Właśnie dzisiaj siatkarska reprezentacja Polski kończy zgrupowanie aklimatyzacyjne w Takasaki i przenosi się do Tokio, gdzie za cztery dni rozpocznie turniej olimpijski.
Nasza drużyna tak naprawdę nie poczuła jeszcze w Japonii olimpijskiego klimatu. Jedynie na lotnisku podczas trwających niemal pięć godzin formalności związanych z kwestiami bezpieczeństwa, mogli poczuć, że to będą zawody pod szczególnym nadzorem. Gospodarze byli bardzo mili, ale też niezwykle skrupulatni. Większość wypełnianych formularzy dotyczyło bezpieczeństwa sanitarnego związanego z Covid-19. Każdy z olimpijskich gości zobowiązany jest do uruchomienia specjalnych aplikacji, które de facto "szpiegują" i "donoszą", czy gość przestrzega surowych reguł zawartych na kilkudziesięciu stronach specjalnej instrukcji.
W Takasaki nasi siatkarze jeszcze tak dotkliwie tego reżimu nie doświadczyli. Program każdego dnia aklimatyzacji wyglądał podobnie: hotel - trening w hali - hotel i ewentualnie analiza kolejnych przeciwników. O żadnym zwiedzaniu, shoppingu czy rozrywkach na mieście nie było mowy.
W Tokio podczas olimpijskiej rywalizacji będzie podobnie z tą różnicą, że personelu dbającego o przestrzeganie reguł będzie wielokroć więcej, a ewentualne kary będą egzekwowane z całą surowością. Taka jest mentalność mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni i nie należy traktować tego jako formy dezaprobaty dla takiej postawy.
Dlatego podczas tych igrzysk oprócz koncentracji na rywalizacji sportowej trzeba będzie zachowywać pełną czujność i szacunek wobec regulacji zastosowanych przez gospodarzy.
Dobrze, że w naszej drużynie są Michał Kubiak i Bartosz Kurek, którzy z racji gry w japońskich klubach doskonale znają usposobienie Japończyków, a naszą ekipę wzmocniliśmy jeszcze osobą Filipa Grądka z PZPS, który przez wiele lat studiował i pracował w Japonii. To będą poważne igrzyska, a dla nas miejmy nadzieję, że na finiszu bardzo radosne.