To już mój czwarty nowy rok w tym roku (był nasz normalny, chiński, kurdyjski, a teraz tajski). O ile w różnych kulturach przyjmuje się różne numeracje lat, a sama koncepcja czasu miewa charakter kolisty albo liniowy, to jedna cecha łączy wszystkie te noworoczne okazje: radosny charakter obchodów. Jest coś uniwersalnie ludzkiego w wesołym świętowaniu kolejnej rocznicy założonego początku.
Dziś kończą się trzydniowe obchody święta Songkran - Tajskiego Nowego Roku. To rok 2557 wedle tradycyjnego tajskiego kalendarza księżycowego. Spośród licznych rytuałów towarzyszących świętu Songkran najbardziej rzucającym się w oczy jest zwyczaj polewania się wodą. Obyczaj jest podobny do polskiego Lanego Poniedziałku, choć znacznie bardziej masowy. W dniach Songkran ulice tajskich miast zapełniają się ludźmi uzbrojonymi w pistolety na wodę, wiaderka, kubły, a okazjonalnie też węże ogrodowe. Niekiedy woda, którą oblewani są przechodnie i pojazdy, zmieszana jest z talkiem, co podobno przynosi oblanemu prosperitę w nadchodzącym roku. Święto szczególnie uroczyście obchodzone jest w głównym mieście północnej Tajlandii - Chiang Mai, z którego pochodzą prezentowane zdjęcia.
Prócz polewania wodą na ulicach, dla wielu spośród 65 milionów Tajów święto jest także okazją do odwiedzenia watu - świątyni buddyjskiej. W Songkran wierni przynoszą mnichom przedmioty codziennego użytku, mające zaspokajać cztery podstawowe potrzeby: pożywienia, odzienia, schronienia i leczenia. Ponieważ w buddyzmie Therawada, praktykowanym w Tajlandii, mnisi nie mogą stykać się z pieniędzmi, datki pieniężne są umieszczane na końcach trzcinek, pozostawianych w świątyniach. W zamian mnisi udzielają członkom świeckiej społeczności porad duchowych.
Opuszczając mury watu, atmosfera skupienia i refleksji ustępuje nastrojowi radosnej fiesty na ulicach. Niektórzy przed swoimi domami i sklepami urządzają zasadzki wodne na przechodniów i przejeżdżające pojazdy, podczas gdy inni poruszają się po mieście pick-upami, wyposażeni w beczki z wodą, wiadra i pistolety wodne, polewając wszystkich i wszystko. Często dochodzi do epickich bitew wodnych pomiędzy zmotoryzowanymi i stacjonarnymi polewaczami. Niektórzy dla wzmocnienia efektu polewają przeciwników wodą z lodem. To nawet przy podrównikowych temperaturach tu panujących jest mrożącym krew w żyłach przeżyciem.