„Narodowe rekolekcje”. Tak przez wielu nazywany był czas smoleńskiej żałoby. W pierwszych dniach i tygodniach po dramacie, który rozegrał się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, z wielu stron było słychać nawoływania do pojednania i umacniania polskich więzi. Namawiali do tego m.in. biskupi. Jak dziś – po ośmiu latach – brzmią tamte apele?
Gdy żegnaliśmy ofiary katastrofy smoleńskiej, metropolita warszawski arcybiskup Kazimierz Nycz przekonywał, że - i Polska, i Warszawa zdała egzamin z patriotyzmu i wrażliwości na ból wszystkich ofiar tamtego dramatu. Przewodniczący Episkopatu Polski arcybiskup Józef Michalik mówił z kolei, że tragedia w Smoleńsku "ukazała nowe oblicze polskiego narodu, który może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po prostu, jak wielkie ma serce". Hierarcha wskazywał, że narodowy dramat pokazał siłę, wrażliwość i poczucie godności tkwiące w Polakach.
W Krakowie natomiast słychać było płynące z Watykanu nawoływanie Benedykta XVI, by Polacy "trwali w jedności". Te słowa znalazły się w homilii przygotowanej przez papieskiego przedstawiciela - kardynała Angelo Sodano. W Bazylice Mariackiej odczytał ją nuncjusz apostolski arcybiskup Józef Kowalczyk. Naród Polski był tu nazwany "wielkodusznym ludem, który potrafił właściwie zareagować na czas próby i odnajdywać drogę do lepszego społecznego współistnienia i do wielkiej narodowej jedności".
Kardynał Stanisław Dziwisz mówił natomiast o głębi tragedii smoleńskiej. Jak podkreślał - "dziś już nie zadajemy pytania: dlaczego? Dziś pragniemy odczytać sens tego, co się wydarzyło. Aby opłakiwana śmierć Braci i Sióstr przyniosła błogosławione owoce". Mówiąc o tragicznej śmierci, która "wyrwała z naszych szeregów Prezydenta Rzeczypospolitej i jakże liczny zastęp przedstawicieli życia publicznego", metropolita krakowski stawiał przed słuchającymi go uczestnikami pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich konkretne zadanie. "Niech ta śmierć będzie zaczynem procesu umacniania wzajemnych więzi w naszej Ojczyźnie! Niezależnie od jakichkolwiek różnic" - mówił kardynał i zwracał uwagę na "zespolenie serc, ideałów i czynów"...
Odnosił się nie tylko do polskiej żałoby, ale też do relacji wykraczających poza granice państwa. Metropolita krakowski przekonywał, że tragedia, która rozegrała się w Smoleńsku, "wyzwoliła wiele pokładów dobra, tkwiących w osobach i narodach. Współczucie i pomoc, jakiej doświadczyliśmy w tych dniach od Braci Rosjan, ożywia nadzieję na zbliżenie i pojednanie naszych dwóch słowiańskich narodów" - mówił. W ten sposób kardynał Dziwisz zwracał się między innymi wprost do prezydenta Rosji. "Oto zadanie dla naszego pokolenia. Podejmijmy je wielkodusznie" - przekonywał i przywoływał słowa, które prezydent Lech Kaczyński miał wygłosić na uroczystościach w Katyniu: "Drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej, ani nie cofając".
Każda kolejna rocznica owego tragicznego 10 kwietnia przynosi okazję do powrotu do tamtych słów wypowiadanych w "czasie próby". Jak je pamiętamy i jak brzmią dzisiaj - osiem lat później? Czy potrafimy do nich wracać - pomimo codziennych, oczywistych rzecz jasna, różnic i politycznych sporów? Czy opłakiwana wtedy smoleńska śmierć rzeczywiście przyniosła "błogosławione owoce", stała się "zaczynem" i rozpoczęła "proces umacniania wzajemnych więzi"? I czy toruje drogę do lepszego współistnienia "wielkodusznego ludu"? Warto dziś nie tylko o to pytać. Warto też zmierzyć się z odpowiedziami na te pytania. Nie po to wcale, by dokonywać moralizatorskich rozliczeń, ale raczej po to, by wracać do ambitnych zadań i wyzwań. Nawet jeśli wielu wydają się dziś wręcz niemożliwe do zrealizowania...