Czy prezydent Andrzej Duda, ciągle podkreślający, że chce być prezydentem wszystkich Polaków, pozytywnie rozpatrzy tę prośbę, pod którą podpisali się przedstawiciele najważniejszych organizacji i środowisk, dbających o pamięć o polskich bohaterach, którzy przelewali krew w obronie Kresów tak Wschodnich, jak i Zachodnich?

Z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości organizacje społeczne z województwa lubuskiego, które w dużej mierze zamieszkałe jest przez osoby wypędzone z Kresów Wschodnich i ich potomków, wystosowały apel do prezydenta Andrzeja Dudu o pośmiertne nadanie najwyższych polskich odznaczeń dwóch zasłużonym wojskowym. Chodzi o generałów Romana Abrahama i Mieczysława Boruty-Spiechowicza, którzy w listopadzie 1918 roku, walczyli o wolność Lwowa, a latach następnych bronili Polski przed Niemcami i Rosjanami. Warto przypomnieć ich zasługi.

Roman Abraham (1891-1976), doktor prawa Uniwersytetu Lwowskiego (1915), który jednak poświęcił swe życie służbie wojskowej a nie prawniczej. Złotymi zgłoskami zapisał się na kartach ojczystej historii w listopadzie 1918 roku, brawurowo dowodząc sektorem Góra Stracenia podczas Obrony Lwowa. Był tym oficerem, któremu w dniu 22 listopada 1918 roku zawiesił na lwowskim ratuszu biało-czerwoną flagę, co było symbolem zwycięstwa Obrońców Lwowa. Uczestnik wojny 1920 roku, ranny pod Chodaczkowem. Po zaleczeniu kontuzji organizował pomoc dla III powstania śląskiego. W okresie międzywojennym dzięki ciężkiej pracy i talentowi zrobił błyskotliwą karierę wojskową, w 1938 roku mianowany do stopnia generała brygady. Podczas wojny obronnej 1939 roku dowodził Wielkopolską Brygadą Kawalerii w składzie Armii "Poznań", ciężko ranny, leczony w warszawskim Szpitalu Ujazdowskim. W październiku 1939 roku aresztowany przez Niemców, do końca wojny przebywał w więzieniach i oflagach. Za wierną służbę ojczyźnie odznaczony m.in.:   Krzyżem Złotym i Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, pięciokrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Obrony Lwowa, Śląskim Krzyżem Powstańczym i wieloma innymi.

Mieczysław Boruta-Spiechowicz (1894-1985), żołnierz II Brygady Legionów Polskich, ranny pod Rarańczą (1915). Podczas Obrony Lwowa w listopadzie 1918 roku odegrał jedną z kluczowych ról jako dowódca II Grupy Operacyjnej, któremu podlegały trzy odcinki: IV Dworzec Główny, V Szkoła Sienkiewicza (legendarna lwowska reduta), VI Podzamcze. W okresie dwudziestolecia międzywojennego, mimo iż podczas przewrotu majowego 1926 roku opowiedział się  po stronie Rządu, zrobił błyskotliwą karierę wojskową. Do stopnia generała brygady awansowany w 1936 roku, dowodził m.in. 22 Dywizją Piechoty Górskiej. W czasie wojny obronnej 1939 roku dowodził Grupą Operacyjną "Bielsko" w składzie Armii "Kraków". Podczas okupacji aresztowany przez NKWD, przebywał w więzieniu na Łubiance. Po zawarciu układu Sikorski-Majski zwolniony, został dowódcą 5 Wileńskiej Dywizji Piechoty.  Za swą wierną służbę ojczyźnie odznaczony m.in.: Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim, Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, siedmiokrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Obrony Lwowa.

W apelu, którego autorami i pomysłodawcami są dwaj bracia, doktorzy nauk medycznych Zbigniew i Krzysztof Kopocińscy z 105 Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach, a pod którym podpisali się przedstawiciele kilkudziesięciu organizacji i środowisk kresowych, czytamy także:

"Już tylko sam bohaterski przebieg służby wojskowej predysponowałby tych Generałów do odznaczenia najwyższym polskim orderem, lecz po 1945 roku napisali oni dalszą część swojej legendy tocząc kolejną heroiczną walkę w obronie dewastowanego przez Sowietów Cmentarza Obrońców Lwowa i sprzeciwiając się zakłamywaniu polskiej historii. W sierpniu 1975 roku z inicjatywy obu Panów Generałów odsłonięto w kaplicy Matki Boskiej na Jasnej Górze tablicę ku czci Orląt Lwowskich, przy której obaj zaciągnęli wartę honorową a Prymas Stefan Wyszyński dokonał aktu poświęcenia. 3 maja 1976 roku, jako wyraz protestu wobec odznaczenia przez władze PRL przywódcy ZSRR Leonida Breżniewa Krzyżem Wielkim Orderu Wojennego Virtuti Militari, złożyli swoje własne ordery VM jako wotum ofiarowane Matce Boskiej na Jasnej Górze.  Generał Roman Abraham powiedział wówczas: "...Nasze Vota są symbolami ojczystej wiary praojców, godłem dozgonnej wierności Polsce, krwią i honorem znaczone (...) i nic to, że z Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie usunięto czasowo płyty czynu Lwowskich Orląt (...) pozostają one w świadomości społeczeństwa polskiego po wszystkie czasy. Krwi przelanej za ojczyznę zadeptać się nie da. Zawsze wybucha ona, nawet po latach, z siłą dynamitu." Niedługo potem Roman Abraham dołączył do swych podkomendnych poległych na Górze Stracenia we Lwowie, choć niestety w tamtym okresie nie mógł być pochowany na zniszczonym Cmentarzu Obrońców Lwowa. Śmierć lwowskiego kolegi nie zahamowała aktywności generała Boruty-Spiechowicza, nadal inicjował akcje przypominające o Obronie Lwowa i dewastacji Cmentarza Obrońców Lwowa, angażował się również w działalność opozycji demokratycznej m.in. ROPCiO i Solidarności.

Obaj niezwykli generałowie, w czasach gdy słowo "Lwów" było zakazane, stanowili bastion polskiej pamięci narodowej. Dzięki takim ludziom, mimo całych dziesięcioleci prób wymazywania Lwowa i Kresów Wschodnich z polskiej historii, nie udało się tego uczynić i nigdy się nie uda. Stanowili znakomity wzorzec prawego i zgodnego z honorem oficera Wojska Polskiego postępowania, bez względu na okoliczności i panujący ustrój. Bronili ojczyzny z bronią w ręku, przelewali za nią krew, ale także prowadzili walkę piórem i słowem, by oszczercom nie udało się wykoślawić naszych dziejów".

Czy prezydent Andrzej Duda, który ciągle podkreśla, że chce być prezydentem wszystkich Polaków, pozytywnie rozpatrzy tę prośbę? Przekonany się o tym już niedługo.