Intencje były dobre, ale po raz kolejny okazało się, że „poprawność polityczna” jest ważniejsza od deklaracji składanych w czasie kampanii wyborczej w 2015 r.
Dwa dni temu pan prezydent Andrzej Duda ogłosił skład Komitetu Narodowego Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej. Pomysł powołania takiego ciała społecznego jest bardzo dobry. Niestety jednak rodzącą się wątpliwości, co do nieobecności w tym komitecie przedstawicieli wielu ważnych środowisk. Podam kilka przykładów.
Spośród partii i ugrupowań politycznych powołano przedstawiciela Polskiej Partii Socjalistycznej (kiedyś znaczącej, dziś kompletnie niszowej), ale zabrakło miejsca dla przedstawicieli tak Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Nowoczesnej, jak i Ruchu Narodowego i partii KORWIN. Ugrupowania te mają takie a nie inne poglądy, raczej sprzeczne z prezydenckimi, ale przecież w wyborach swoje głosy oddał na nie znaczący procent polskich obywateli. Zabrakło także miejsca dla organizacji, które przyczyniły się kontynuowania tradycji niepodległościowych w czasach komunizmu. Mam tutaj na myśli np. Niezależne Zrzeszenie Studentów, "Solidarność Walczącą", czy Konfederację Polski Niepodległej.
Z kolei spośród licznych organizacji kombatanckich pan prezydent wybrał tylko jedną jedyną - Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej. A gdzie podziali się żołnierze Batalionów Chłopskich i Narodowych Sił Zbrojnych oraz ci, co przelewali krew w kampanii wrześniowej 1939 roku oraz w czasie walk polskich formacjach wojskowych na Zachodzie i Wschodzie?
W omawianym komitecie znalazło się miejsce dla przedstawiciela Związku Piłsudczyków, ale zabrakło dla środowisk pielęgnujących spuściznę Romana Dmowskiego i Wojciecha Korfantego. Rażące jest też pominięcie środowisk kultywujących pamięć o bohaterach Powstania Wielkopolskiego i trzech Powstań Śląskich oraz o walecznych Orlętach Lwowskich i żołnierzach "Błękitnej Armii" Józefa Hallera. Nikt nie neguje roli marszałka Józefa Piłsudskiego, ale przecież o niepodległość Polski i kształt jej granic w latach 1914-1921 walczyły nie tylko Legiony Polskie.
Jeszcze gorzej jest z przedstawicielami mniejszości narodowych, etnicznych i wyznaniowych. Swoje miejsce otrzymali przedstawiciele Związku Karaimów Polskich (liczącego zaledwie kilkudziesięciu członków) oraz - uwaga! - Towarzystwa Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim, a także Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich i Muzułmańskiego Związku Religijnego. Pominięci zostali natomiast przedstawiciele np. Białorusinów, Ormian, Romów czy Łemków, a także zawsze wiernych Polsce Kaszubów, których język, jako jedyny w naszym kraju, ma statut języka regionalnego.
Najgorzej jest jednak z Kresowianami i ich potomkami, bo tych pan prezydent Andrzej Duda w ogóle pominął. Zresztą nie po raz pierwszy. I to mimo że kilka milionów Polaków ma swoje korzenie rodzinne nad Niemnem, Prypecią i Dniestrem.
No cóż, intencje były dobre, ale po raz kolejny okazało się, że "poprawność polityczna" jest ważniejsza od deklaracji składanych w czasie kampanii wyborczej w 2015 r. Jeżeli więc pan prezydent Andrzej Duda poważnie myśli o drugiej kadencji, to powinien dokooptować do komitetu pominięte środowiska. Tak też nakazuje zwykła uczciwość wobec obywateli Rzeczypospolitej Polskiej.