Często słyszymy, że poziom piłki się wyrównuje. Kiedy na przykład nasz zespół przegra z potentatem z Azerbejdżanu lub Litwy. Sporo w tym prawdy...
Co jednak powiedzieć o tym co wydarzyło się w Holandii. Rzadko kiedy w meczu dwóch niezwykle utytułowanych drużyn pada dziesięć goli – nawet w słynącej z ofensywnej gry (albo jak wolą inni – słynącej z kiepskiej gry obronnej) Eredivisie – jeszcze rzadziej wszystkie bramki strzela jeden zespół. Tak było w mecuz PSV Eindhoven z Feyenoordem Rotterdam.
I pomyśleć że do przerwy nic nie zwiastowało takiego scenariusza. Ot, Feyenoord przegrywał 0:2. Można powiedzieć: "zdarza się". W drugiej połowie zespół z Rotterdamu stracił jednak aż 8 bramek.
Średnią łatwo policzyć – gol tracony co niespełna sześć minut. O taki wynik naprawdę niełatwo. My potrafiliśmy pokonać tak San Marino, ale żeby tak lały się dwa zawodowe kluby? Przyznam, że jestem w małym szoku.
I tylko przypomnę liczbę wywalczonych trofeów:
PSV:
Mistrzostwo Holandii 21, Puchar Holandii 8, Superpuchar Holandii 8, Puchar Mistrzów 1, Puchar UEFA 1
Feyenoord:
Mistrzostwo Holandii 14 , Puchar Holandii 11, Puchar Mistrzów Krajowych: 1, Puchar Interkontynentalny: 1, Puchar UEFA: 2