Myślę, że mamy przed sobą trudne dni. Pomysł służb specjalnych Białorusi, by wpuścić migrantów między dwa płoty, wewnętrzny i ten na granicy z Polską, zapowiada gwałtowną eskalację sytuacji. I nie mam tu na myśli tylko prób siłowego forsowania naszej granicy, ale i sytuację, kiedy grupa migrantów, w warunkach nadchodzącej zimy, będzie trzymana tam bez możliwości powrotu na teren Białorusi i faktycznie znajdzie się w beznadziejnym położeniu. Mam wrażenie, że tak długo, jak sytuacja w Polsce będzie dawała Łukaszence szansę na osiągnięcie swoich celów, jak długo będzie mógł tu liczyć na destabilizację, migranci będą tam trzymani. Nie powinniśmy dać mu żadnych złudzeń. W pewnym sensie wszyscy stoimy teraz na granicy.
W obecnej sytuacji, po próbach siłowego przełamania granicy, jedyna szansa na faktyczne ulżenie losowi tych migrantów, to ich powrót do domu. Przez lotniska na Białorusi. By otworzyć im tę drogę, Polska musi mieć precyzyjny plan działania. Plan przygotowany na różne warianty rozwoju wydarzeń.
Konieczny jest zdecydowany zwrot polskiej opozycji totalnej i podkreślenie pełnej solidarności ze służbami broniącymi naszych granic. Konieczne jest, by taki zwrot został przyjęty przez rządzących pozytywnie, w duchu wyższej konieczności. Wydaje mi się, że opozycja totalna przynajmniej w swej części rozumie już, że to czas na zawieszenie politycznych sporów. Nie da się dalej prowadzić dotychczasowych kłótni i przekonywać o swej odpowiedzialnej postawie. Nie da się. Bo odpowiedzialność wymaga teraz jedności. Mam nadzieję, że zrozumie to także rząd. Nie czas na obrzucanie się zarzutami zdrady. Władze białoruskie musza zdać sobie sprawę, że zaostrzenie kryzysu doprowadzi do konsolidacji polskiej obrony. Tylko w ten sposób możemy zniechęcić je do wykorzystywania migrantów jako broni - fizycznej i psychologicznej.
Nie wiem, dlaczego rząd nie chce oficjalnie wystąpić w tej sprawie do NATO. Uważam, że żołnierze innych państw sojuszu, zwłaszcza europejskich, powinni się na granicy pokazać. Liczę na to, że poufne rozmowy trwają i Pakt zastanawia się, jak najlepiej zareagować, by nadmiernie nie eskalować sytuacji, ale dać Łukaszence i Putinowi do zrozumienia, że ani o krok nie ustąpi. W tej sytuacji nie możemy udawać, że to nie jest atak na granice Paktu Północnoatlantyckiego. Nie możemy pozostawić wątpliwości, że te granice nie mogą zostać przekroczone. To czas dojrzałości rządu, opozycji, ale też naszych sojuszników. Bez względu na to, czy jesteśmy tylko testowani, czy jesteśmy już przedmiotem wojny hybrydowej, wszyscy musimy zdać egzamin.
Egzamin muszą zdać też media. Bez względu na to, czy starają się - jak powinny - pozostać obiektywne, czy ustawiają się po którejś stronie sporu. Naszym zadaniem nie jest powielanie fake newsów i nakręcanie emocji. Naszym zadaniem nie jest obrona albo obalanie rządu.
Mamy prawo domagać się możliwości obserwowania sytuacji na miejscu, ale naszym zadaniem jest relacjonowanie faktów, a nie ich kreacja. Nasi funkcjonariusze na granicy muszą mieć pewność, że jesteśmy po ich stronie. Mamy prawo i obowiązek kontrolować ich działania, krytykować, jeśli na to zasługują, ale nasza lojalność jest po tej stronie granicy. To oczywiste. A w chwili narastającego kryzysu oczywiste jeszcze bardziej. Jeśli możemy się przyczynić do jego zażegnania, to właśnie tak.