Dziś prawda o żołnierza i ochotnikach, którzy walczyli o wolność ziemi przemyskiej, jest również niewygodna, tak ze względu na tzw. mit Giedroycia, jak i służalczą postawę establishmentu III RP wobec Ukrainy. Dlatego też tym bardziej prezydent RP Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki winny 12 listopada br., w setną rocznicę odzyskania wolności przez gród nad Sanem, złożyć wieńce i zapalić znicze pod pomnikiem Orląt Przemyskich.
Na przełomie października i listopada 1918 roku, gdy wciąż jeszcze trwała I wojna światowa, wybuchły walki pomiędzy Polakami i Ukraińcami o twierdzę przemyską, która była jedną z najważniejszych w monarchii austro-węgierskiej. W czasie działań wojennych odegrała ona bardzo ważną rolę. W latach 1914 i 1915 była dwukrotnie oblegana przez Rosjan, którzy ostatecznie ją zdobyli. Pamiątką po tym oblężeniu jest pomnik w kształcie lwa, z napisem "Walczyliście jak lwy", wzniesiony na prawym brzegu Dunaju przy moście św. Małgorzaty w Budapeszcie. Jest on dedykowany żołnierzom węgierskim, którzy polegli w obronie miasta nad Sanem. W 1915 roku twierdza znów znalazła się w rękach żołnierzy austriackich i niemieckich.
Gdy jednak monarchia habsburska zaczęła się rozpadać, to prawo do miasta, jak i całej ziemi przemyskiej, zaczęły zgłaszać tworzące się władze tak polskie, jak i ukraińskie. Były to bowiem tereny mieszane narodowościowo. 29 października 1918 roku walki rozpoczęli żołnierze austriaccy, pochodzenia ukraińskiego, gdy wywołali bunt w koszarach w pobliskiej Żurawicy. Bezpośrednim powodem była decyzja władz wiedeńskich o mianowaniu komendantem Przemyśla generała Stanisława Puchalskiego, (Polaka, ożenionego z Austriaczką), który zadeklarował przejście w szeregi tworzącego się Wojska Polskiego. Bunt wprawdzie upadł, ale konflikt pozostał. Jedne rejony miasta zaczęły zajmować oddziały polskie, a inne ukraińskie. Te drugie internowały gen. Puchalskiego, który pod presją zarządził wycofanie się żołnierzy polskich z twierdzy.
Rozkaz ten został zbojkotowany, a na Zasaniu, czyli na terenie lewobrzeżnej dzielnicy miasta, ks. Józef Panaś, kapelan Legionów Polskich, szybko organizował polskich ochotników do dalszej walki. 9 listopada na odsiecz im wyruszyła pociągiem z Krakowa kilkusetosobowa grupa polskich żołnierzy, dowodzona przez mjr Juliana Stachiewicza, rodowitego lwowiaka. Dotarła ona dzień później, a następnie korzystając z beztroski ukraińskiego dowództwa, które nie wysadziło mostów na Sanie, zaatakowała centrum miasta przy użyciu pociągu pancernego. Rano 12 listopada cały gród wraz z twierdzą znalazło się w rękach polskich.
Na tym jednak walki się nie zakończyły. Wojna z Ukraińcami w Galicji Wschodniej, przemianowanej później na Małopolskę Wschodnią, trwała jeszcze prawie rok. Wielu młodych ochotników z Przemyśla poległo za Ojczyznę w różnych bitwach, w tym w grudniu 1918 roku pod Niżankowicami (dziś miasto jest niestety poza polskimi granicami). Im to został dedykowany pomnik Orląt Przemyskich, który dwadzieścia lat później stanął na Zasaniu. Przedstawiał on młodego ochotnika, który swoją broń miał w symboliczny sposób skierowany na wschód. Górował nad nim orzeł legionowy. Pomnik ten został rozebrany w 1940 r. w czasie okupacji niemieckiej. Domagali się tego nacjonaliści ukraińscy, którzy wzięli czynny udział w jego dewastacji.
W latach 70- i 80-tych polskie środowiska patriotyczne wnioskowały o odbudowę, ale nic to nie dało. Rząd PRL bowiem panicznie bał się reakcji władz ZSRR. Dopiero 11 listopada 1994 roku w dniu Święta Niepodległości uroczyście odsłonięto zrekonstruowany pomnik, który stanął jednak w innym miejscu. W tym samym czasie pobliski most otrzymał imię Orląt Przemyskich. Jest główny most miasta, który w czasie licznych wojen był kilkakrotnie wysadzany w powietrze. Pamiątką po bohaterach stała odznaka Gwiazda Przemyśla. Z kolei jedna ze szkół miejskich przyjęła nazwę Orląt Przemyskich.
Dziś prawda o żołnierza i ochotnikach, którzy walczyli o wolność ziemi przemyskiej, jest również niewygodna, tak ze względu na tzw. mit Giedroycia, jak i służalczą postawę establishmentu III RP wobec Ukrainy. Dlatego też tym bardziej prezydent RP Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki winny 12 listopada, w setną rocznicę odzyskania wolności przez Przemysl, złożyć wieńce i zapalić znicze pod pomnikiem Orląt Przemyskich.
(nm)