Zamknięcie procedury art. 7 jest na wyciagnięcie ręki, chociaż oficjalnie obie strony są nadal bardzo ostrożne. Dyskusja dotyczy już nie tylko tego, czy zamknąć procedurę art. 7, ale w jaki sposób to będzie zrobione.
Szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz przeprowadził najpierw rozmowę z Fransem Timmermansem w cztery oczy - tutaj zapadły z pewnością konkretne ustalenia - a potem prowadzono ją w szerszym gronie (ze strony KE było 12 osób). Dyskusja była miejscami dosyć trudna. Oficjalnie usłyszymy teraz, że KE - analizuje poprawki ograniczające skargę nadzwyczajną i nominacje asesorów. Dokumenty z tymi poprawkami może nawet trafią do ekspertów i prawników KE, jednak ruch Brukseli będzie polityczny.
Mimo że wciąż oficjalnie chodzi o praworządność w Polsce, to KE będzie się teraz bardziej zastanawiać czy to, co zaproponował polski rząd wystarczy, żeby Timmermans, który z walki o praworządność w Polsce zrobił sedno swojej kadencji komisarza, zachował twarz i żeby KE mogła obronić porozumienie przed Parlamentem Europejskim (i osobami takimi jak Guy Verhofstadt) oraz międzynarodowym środowiskiem sędziowskim. Oczywiście KE chce mieć także pewność, że polski rząd nie zboczy z drogi dialogu z KE i będzie konstruktywny w przyszłości.
Porozumienie z rządem PiS będzie KE dużo kosztować - będzie musiała obronić się przed zarzutami, że kupczy wartościami i zgadza się na "zgniły kompromis". Komisja Europejska musi jednocześnie bardzo uważać, żeby nie "przestrzelić". Bruksela powinna dostrzec, że ograniczenie skargi nie było dla rządu łatwe. Na rozmowy z Timmermansem przyjechała przedstawicielka Prezydenta RP Anna Surówka-Pasek. I chociaż zaprzeczyła, że mieliśmy odczynienia ze umową na zasadzie "skarga za referendum", wszystko wskazuje na to, że mój redakcyjny kolega Tomasz Skory miał rację sugerując, że PiS zgodzi się na prezydenckie referendum w sprawie Konstytucji w zamian za możliwość - ograniczenia skargi nadzwyczajnej, sztandarowego projektu Andrzeja Dudy. Czyżby to był zbieg okoliczności, że w tego samego dnia prezydent ogłasza w Warszawie datę referendum, a Czaputowicz w Brukseli ustępstwo w sprawie skargi nadzwyczajnej? W każdym razie rząd także ponosi koszty ustępstw.
Ze strony Polski to już druga seria ustępstw legislacyjnych w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości. Pierwszą serię posłowie PiS ogłosili 22 marca, gdy premier Morawiecki przebywał na szczycie UE. Bruksela uznała, że były niewystarczające. Innymi słowy powiedziała: czekamy na więcej. Sama jednak nic nie dała. Czaputowicz umiejętnie i delikatnie ostrzegł przed takim ponawianiem żądań. Wprowadzamy coraz to nowe zmiany, nie wiem, jak dużo tych zmian możemy jeszcze wprowadzić, myślę, że pewien zasób potencjału politycznego i chęci powoli się wyczerpuje - zauważył. Inny z ważnych polityków PiS jakby na potwierdzenie tych słów powiedział mi, bardziej dosadnie, że ten margines ustępstw już się skończył. Okazuje się, że przez dwa lata broniliśmy tylko zmian personalnych w Trybunale Konstytucyjnym, KRS czy prokuraturach, skoro można teraz wycofywać poważne zmiany systemowe - skrytykował obecne działania rządu mój rozmówca. To pokazuje jasno, że dalsze przyciskanie rządu przez KE bez jakiegoś gestu (wycofania/ zamrożenia/ zawieszenia) art. 7 może się spotkać z powrotem do czasów "zimnej wojny".
Jednocześnie jednak polski minister nie wykluczył dalszych zmian w sądownictwie. Zmiany te będą - jak rozumiem wypowiedź ministra - mogły następować dopiero po wycofaniu przez KE art. 7. Zwracamy uwagę, że jeszcze w przyszłości jakieś zmiany byłyby tu wskazane, jednak na razie - i to jest też stanowisko kancelarii prezydenta - należy zaobserwować jak ten system funkcjonuje i dokładnie ocenić, co wymagałoby zmian - stwierdził. Innymi słowy, jeżeli KE zakończy procedurę art.7, to może liczyć na więcej. Natomiast jeżeli znowu tylko powie, że "to niewystarczające", to Polska się usztywni. W takiej sytuacji szkody poniosłyby i KE, i Polska.
Komisji Europejskiej zależy na uzyskaniu jednomyślności wokół przedstawionych właśnie założeń budżetowych na lata 2021 - 2027 i na politycznym sukcesie w perspektywie zbliżającego się podsumowania kadencji Jean-Claude’a Junckera i przyszłych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Polska ma do zyskania należne jej miejsce w UE, obok Francji czy Niemiec i możliwość uzyskania korzystnych rozwiązań budżetowych. Szybki kompromis jest w interesie obu stron.