„Każda książka napisana przez człowieka wychodzi poza niego”. Dziś, gdy czekamy na to, co wydarzy się w Sztokholmie, to zdanie z debiutanckiej powieści Olgi Tokarczuk „Podróż ludzi Księgi”, brzmi wyjątkowo – prawie jak przepowiednia. Książki autorki „Biegunów” już dawno wyszły – a Booker i Nobel tylko wzmocniły ten efekt – poza granice krajów i języków, wyszły naprzeciw czytelnikom z całego świata. Warto potraktować to, co teraz się dzieje jako pretekst do skonfrontowania się na nowo (lub po raz pierwszy) z tą prozą.
To dobrze, że na fali noblowskich emocji literatura znajduje swoje miejsce na medialnych czołówkach i "jedynkach" serwisów informacyjnych. Nie oszukujmy się - zdarza się to bardzo, bardzo rzadko. Nie umiem się jednak odnaleźć w sytuacji, gdy nawet twórczości noblistki używa się jako oręża w internetowych i publicystycznych przepychankach. Nie zamierzam nikogo odpytywać z liczby przeczytanych tomów i uważam takie działania (a tym bardziej ocenianie na tej podstawie ludzi) za głęboko niewłaściwe. "Niektórzy lubią poezję" - napisała przed laty inna nasza noblistka, Wisława Szymborska. Nie oszukujmy się - nie wszyscy też lubią i polubią prozę Olgi Tokarczuk. I mają do tego absolutne prawo. Obcowanie z literaturą - o czym dzisiaj zdajemy się często zapominać - nie musi być jednak tylko rozrywką. Warto, żeby było (albo przynajmniej czasem bywało) również wyzwaniem.
Odkąd zacząłem pisać od literaturze na tym blogu, byłem pewny jednego - chciałem to robić z pozycji popularyzatora. Nie eksperta, arbitra czy autorytetu ale kogoś, kto zachęca do sięgania po bardzo różne książki - od przynoszących wytchnienie i dobrą zabawę po takie, które wymagają skupienia, namysłu, erudycji czy modnej ostatnio uważności. Ten tekst jest więc zachętą - mam nadzieję, że choć w części przypadków okaże się ona skuteczna.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wykład noblowski Olgi Tokarczuk: Fikcja jest zawsze jakimś rodzajem prawdy
Do czegoś się Państwu przyznam - lubię po latach odkrywać debiuty znanych i nagradzanych twórców. Tyczy się to zarówno pisarzy, jak i filmowców. To ciekawe i inspirujące doświadczenie - cofamy się w czasie, na moment zapominamy o wszystkich nagrodach, statuetkach, pozycjach na listach bestsellerów i przyglądamy się temu, jak dany twórca przedstawił się światu w swoim pierwszym dziele. Jak po raz pierwszy pokazał motywy i tematy, które później powracały w kolejnych utworach. Jak kształtował swój styl, narrację, jak rozwijał swoją wyobraźnię i wszystko to, co doprowadziło go do dzisiejszej pozycji.
Gdy poproszono mnie o napisanie tego tekstu, pomyślałem, że sięgnę po "Podróż ludzi Księgi" Olgi Tokarczuk. Dlaczego? Choćby z wrodzonej przekory - ostatnio mówi się głównie o jej najgłośniejszych książkach: wspomina się "Biegunów" czy "Prowadź swój pług przez kości umarłych" - powieść zekranizowaną przez Agnieszkę Holland jako "Pokot". Bądźmy więc przekorni - w najlepszym tego słowa znaczeniu - i zatrzymajmy się na moment przy powieściowym debiucie noblistki.
Francja, 1685 rok. Członkowie tajnego bractwa wyruszają w podróż w poszukiwaniu tajemniczej, zaginionej księgi. Długo przygotowują się do tej podróży i wiążą z nią wielkie nadzieje. Wierzą, że księga pochodzi od Boga i ma wielką moc. Że pozwoli im dojść do prawdy i do tego, czego świat jest tylko namiastką. Że znajdą sens, będą wiedzieć i rozumieć więcej. Że zmienią świat.
Mimo precyzyjnie nakreślonych planów podróż zdaje się wymykać spod kontroli. Nie wiadomo, czy to przypadek (czymkolwiek miałby zresztą być), los czy przeznaczenie... Podróżni - co może budzić skojarzenia choćby z "Rękopisem znalezionym w Saragossie" Jana Potockiego - toczą długie, filozoficzne dysputy i spotykają na swojej drodze barwne, niezwykłe i tajemnicze persony. Wyprawa nie tylko nie daje oczekiwanych przez nich odpowiedzi, ale wręcz mnoży pytania i wątpliwości.
Sięgając po debiut Tokarczuk dotykamy czegoś, co w dzisiejszych czasach jest coraz trudniejsze do uchwycenia - pewnej metafizyki podróży. Zastanawiamy się, kiedy ostatni raz (jeśli w ogóle) doświadczyliśmy jej nie w literaturze, a w rzeczywistości. Czym właściwie jest prawdziwa podróż? Co jest w niej najważniejsze? Czy jeśli ruszymy w drogę, możemy mieć nad naszą wędrówką kontrolę - lub chociaż iluzję kontroli? A może to ona - jeśli jest prawdziwa i ważna - kieruje nami, mając za nic nasze plany i założenia? Może nie chodzi o to, by dotrzeć z punktu A do B i osiągnąć cel, ale o to, żeby podróżować, odkrywać i poznawać? To pytania, z którymi zostajemy po lekturze i motywy, które odnajdziemy również w innych książkach noblistki.
W "Podroży ludzi Księgi" Tokarczuk pokazuje też swój kunszt stylistyczny. Nie trzeba być literaturoznawcą, by dostrzec, jak kunsztownie buduje frazy, jak niezwykłym, barwnym i melodyjnym językiem opowiada nam tę historię. Można wręcz powiedzieć, że jej debiut to swoista kopalnia aforyzmów. Wielu czytelników znajdzie tu takie myśli, które zechcą zapamiętać, zanotować lub podkreślić w swoim egzemplarzu. "Poznanie daje wolność, ale nie daje bezpieczeństwa", "Żyjemy w świecie odbić, cieni, niedoskonałości" - to tylko dwa przykłady, które zwróciły moją uwagę. Można byłoby ich wypisać dużo, dużo więcej...
Literatura pozwala nam bezkarnie podróżować w czasie i przestrzeni. Między innymi za to ją kochamy. Zróbmy więc taki skok i od debiutu noblistki przejdźmy na chwilę do wydanych całkiem niedawno "Opowiadań bizarnych".
Jeśli onieśmielają Państwa potężne pozycje Olgi Tokarczuk - możecie śmiało zacząć swoją przygodę z jej twórczością od tej książki. Najkrótsze z opowiadań ma zaledwie kilka stron. Jest ich dziesięć. Pokazują to, co doceniła Akademia - wyobraźnię narracyjną autorki. Można mniej lub bardziej odnajdywać się w wykreowanych przez nią światach, ale jedno trzeba jej przyznać - spełnia zapowiedź zawartą w tytule tomu. Pokazuje nam historie niezwykłe w formie i treści. Kto szuka klasycznych opowiadań z konwencjonalnie pokazanymi bohaterami i wyrazistą puentą, ten musi szukać gdzie indziej. Tutaj wszystko jest dziwne... Ale może w ten sposób bliższe życia i prawdy? W końcu nie od dziś - nawet trochę bezmyślnie i bezrefleksyjnie - powtarzamy, że dziwny jest ten świat.
"Opowiadania bizarne" przenoszą nas w przeszłość i bliżej niedookreśloną przyszłość. Niektóre - jak choćby "Pasażer" - mogą rozgrywać się w czasach nam współczesnych. Znajdziemy tu grozę - choćby w "Historii prawdziwej", gdzie pewien profesor staje się ściganym intruzem - tajemnicę ("Góra Wszystkich Świętych), dużo samotności i lęków, ale też absurd godny Mrożka (historia starego kawalera z opowiadania "Przetwory"). Wszystkie te historie łączy jedno - przez swoją bizarność zostają z nami. Jedne dają do myślenia, inne mogą denerwować i uwierać jak kamień w bucie - to zależy od naszych doświadczeń. Życiowych i czytelniczych. Tak czy inaczej - trudno być wobec nich obojętnym. W sumie chyba o to chodzi - i w życiu, i w literaturze. Tym bardziej warto docenić to w czasach, gdy konsumujemy coraz więcej treści, ale ilość - delikatnie rzecz ujmując - nie zawsze przechodzi w jakość.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Krajowe świętowanie Nobla Tokarczuk: transmisje gali, wieczór noblowski, czytanie książek