Wiatr nie odpuszcza. Na igrzyskach olimpijskich w Korei to lodowate zjawisko budzi grozę i lęk u sportowców, dziennikarzy i kibiców. No dobra, odrobinę wyolbrzymiam, ale wytrzymać tu naprawdę nie jest łatwo.
W nadmorskim Gangneung jednego dnia chodziłem nawet bez kurtki, bo słońce na bezchmurnym niebie operowało tak mocno, że właściwie można było sobie wystawić twarz do opalania. A potem zaczęło wiać, a jak już zaczęło to w pewnej mierze zdominowało to przekaz z Igrzysk.
Narciarstwo alpejskie praktycznie dotychczas sparaliżowane. Udało się rozegrać jedynie kombinację alpejską, ale i tu nie obyło się bez problemów. Trasę zjazdu skrócono, bo na górze wiało zbyt mocno. Niżej i tak było niebezpiecznie. Wieje od doliny. Można powiedzieć, że pod narty, ale dla nas to niebezpieczne - mówił mi kilka dni temu alpejczyk Michał Kłusak, kiedy odwołano rywalizację w zjeździe. To samo spotkało też alpejki, który najpierw przełożono slalom gigant, a dziś slalom. Siatki zabezpieczające trasę latały na wietrze jak słabo zabezpieczone pranie.