na pytanie, kiedy rozmawiał z premierem o sytuacji w stadninie koni w Janowie Podlaskim, Ardanowski odpowiedział: Wtedy, kiedy premier sobie życzy informacji, może je nawet w środku nocy uzyskiwać. Moje relacje z premierem nie powinny pana interesować.
Minister rolnictwa zapowiedział też kontrole w organizacjach ekologicznych, zajmujących się ochrona zwierząt. Robimy w tej chwili zestawienie finansowe i każda z tych organizacji będzie musiała zdać sprawozdanie przed organem kontrolnym - ile zwierząt odebrano w ostatnich latach, gdzie są te zwierzęta, bo nie możemy się doliczyć znacznej części tych zwierząt, jakie były koszty utrzymania. To dla wielu organizacji tzw. działaczy to się stało bardzo dochodowym biznesem. Ten biznes musi być przecięty, ponieważ jest szkodliwy społecznie i przed wszystkim niesprawiedliwy - jest zachowaniem często łajdackim - mówił. Na uwagę, że minister rolnictwa rzuca cień oskarżeń na organizacje, nie mówiąc o które konkretnie mu chodzi, Ardanowski odparł: To proszę, żeby te organizacje podały mnie do prokuratury. To jest naturalne, że jeżeli czują się oskarżone bezpodstawnie - uderzyłem w stół, to niech się nożyce odezwą.