"Azoty" to pół wieku historii, decydujące dla rozwoju tego 50-tysięcznego miasta, ale zielono w Puławach było już w XVII wieku. Zaczęło się od wytyczenia drogi dojazdowej do pałacu wówczas Lubomirskich, później Czartoryskich - zrobiono to z rozmachem. 8 kilometrów w linii prostej od dawnej kolei nadwiślańskiej do pałacu, 4 rzędy lip. Praktycznie do dzisiaj ta zielona oś nie została zaburzona - opowiada Henryk Czech, przewodnik miejski. I tak już Puławom zostało do dziś. Rozwój miasta nie zaburzył tej zielonej osi. Praktycznie nie ma ulicy w mieście, wzdłuż której nie rosłyby drzewa. Skwery, las, i mimo ciężkiego przemysłu chemicznego, bez problemu możemy tu oddychać pełną piersią.
Maria Jaroszyńska z muzeum Czartoryskich w Puławach wysnuwa taką śmiałą tezę, ale w przypadku muzealnictwa jak najbardziej uprawnioną. Izabela z Flemingów Czartoryska - to ona na początku XIX wieku założyła w Puławach pierwsze Muzeum Narodowe w Polsce. Wtedy jeszcze pod zaborami. Była wielką kolekcjonerką, opętaną wręcz swoją pasją. Gromadziła przeróżne pamiątki narodowe i patriotyczne, ale miała także romantyczną duszę. Była też kolekcja sentymentalna. Pamiątki, które miały przywoływać wspomnienia ludzi i miejsc.
W tej kolekcji znalazły się też cenne dzieła sztuki. Najważniejsze i najsłynniejsze to obraz "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci. Ten obraz pierwotnie wisiał w Puławach, w budynku muzealnym. Niestety losy kolekcji puławskiej są bardzo mocno związane z trudną historią Polski. Po powstaniu listopadowym cała kolekcja musiała opuścić Puławy i wraz z rodziną Czartoryskich wyjechała na emigrację do Paryża. Stamtąd nigdy do Puław nie powróciła, ponieważ bezpieczniejszym dla niej miejscem był Kraków.
Miasto to wybrał wnuk Izabeli, również kolekcjoner, który zaopiekował się kolekcją w Paryżu. Przewiózł ją do Krakowa i tam stworzył Muzeum Książąt Czartoryskich, które istnieje do dziś.
W muzeum w Puławach były również inne, niezwykle cenne obrazy. Należy wymienić pejzaż z "Miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta oraz "Portret młodzieńca" Rafaela Santi, który niestety zaginął podczas II wojny światowej.
Dzięki księżnej uratowane zostały m.in. słynne głowy wawelskie, zdemontowane przez Austriaków, gdy zamieniali Wawel na koszary wojskowe. Trafiły w jej ręce i można było je podziwiać przez wiele lat, aż do czasu, gdy zrabowali je Rosjanie. Na szczęście wróciły do Polski w 1921 roku po zawarciu z bolszewikami traktatu ryskiego i są do dziś na Wawelu.
Była tutaj również słynna szkatuła królewska z kosztownościami, z rozbitych grobów na Wawelu.
Były także eksponowane słynne miecze spodnie, które Władysław Jagiełło otrzymał od Krzyżaków pod Grunwaldem. Niestety, o ile większość zbiorów się uchowało do dnia dzisiejszego, te miecze zaginęły. Po upadku powstania listopadowego zostały z Puław zabrane i przechowywane były w kościele w pobliskich Włostowicach. Dziś jest to część Puław, wtedy była wieś. Miecze zostały przez Rosjan potraktowane jako elementy uzbrojenia i broń - dlatego zostały zarekwirowane. Nawet nie wiedzieli, co zabierają. Ostatni ślad po mieczach ginie w twierdzy Zamość.
Puławy to "Azoty" - jeden z największych producentów chemicznych w Europie. Opracowywane tu technologie sprzedawane są na cały świat.
To właśnie w Puławach w Instytucie Nowych Syntez Chemicznych wymyślono folię z ziemniaków, a dokładnie ze skrobi ziemniaczanej. Może być w formie worków albo w sztywniejszej wersji, jako plastikowy pojemniki. Ma jedną przewagę na konkurencją - wystarczy zakopać ją w ziemi i zniknie. To nie żart. Po 6-8 tygodniach zostanie trochę kompostu. Folia jest tak samo wytrzymała jak klasyczny polietylen - ten ostatni rozkłada się jednak kilkaset lat.
Folia ze skrobi ma jedną wadę - jest droższa w produkcji, ale naukowcy pracują właśnie nad opracowaniem linii technologicznej, która te koszty ma zrównać tak, żeby opłacało się ją produkować na szeroką skalę. Zysk dla środowiska byłby nieoceniony. Nieograniczone są również surowce do produkcji. Ziemniaki, kukurydza - wszystkie rośliny, które mają w sobie skrobię, można do tego wykorzystać - tłumaczy Andrzej Łodyga z Instytutu Nowych Syntez Chemicznych w Puławach.
50 milionów złotych i można żeglować. Puławy to nie tylko Pałac Czartoryskich czy "Azoty", ale przede wszystkim Wisła, nad której brzegiem powstało miasto. Jest tam nowoczesna marina, mogąca przyjąć każdą motorówkę, każdy jacht, nawet te z wyjątkowo długim masztem, bez konieczności jego demontowania.
Nad wejściem do mariny jest droga, poprowadzona po zwodzonym moście. Można go podnieść i wtedy wpłynie każda jednostka - mówi Antoni Rękas, szef puławskiego MOSIR-u. W marinie jest również nowoczesny camping przystosowany dla camperów, pływa tam tramwaj wodny, działa wypożyczalnia kajaków, a dla miłośników błogiego lenistwa, została usypana plaża.
Gołąb niedaleko Puław. Józef Konstanty Majewski - pasjonat dwóch kółek zebrał tam kilkadziesiąt rowerów. Część z nich sam zbudował, tworząc prototypy. Wyjątkowo zaskakujące. Wiele z nich wydawałoby się, że nie ma prawa jeździć, a jednak....
Co ciekawe, na każdym z tych nietypowych rowerów można spróbować się przejechać. Po kilku minutach wprowadzenia okazuje się, że rowerem bez klasycznych pedałów, też można pojechać i to całkiem szybko.