Jestem człowiekiem małej wiary. Wydawało mi się bowiem, że w debacie publicznej - a należą do niej również wymiany zdań na portalach społecznościowych - nie zostanę już niczym zaskoczony przez żadnego polityka, zwłaszcza z grona tych, którzy chcą uchodzić za poważnych i odpowiedzialnych, pretendujących wręcz do miana męża stanu.
O tym, że się mylę przekonał mnie były minister obrony narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, a po zmianie barw partyjnych spraw zagranicznych w gabinecie Ewy Kopacz - Radosław Sikorski. Zwrócił się on na Twitterze do Antoniego Macierewicza: "Panie Ministrze Obrony Narodowej, Antek, świrze, wskaż cytat kiedy rzekomo mówiłem, że <Rosja wkrótce będzie członkiem NATO>".
W takich przypadkach na drugi plan schodzi merytoryczna strona zagadnienia, bo też i nie ona jest najważniejsza. Dawny szef dyplomacji powinien ze szczególną starannością dobierać słowa i dbać o elegancję formy każdej swojej wypowiedzi. Gdyby zwrócił się w ten sposób do dawnego kolegi prywatnie, można by to uznać za przejaw kumplostwa poza politycznymi podziałami. Jeżeli czyni to jednak publicznie, można tylko z politowaniem pokręcić głową i zastanowić się, czy użyte przezeń określenie nie pasuje bardziej do niego niż do jego obecnego adwersarza.