Nie ma się co oszukiwać – żyjemy w dość dziwnych czasach (można dyskutować, czy jednocześnie są one ciekawe). Wszyscy mają zdanie na każdy temat i niezachwianą wiarę w to, że warto ogłosić je światu. Coraz więcej osób mówi, a coraz mniej słucha. Coraz liczniejsze jest grono piszących, a coraz skromniejsze czytających (o tych, którzy rozumieją to, co czytają nawet nie wspominając). Coraz więcej wokół nas różnych historii i coraz trudniej znaleźć taką, która jakkolwiek porusza.

Nie ma się co oszukiwać – żyjemy w dość dziwnych czasach (można dyskutować, czy jednocześnie są one ciekawe). Wszyscy mają zdanie na każdy temat i niezachwianą wiarę w to, że warto ogłosić je światu. Coraz więcej osób mówi, a coraz mniej słucha. Coraz liczniejsze jest grono piszących, a coraz skromniejsze czytających (o tych, którzy rozumieją to, co czytają nawet nie wspominając). Coraz więcej wokół nas różnych historii i coraz trudniej znaleźć taką, która jakkolwiek porusza.
Kadr z filmu /PAP/EPA/CANNES FILM FESTIVAL / HANDOUT /PAP/EPA

Filmów o tańcu widzieliśmy już dziesiątki, a tych o młodych ludziach spełniających mimo przeciwności swoje artystyczne marzenia setki, jeśli nie tysiące. Biorąc na warsztat taki temat trudno uciec od pewnej powtarzalności czy banału, zaproponować coś nowego. Trudno - co nie oznacza jednak, że nie da się tego zrobić.

Jaka jest "Tancerka" - pełnometrażowy debiut Stephanie Di Giusto, który właśnie wchodzi do kin? Przede wszystkim trudna do zamknięcia w kilku ogólnikowych określeniach, które powiedziałyby wszystko. Ma w sobie jakiś ulotny wdzięk, ale też pewną nieprzewidywalność. Jest wizualnie wysmakowana, pozbawiona z jednej strony manieryzmów, a z drugiej - tanich zagrywek obliczonych na zdobycie poklasku. Z pozoru prosta historia - z literatury i filmu znamy dziesiątki podobnych - daje do myślenia i zostaje w głowie na długo.

Reżyserka "Tancerki" pokazuje nam życie postaci historycznej - nazywanej pionierką tańca nowoczesnego Loie Fuller. Ta dziewczyna z amerykańskiej prowincji oczarowała paryską publiczność czasów Belle Epoque. Wszystko za sprawą robiącego ogromne wrażenie tańca nazywanego serpentynowym.


"Tancerka" przyciąga uwagę nie tylko efektownymi choreografiami. Film ma przede wszystkim bardzo dobry scenariusz. Główna bohaterka - co jest coraz rzadsze w filmach opowiadających o życiu postaci historycznych - nie jest ani spiżowym pomnikiem, ani jednowymiarową personifikacją takiej czy innej cnoty, która ma nas czegoś nauczyć. To osoba z krwi i kości, która odnosi sukcesy, ale płaci też za nie sporą cenę. Widzimy ją triumfującą, ale też zwijającą się z bólu. Nie idzie przez życie jak taran - jest bardzo ludzka w swoich wątpliwościach, wahaniach, chwilach zniechęcenia czy braku wiary.

Filmowa Loie Fuller ma twarz Soko - francuskiej piosenkarki o polskich korzeniach. To ona niesie na swoich barkach ciężar tej opowieści i radzi sobie z tym doskonale. Gra kobietę ambitną, zdeterminowaną, mającą w sobie pewien magnetyzm, ale też tajemnicę. Kobietę, która walczy nie tylko z przeciwnościami losu, ale też po trochu z samą sobą. Kobietę zbuntowaną, zagubioną, poszukującą i szalenie inspirującą... Czy spełnioną i szczęśliwą? To już nie jest takie oczywiste... Jedno jest pewne - portrety takich kobiet chciałoby się widzieć na ekranie znacznie częściej.

Ciekawą rolę w filmie Stephanie Di Giusto gra też Lily-Rose Depp - córka Johnny’ego Deppa i Vanessy Paradis. Wciela się ona w postać innej legendarnej tancerki - Isadory Duncan. Relacja między bohaterkami oparta jest jednocześnie na fascynacji i rywalizacji. Tak jak w innych wątkach, również i tutaj reżyserka pozostawia widzowi pole do interpretacji pewnych niuansów, dokonania ostatecznej interpretacji. Zderza ze sobą dwie wyraziste, pełnokrwiste postaci, ale ufa inteligencji widza i nie narzuca mu jednoznacznej oceny żadnej z nich. 

"Tancerka" należy do tych filmów, które można odbierać na wielu poziomach. Jednych zachwyci efektowny taniec, innych - oddanie realiów epoki, a jeszcze innych wyraziste kobiece osobowości. Na pewno warto zrobić sobie świąteczno-noworoczny prezent i poznać tę historię.